W ostatnim czasie media alarmują, że w Warszawie, Krakowie, Gdańsku czy innych większych miastach lawinowo wzrosła liczba osób dopisujących się do rejestru wyborców w danym mieście. Teorio-spiskowcy są, oczywiście, w siódmym niebie. A moim zdaniem ma to dość proste wyjaśnienie. W 2008 traciły ważność książeczkowe dowody osobiste, zastąpione przez plastik ważny 10 lat. Wielu zapewne zwlekało z wymianą na ostatni moment. Część w międzyczasie zmieniła miejsce zamieszkania. Teraz sporo osób musiało wymienić i uaktualnić dowody. Ot, cała tajemnica, tak się zgrał kalendarz.
Sporo zapominalskich pewnie przyjdzie w niedzielę z nieważnymi dowodami.