Powściągliwy Dynamitard Powściągliwy Dynamitard
578
BLOG

Węgierski ład nad Wisłą.

Powściągliwy Dynamitard Powściągliwy Dynamitard Polski Ład Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Nowy, Polski Ład skutecznie skoncentrował uwagę wszystkich. Obstawiam, że PiS wygra trzecią kadencję nie tyle realizacją Polskiego Ładu, ale dzięki temu, że opozycja zupełnie się rozpadnie i podzieli deliberując nad tym jakie reformy Ładu są dobre, jakie złe, kto jest wyzyskiwaczem a kto wyzyskiwanym. Dotychczasowa strategia PO, by obrażać Polskę B symbolizowaną przez Podkarpacie, aż prowincja się zawstydzi i zagłosuje za Platformą była głupia, ale obecny pełen obelg kwik opozycji przechodzi ludzkie pojęcie. Zresztą Jarosław Kaczyński doskonale zdaje sobie z tego sprawę, bo w ostatnim wywiadzie raczył nawet zażartować słowami: “panie Boże prosiłem Cię o głupią opozycję, ale tym razem naprawdę przesadziłeś”.  

Zacznę zatem od gratulacji dla Jarosława Kaczyńskiego, bo obietnicą Nowego Ładu podrzucił takie kukułcze jajo i konia trojańskiego debacie publicznej, że rozpada się przez to Platforma, Konfederacja, Lewica i zabetonowanie naszej sceny politycznej. Czyli lepiej nie będzie, ale na pewno będzie weselej.

Oczywiście wzmianki zaszczytne należą się Mateuszowi Morawieckiemu i Jarosławowi Gowinowi, bo widać, że jest to zwycięstwo frakcji technokratów („banksterów”) nad frakcją rewolucyjną, czyli Ziobrą, który wystąpił chyba dopiero w szóstej godzinie konferencji i nikt w sumie nie pamięta, że coś mówił, a co dopiero by pamiętać o czym.

Nowy Ład w wielkim skrócie to jest wielka pula niekonkretnych obiecanek, które jeśli obleką się w ustawowe ciało, mogą stać się nawet swoim zaprzeczeniem, bo wiadomo, że jak rząd mówi że zabierze, to zabierze, a jak mówi, że da - to mówi, ale wymienię najciekawsze moim zdaniem postulaty:

1. Bardzo dużo wzorowanych na węgierskich rozwiązaniach pomocy finansowej rodzinom z więcej niż jednym małym dzieckiem w zakupie nieruchomości i nie tylko.

2. Próba przywrócenia progresji podatkowej poprzez zwiększanie zarazem kwoty wolnej od podatku jak i obowiązkowej składki zdrowotnej.

3. Zniesienie pozwoleń na budowę domów do 70m2.

Dziś zajmę się tylko madziaryzacją naszego prawa, bo od bratanków wiemy, że takie dodatki pozwoliły w latach 2010-2019 zanotować wzrost współczynnika dzietności z 1.23 na 1.55 - czyli w przeciwieństwe do 500+ odniosły obiecany sukces w liczbach bezwzględnych, a nie tylko wyborczy, gdzie były racjonalizowane (zmniejszenie ubóstwa) post factum. Nie wgłębiajmy się w szczegóły co jest przyczyną, co skutkiem, a co echem poprzednich wyżów demograficznych ale cieszmy się, że tym razem PiS, zupełnie nie w swoim stylu, zamiast wymyślić koło na nowo skopiował działające pomysły z innych państw. 

W skrócie: idea polega na tym, by płacić tylko za drugie i kolejne dziecko (nie za pierwsze). Poparte jest to badaniami pokazującymi, że przeciążenie obowiązkami (finansowymi oraz życiowymi) po urodzeniu pierwszego dziecka jest przyczyną wstrzymywania się z decyzją o następnym. Przy rosnącym wieku zawierania małżeństw pomysł, by płacić za to żeby te dzieci się urodziły jak najszybciej, jest całkowicie zgodny z kanonem ekonomii, psychologii i inżynierii społecznej.

