Powściągliwy Dynamitard Powściągliwy Dynamitard
1376
BLOG

Czy lepiej zamiast kart wyborczych wysłać pigułki do eutanazji?

Powściągliwy Dynamitard Powściągliwy Dynamitard Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 105

Bezplanowe czekanie jest tylko graniem na zwłokę, albo raczej zwłoki. Owszem, przeczekiwanie ma sens jeśli wierzymy, że lekarstwo jest tuż za rogiem (może tak, może nie) albo szczepionka (raczej nie). Albo - co jest najbardziej prawdopodobne - suche i ciepłe lato zbija, ale nie zabija koronawirusa (bo tak jest, mamy to udokumentowane).

Tu pojawiają się politycy którzy wprowadzają lockdown, bo tylko to potrafią robić. Zgodnie z logiką: jak masz tylko młotek, każdy problem jest gwoździem. Odpowiada to społecznej presji i lękom, a mamy demokrację, więc vox popouli vox Dei.

Pytanie jest inne: co zrobią nasi miłościwie młotkujący kiedy fala się odwróci i vox populi będzie chciało na plaże i w góry? Las już stoi otworem. Szybko poszło, biorąc pod uwagę jak było kluczowe dla walki z epidemią go zamknąć. Wszystko staje się ewidentnym działaniem ad-hoc pozbawionym sensu innego niż reelekcja.


Co zatem lepiej wysłać wyborcom? 

Ostatnio miałem okazję, a właściwie przyjemność, przysłuchiwać się dyskusji ludzi szczerze zaangażowanych od strony naukowej w zwalczanie koronawirusa. Muszę przyznać - bardzo inteligentni ludzie, robiący fantastyczną robotę. Oby taki więcej było. 

Ale niestety, trochę stereotypowo, jak u Tuwima w strasznych mieszczanach: razem widzą wszystko osobno. Drzewa, ale nie las. Brakuje spojrzenia holistycznego.

Będę zgryźliwy. Uważam, że ta gra jest raczej bez długofalowego sensu. Wyjaśnię - jeśli założymy, że ten wirus jest tak śmiertelny jaki jest i do tego jest tak szalenie zaraźliwy, to wszystkie te restrykcje (a dyskutanci chcieli je jeszcze zaostrzyć) nie mają sensu, bo on i tak przecieknie między palcami.

Mityczny wskaźnik R0 poniżej 1 można zbić tylko zatrzymując gospodarkę i życie społeczne totalnie. Ale znów - wystarczy jedno zachorowanie w domu starców albo w zamkniętym zakładzie i śmiertelność rośnie. Totalny lockdown [zakaz wychodzenia z domu] to można robić przez tydzień, może dwa. Jak się jest szalonym to może przez miesiąc. Jednak widzimy, że żeby epidemia się przetoczyła trzeba nastawić się na dłuższą batalię - trzeba by to robić przez rok albo dłużej. Cynik podpowie: równie dobrze może rząd wysłać pastylki eutanazyjne każdemu. Taniej. Razem z kartą do głosowania.


Pytanie jest poważne: co zrobić, żeby uratować jak najwięcej żyć? 

Jest jeszcze inna możliwość - że wirus jest dużo bardziej obecny w społeczeństwie, że do wakacji przechoruje go jakieś 10-15%, a w sumie jakieś 50% jest podatne (zgadywanka z Diamond Princess). Na jesień drugie tyle i “po kłopocie”. 

Po części też mamy badania przesiewowe z USA, Holandii czy Niemiec pokazujące że chorych jest nawet do 50-100x więcej niż widać. Żeby rozwiać wątpliwości przydałby się lepsze testy, ale testy nie są priorytetem dla nikogo, przynajmniej w TV.

Jest taka dobra analogia z pożarami w Australii - tam gdzie buszem zarządzał rząd szalały pożary. Tam gdzie Aborygeni - był spokój. Bo Aborygeni wypalali lasy, więc się nie zbierał chrust. I tak jest na Zachodzie, dobrobyt i świetna opieka medyczna nazbierał nam kohortę "chrustu" która przy całej naszej sympatii dla starszych panów jest skazana na wymarcie. Nie teraz, to za dwa lata, jak ktoś ma dobre geny za 5-10. Ale jak się ma dobre geny i szczęście to się człowiek nie musi bać niczego a co dopiero koronowirusa. Z resztą we Włoszech, najstarszym po Japonii społeczeństwie na świecie, epidemie grypy dziesiątkujące staruszków to norma. Andrzej Bobkowski w swoich fantastycznych wspomnieniach z lat ‘40 ubiegłego wieku pisał, że południe Francji to miejsce gdzie można bardzo długo się starzeć i nie sposób umrzeć. 


W tym szaleństwie jest metoda?  

Może się okazać, że paradoksalnie pomysły Trumpa, BoJo, Łukaszenki czy Szwecji nie są aż takie głupie. Oczywiście znajmy umiar w tym szaleństwie (jest metoda), ale nie żadne tam herd immunity i szarże lekkiej brygady. Spłaszczanie piku zachorowań dla ocalenia sprawności służby zdrowia ma sens - stąd siedzimy po domach. Ale tej służbie zdrowia potrzebne są masowe testy, a tego już im odmawiamy (“nie bo nie”). Gdyby “najważniejszym celem życia było przeżycie... tzn. pozbycie się drobnoustrojów” to rząd miałby szeroki mandat by nas trzymać w karcerach. tzn izolacji. Przynajmniej tych co mieszkają w gettach, pardon - w blokowiskach.

Fala społecznego nastroju już się zaczęła odwracać i teraz na instagramie zamiast “zostańmy w domu” królują zdjęcia “mam dosyć kwarantanny”. Łaska suwerena na pstrym koniu jeździ i dwugłos narracji (izolacja vs wybory) nie sprawia, że będzie bardziej sterowny.

No chyba że wierzymy że to wszystko hoax, spisek, 5G i kosmici lądują w lasach państwowych. Co z resztą też jest całkiem racjonalne - tzn że politycy nie są aż takimi kretynami i nakręcają panikę by sprywatyzować w tym pożarze srebra rodowe i przepchnąć przez parlamenty komplente głupoty, bo “w mętnej wodzie łatwiej się łowi ryby” albo “po nas choćby potop” (i inne przysłowia).


PS W filmie “Gra tajemnic” jest taka scena na końcu, gdy po złamaniu Enigmy rząd brytyjski decyduje się nie używać tych informacji w pełni by Niemcy się nie zorientowali. Więc pozwala zatapiać część transportów, mając pełną wiedza i środki by je ocalić.


Sens bezsensu walki z koronawirusem. 

Sens - bezsens

Sens ukryty 

w bezsensie

sensownego bez-sensu.

(P.J.)


Any writard who writes dynamitard shall find in me a never-resting fightard

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka