Wyjazd z Salt Lake City
Wyjazd z Salt Lake City nastąpił około południa w Piątek, 8 Maja, 2009 roku. Wiązał się on z odwiedzinami mojej mamy która przyleciała na trzy tygodnie spędzić trochę czasu z synkiem. W podróży towarzyszył nam jamnik mojej mamy, Fafik. Tego dnia, nasza trasa prowadziła na południe drogą międzystanową I-15 a następnie o wiele ciekawszą dla oka drogą 89 aż do samych wrót parku narodowego Bryce Canyon.
Pierwszym miejscem w którym zdecydowaliśmy się chwilowo zatrzymać był znajdujący się u zbiegu autostrad I-15 i I-70 zabytkowy fort. Cove Fort, zbudowany w 19-tym wieku przez Mormońskich osadników, służył jako bezpieczne od wrogich Indian miejsce odpoczynku dla osób podróżujących między Salt Lake City a St. George. Oprócz zabytkowych budowli można tu zobaczyć bogato wyposażone wnętrza. Najbardziej zachwycony byłem telegrafem, a raczej bateriami zasilającymi ów urządzenie.

Bryce Canyon
Po wizycie w Cove Fort wyruszyliśmy drogą I-70 do wcześniej już wspomnianej drogi 89, a następnie do drogi 12 znajdującej się około 7 mil na południe od miasteczka Panguitch. Dwunastka prowadzi do bram Parku Narodowego Bryce Canyon. Resztę dnia poświęciliśmy na zwiedzanie parku którego wizytówką są fascynujące formacje skalne. Zapierające dech w piersiach widoki możemy doświadczyć z licznych punktów widokowych. Warto jest się zatrzymać w parku na kilka dni i zapuścić w dół kanionu. Nasz pierwszy dzień podróży dobiegł końca na jednym z dwóch kempingów Bryce Canyon. Nie kupiliśmy zawczasu drwa a zbieranie drewna w lesie jest zakazane, więc ognisko było z szyszek. Biwakując w Bryce należy pamiętać że ze względu na wysokie położenie, temperatura powietrza w nocy często spada poniżej zera.

Zion National Park
Punktem docelowym drugiego dnia naszej wycieczki był Wielki Kanion ale nie omieszkaliśmy zatrzymać się w parku narodowym Zion. Park ten znajduje się około 70 mil na południowy zachód od Bryce Canyon. O ile przez park można przejechać autem i zachwycać się bajkowymi widokami, warto pamiętać ze duża część parku jest dostępna tylko za pomocą specjalnego autobusu. Zion jest parkiem w którym spokojnie można spędzić parę tygodni. Niestety, nam dane było gnać dalej na południe i wschód drogą 89.

Tuż po przejechaniu Kanab przekroczyliśmy granicę stanową. Na pierwszych metrach Arizony przy drodze stał strategicznie umiejscowiony sklep monopolowy. Mijamy Fredonię, Jacob Lake i przed naszymi oczyma ukazuje się w oddali przepiękny widok ogromnego czerwonego masywu górskiego. U stóp masywu aż po sam horyzont rozciąga się wielka, płaska przestrzeń w kolorze żółtym. Droga którą niebawem będziemy jechali jest na tym tle prawie niewidoczna. Na południowym końcu tej przestrzeni znajduje się Marmurowy Kanion (Marble Canyon) nad którym unosi się most. Pod nami słynna Colorado. A jaka zielona!

Wielki Kanion
Wieczorem dojeżdżamy do Wielkiego Kanionu. Odwiedzamy kilka punktów widokowych po drodze do kempingu Mather Campground. W Grand Canyon jest duży supermarket więc wszystko można kupić, łącznie z Jack'em Daniels'em ;-D Poza tym jest piwko, mięsko na grilla, drewno na ognisko. Noce w Grand Canyon są dużo cieplejsze niż w Bryce Canyon.
Następnego dnia z samego ranka wybieramy się skorzystać z płatnych pryszniców i na dalsze zwiedzanie punktów widokowych. Przechadzka wzdłuż kanionu o poranku to czysta przyjemność. Wielki Kanion naprawdę zapiera dech w piersiach.

Monument Valley
W Niedzielę rano kierujemy się na wschód drogą stanową 160 przez Tuba City i Kayenta do Monument Valley słynnej z Amerykańskich westernów. W koło nas pustkowia Arizony, miejscami dość przygnębiające, szczególnie gdy się widzi biedne chałupki indiańskie. Indianie nie mogą narzekać jednak na brak miejsca. Działki ich domostw są praktycznie nie ograniczone przez co mało co z nich wywalają. Tak więc często są usłane starymi autami i innym żelastwem pamiętającym lata 60-te. Położone przy drodze 163 na północ od miasteczka Kayenta, Monument Valley jest uważane za szczególne miejsce w kulturze i wierze Indian. Znajdujący się tu ośrodek turystyczny w całości kontrolowany przez plemię Navajo wciąż sie rozwija. Najnowszym przybytkiem będzie jedyny w tym miejscu hotel. Podczas naszej wizyty okazało się że centrum turystyczne jest w przebudowie. W zamian, pozwolono nam bezpłatnie przejechać 23-kilometrową pętlę prowadzącą w głąb doliny. Normalnie przejażdżka tą polną pseudo-drogą kosztuje od 40 - 100 dolarów. Przejażdżka była pełna wrażeń. Należy pamiętać że jest to bardzo piaszczysta droga na której łatwo można się zakopać.

Z Monument Valley był już tylko rzut beretem do mało znanego parku stanowego Gooseneck w okolicach Mexican Hat. Kierujemy się drogą 163 na północ, a następnie około milę drogą 261 do drogi 316 na której końcu znajduje się Gooseneck State Park. Tam czeka na nas przepiękny widok na wydrążone przez wodę zakola rzeki San Juan (San Juan River).
Four Corners National Monument
Ostatnim punktem dnia był Four Corners National Monument czyli miejsce gdzie schodzą się granice czterech stanów: Arizony, Kolorado, Nowego Meksyku i Utah. W zeszłym roku ukazał się w prasie artykuł twierdzący iż owe granice znajdują się tak naprawdę kilka mil obok. Ale co tam! Po zwiedzeniu Four Corners wyruszyliśmy na północ do Monticello gdzie oczekiwał nas nocleg.
Moab i Arches National Park
Nasza podróż zaczęła dobiegać końca. Ostatniego dnia podróży kierujemy się drogą 191 na północ z Monticello na pustynię Moab i do miasteczka o tej samej nazwie które jest światową mekką górskiej jazdy rowerowej. Tuż za Moab odwiedzamy ostatni z zaplanowanych parków, Arches National Park. W parku możemy zobaczyć setki delikatnych łuków wyrzeźbionych przez wiatr, w tym ten najsławniejszy - wizytówkę Utah - Delikatny Łuk (Delicate Arch). Next stop, Salt Lake City!

Zapraszam do zobaczenia pozostałych fotek z wycieczki na mojej stronie: www.dzikizachod.com/utah_arizona.html
Inne tematy w dziale Rozmaitości