Drugą sprawą z którą ten program usiłuje powalczyć, jest brak dostępności mieszkań dla ludzi tuż po studiach, z małą zdolnością kredytową – a brak lokum jest jedną z głównych przyczyn niezawierania małżeństw. Tu już jestem trochę sceptyczny co do pomysłu rządu, by przy rosnących 10-20% w skali roku cen mieszkań dolewać oliwy do ognia i jeszcze ten wzrost przyspieszać przez wzrost dostępności kredytów. W końcu brakuje MIESZKAŃ a nie KREDYTÓW – no ale człowiek z banku wyjdzie, a banksterski tok rozumowania z człowieka nigdy (do Ciebie piszę Mati, nie chowaj się za piesełem)

W tym miejscu widzę pierwszą pułapkę - jeśli dopłaty do kolejnych niemowlaków i kredytów będą tylko w wypadku tych z 2023r, to po pierwsze będzie z tego dużo złej krwi, a po drugie - może się okazać, że ludzie zaczną odkładać decyzję o drugim dziecku do momentu wejścia Polskiego Ładu, czyli pomysły władzy, jak nie raz, będą przeciwskuteczne. Natomiast z punktu widzenia wyborów w 2023 r jest to majstersztyk.

Pozostaje zasadnicze pytanie: no dobrze, ale kto za to wszystko zapłaci? Akurat kwestie kosztów programu nie uważam za sprawę aż tak istotną z kilku powodów:

Po pierwsze, jest tu jest wielkie pole do manewru, bo przykładowo: jeśli będziemy płacić tylko na drugie i kolejne dzieci urodzone po 2023 r, w nowo zakupionych na kredyt mieszkaniach, z niewielką ceną maksymalną za m2, dla rodzin przed 40stką, które nie mają żadnej nieruchomości itd… to może się okazać, że beneficjentów będzie wcale nie tak dużo. 

Po drugie, byłoby to zgodne z planem PiSu osłabienia wielkich miast: bonifikaty z ograniczeniem ceny za m2 łatwo stają się dostępne tylko dla mieszkańców Polski powiatowej (dobrze głosują, więc mają prezent), skąd duża część młodych małżeństw dawno za pracą wyjechała do metropolii. Więc i pula chętnych będzie jeszcze mniejsza, a dopłaty mogą zachęcać do powrotu na tańszą prowincję. 

Po trzecie, demografia i brak zastępowalności pokoleń to chyba największy długofalowy problem dla przyszłości Polski, więc na wszelkie skuteczne programy zachęcające do większej dzietności są warte naszej przychylności i publicznych pieniędzy. Zwłaszcza, że radosne poluzowanie dyscypliny monetarnej, czyli ordynarnie drukowanie pieniędzy ile wlezie, póki co napędza różne bańki inwestycyjno-surowcowe (złoto, giełda, bitcoin, styropian, karty graficzne, nieruchomości, drewno etc), a dzięki tym programom zwykli ludzie też mają szansę coś z tego mieć, a nie będzie tak jak w 2007-11, że kolejne programy pomocowe tylko nabijały zyski funduszom private equity.

Na pewno proponowane zmiany osłabiają, może nawet odwrócą, kierunek trendu demograficznego, ale wątpię, iż program odmieni sytuację demograficzną na tyle radykalne, że Polska zacznie rosnąć zamiast się kurczyć. Na pewno niezadowoleni będą gardłujący przeciwko tradycyjnemu polskiemu matriarchatowi młodzi wyborcy Konfederacji i Ziobry, bo proponowane zmiany wzmocnią pozycję młodych małżeństw oraz pośrednio kobiet, a osłabiają pozycję “samotnych kuców”. Może Sławek Mentzen im pomoże.

Przy wszystkich szansach na powodzenie, ten program może okazać się wyborczym pyrrusowym zwycięstwem, zwłaszcza jak za jego wdrożenie będzie odpowiadał Jacek Sasin:), bo zamysł wyborczy PiS, czyli dopieszczanie prowincji kosztem metropolii, może nie być aż tak genialnym posunięciem Wielkiego Stratega jak zausznicy Szeregowego Posła słodzą. Myślę, że jeśli po pandemii utrzyma się tendencja do hybrydowej pracy w biurach (czyli trochę z domu trochę w biurze), to będziemy mieć napływ liberalnej wielkomiejskiej klasy średniej do biednych gmin ościennych (gentryfikację i suburbanizację). Czyli klasyczne zjawisko rozlewania się miast, gdzie ceny nieruchomości na prowincji istotnie wzrosną; klasa niższa będzie niezadowolona; świeżo przesiedlona z metropolii na wieś wielkomiejska klasa średnia zmieni te małe pisowskie miasteczka i wsie w zakorkowane sypialnie głosujące na Hołownię.


Czy na pewno o to chodziło? 


Any writard who writes dynamitard shall find in me a never-resting fightard

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka