dylandog dylandog
51
BLOG

Auschwitz ma już 8 tysięcy znajomych!

dylandog dylandog Kultura Obserwuj notkę 0

O absurdach umasowienia kultury pamięci

Muzeum w Oświęcimiu otworzyło niedawno stronę na Facebook'u. W polu, w którym można podzielić się ze znajomymi tym „co ci krąży po głowie” pojawił się między innymi następujący tekst:

„67 lat temu z transportu 1710 Żydów z Westerbork skierowano do obozu po selekcji 116 kobiet. Pozostałe 1594 osoby zabito w komorach gazowych. W akcji gazowania brał udział lekarz SS Kremer. W swoim dzienniczku zanotował: „Dziś w niedzielę rano byłem ...obecny przy wilgotnej, zimnej pogodzie, przy jedenastej akcji specjalnej (Holendrzy). Obrzydliwe sceny z trzema kobietami, które błagały tylko o darowanie życia.”

Pod tekstem znajdujemy informację, że Simonowi i Sebastienowi ta wiadomość się „spodobała”. Brawo!  

Nie chce mi się za bardzo czepiać dyrekcji Auschwitz za to, że chwyta się takich sposobów na promocję muzeum, bo w takich niestety żyjemy czasach, że żeby żyć, lepiej się dostosować do popularnych sposobów komunikacji. Muzeum potrzebuje pieniędzy i może liczy na to, że dzięki tej inicjatywie zdobędzie więcej darczyńców. Z drugiej strony jednak, trudno przy tej okazji nie stwierdzić, że jest to kolejny przykład na to, że władza mas i wynikające z niej zbiorowe ogłupienie rozprzestrzeniają się w tempie zastraszającym. A ponieważ gusta odbiorcy masowego mają coraz większy wpływ na bieżącą produkcję kulturową, człowiek myślący i wrażliwy znajduje tam coraz mniej dla siebie.

„Mamo, kup mi lalkę sanitariuszkę!”

Ta genialna inicjatywa muzeum Auschwitz przypomniała mi z kolei o niektórych przykrych aspektach działalności Muzeum Powstania Warszawskiego (na Facebook'u tylko 631 znajomych), o których już dawno chciałem napisać.

Muzeum to jest dość powszechnie uznawane za bardzo nowoczesną placówkę muzealną i wielki triumf polityki historycznej braci Kaczyńskich. Nie zauważyłem natomiast, żeby liczne i żenujące imprezy towarzyszące co roku obchodom rocznicy wybuchu Powstania, takie jak koncerty przygłupawych rockmanów czy odgrywanie bitew powstańczych w formie gonitwy paintballowej, spotykały się z krytyką. Ale zdecydowanie najciekawsza jest sprawa sklepiku w muzeum, bo nie wiem czy Państwo wiedzą, że wychodząc z muzeum lub wchodząc na jego stronę internetową, można korzystnie nabyć bardzo interesujące gadżety.

Mogą Państwo, na przykład, kupić swoim pociechom grę „Mistrz pamięci” (25 PLN, podróbka znanej gry „Memory” firmy Ravensburger). Według opisu na stronie, „gra składa się z 24 par obrazków przedstawiających rzeczywistość powstańczą, sytuacje i przedmioty używane w powstaniu”. No, to wspaniale! To może w ten deseń: „Aniu, Janku, postarajcie się dopasować obrazek przedstawiający korpus małego powstańca do drugiego przedstawiającego jego urwane nogi!” Przecież taka gra to nic złego, bo „rozwija u dzieci koncentrację, ćwiczy pamięć wzrokową i jednocześnie uczy historii.” Grając, dzieci mogą popijać pyszny kompot z „powstańczego” kubka aluminiowego z logo muzeum (12 PLN).

Jak dzieci podrosną i pamięć już będą miały doskonałą, patriotyczni rodzice powinni podsunąć im grę strategiczną „Zrzuty Powstańcze”  (49.90 PLN).  A jak zrobi się cieplej to pociechy mogą się doskonale pobawić latawcem z nadrukiem sylwetki bombowca "Liberator B-24J", pilotowanego przez kapitana Zbigniewa Szostaka, zestrzelonego przez myśliwce Luftwaffe w okolicach Bochni, w nocy z 16 na 17 sierpnia 1944 (9.90 PLN). Do szkoły powinny biegać z powstańczymi „kostkami” na plecach (99 PLN) a jeśli chcą zadać szyku, to powinny obowiązkowo nosić na głowach stylizowane czapki z daszkiem (25 PLN).

Jeśli kogoś z odwiedzających muzeum zbyt poruszył los 200 000 ofiar cywilnych czy zrównanej z ziemią Warszawy to powinien się koniecznie pocieszyć nabywając cukierki „krówki” w opakowaniu stylizowanym na przedwojenne (5 PLN). Kończąc tę wyliczankę, chciałbym z całego serca życzyć temu grubasowi Ołdakowskiemu, który jako dyrektor muzeum i poseł jednocześnie, bezczelnie doi podatników na dwóch państwowych posadach, żeby się tymi cholernymi ciągutkami udławił!

Schindler razy dwa

Na końcu wspomnę o drobnej sprawie, którą widzę jako jedną z konsekwencji politycznie zadekretowanej polityki histeryczno-historycznej. Chodzi o film pt. „Dzieci Ireny Sendlerowej”, który parę tygodni temu pojawił się na ekranach polskich kin. Filmu jeszcze nie widziałem, ale kiedy zauważyłem parę dni temu na ulicy plakat reklamujący film, stanąłem jak wryty.  Otóż, wymogi filmowego marketingu sprawiają, że każdy szanujący się film powinien oprócz tytułu mieć dodatek, który po angielsku nazywa się ‘tagline’, i który chyba nie ma polskiego odpowiednika. W przypadku Titanic’a było to, „Nic na świecie nie mogło ich rozdzielić” a przy Liście Schindlera, „Kto ratuje jedno życie – ratuje cały świat”. Natomiast promotorzy „Dzieci Ireny Sendlerowej” wybrali ni mniej ni więcej tylko urocze, „…uratowała dwa razy więcej ludzi niż Oskar Schindler”!

Otóż chciałbym stanowczo zaprotestować przeciw temu nadużyciu! Dziecko jest warte najwyżej połowę dorosłego człowieka, więc ewentualnie możemy stwierdzić, że Sendlerowa uratowała tyle samo ludzi co Schindler, ale na pewno nie więcej!

 

Linki

Auschwitz na Facebook'u http://tinyurl.com/yjvn4jn

Muzeum Powstania Warszawskiego na Facebook'u http://tinyurl.com/yfbpvra

Plakat do "Dzieci Ireny Sendlerowej" http://tinyurl.com/yj7xt7p

Gadżety Ołdakowskiego można zamówić pod adresem http://tinyurl.com/yjodbkx Proszę nie skąpić, bo kasa idzie na szczytne cele!

dylandog
O mnie dylandog

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura