Z Internetu
Z Internetu
Dziobaty Dziobaty
204
BLOG

Ciepłe morze i zimna Zośka - proza poezji bycia we dwoje

Dziobaty Dziobaty Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

Do rzeczy - „zimni ogrodnicy, zimna Zośka”... to powiedzenie pochodzi z ludowych przysłów, powstałych w wyniku obserwacji przyrody na okres ostatnich dni wiosennych przymrozków.

 Oparte jest na zjawisku klimatycznym charakterystycznym dla środkowej Europy. Analiza danych z lat 1881–1980, przeprowadzona przez Obserwatorium Astronomiczne Uniwersytetu Jagiellońskiego wykazała, że najwyższe prawdopodobieństwo ochłodzenia wiosennego występuje między 10 a 17 maja i wynosi aż 34% (wg. Wikipedia).

Zimni ogrodnicy to św. Pankracy (imieniny 12 maja), św. Serwacy (13 maja) i św. Bonifacy (14 maja),  a zimna Zośka – to św. Zofia (15 maja).

Przez długie lata, z tym imieniem nic mnie nie łączyło...W podstawówce graliśmy w „zośkę” – gra polegała na podbijaniu butami kawałka ołowiu ze strzępami wełny; taka Zośka była niby lekka, ale w środku dźwigała ciężar... Gra wymagała zręczności w wielokrotnym podbijaniu... w naszym wydaniu, takie podbijanie wewnętrzną stroną buta należało potem przenieść na czubek buta, a na końcu silnym kopnięciem posłać w kosmos... Może były inne wersje.

Zośkarzem byłem niezłym i zawsze plasowałem się w czołówce szkolnych graczy – zawodowców, ale żadnej Zośki nie znałem... Były Basie, Krysie, Jole; była też Tereska.

Aliści, już jako młody student, wdałem się przypadkiem w casus Zośka, jako korepetytor matematyki... Sprawy komplikowały się coraz bardziej, ale po 4 latach pokręconej znajomości, obustronne Rodziny zadecydowały, że nadszedł czas na poważny Związek... To był i jest związek poważny, bo przetrwał Związek Radziecki, o którym się mówiło, że nic go nie ruszy.

Z kościelnych i szkolnych nauk religii już wtedy wiedziałem, co stoi w Biblii - że „po owocach ich poznacie”; czyli - ludzi poznajemy lepiej po ich czynach niż po słowach.

Chrystus pierwszy to stwierdził: „Strzeżcie się fałszywych proroków (...). Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia albo z ostu figi? Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce” (Mt 7, 15-17).

Tak biblijnie podbudowany, miałem również swobodne dojście do świata zabobonów, bo takie były to czasy... Współcześnie – zabobonów się nie uznaje, chyba że wchodzą w skład teorii spiskowych... Pocieszające jest to, że teoria spiskowa chodzi w parze ze spiskową praktyką, ale o tym przypominać nie trzeba.

Według naukowej definicji Wiki, zabobon albo przesąd – to „bezpodstawna, uparcie żywiona i niewrażliwa na argumentację wiara w istnienie związku przyczynowo - skutkowego między danymi zdarzeniami... Wypływać może ze stereotypów zakorzenionych w tradycji i kulturze. Jest pozbawiona racjonalnych podstaw i niemożliwa do weryfikacji.

Lista przesądów i zabobonów jest długa, szczególnie w Polsce. Przesądy i zabobony określają życie wielu ludzi, choć oni tego nie nawet nie zauważają. Przesądy mają nadal większą siłę niż wiara chrześcijańska.

Z tymi zabobonami i przesądami zawsze walczyłem, jak św. Jerzy ze smokiem, bo zdawałem sobie sprawę, że od nich zależy moje szczęście małżeńskie... O różnych zabobonnych twierdzeniach myślałem.

Mówi się, że niedaleko spada jabłko od jabłoni. Dobro czy zło jest przekazywane już w rodzinie. Trzeba liczyć się z tym, jaki wpływ ma każdy nasz czyn lub każde słowo na nasze najbliższe otoczenie...

Każda rodzina ma swoją historię, legendy i mity; ma też swoje nakazy i kody moralne... To były lata 60-te, kiedy obyczaje i nakazy religijne wiele znaczyły...

Chciałem to sobie dokładnie wytłumaczyć, ale nie zdążyłem... Ostatnie moje przesądne wspomnienie jest związane z obecnością w życiu człowieka zaczarowanych zwierząt...

Jak wszyscy wiedzą, biedronka przynosi szczęście, a sroka i nietoperz – nieszczęście.

Brat Zosi nazywał ją po bratersku „sroką”, o czym wiedziałem... Ale dowiedziałem się też od jednej Cyganki, że mam jakiś skarb podobno; ale że nie są to żadne pieniądze, jeno jakiś brylant lśniący... Chciałem wierzyć i uwierzyłem, a wiara czyni cuda.

Jutro przypada Dzień Imienin Zosi... Wielu znajomych pamiętało, że wczoraj był jej Dzień Urodzin, więc było sporo życzeń Happy Birthday!

Od czasu kiedy moje zagadkowe, zawsze otwarte oczy ujrzały Zosię - mam je otwarte w słup... Rocznic urodzinowych i imieninowych przybywa i przechodzą w górne stany wyższe; ale jedno wiem na pewno – żadna Zośka zimną być nie musi, jak na to wskazuje przesądna kalendarzowa data.

Życiowa anabasis z Zosią - to ciekawa, wręcz fascynująca podróż, godna Ksenofonta albo Aleksandra Wielkiego... Morza, oceany, góry i lasy... Wysokie loty i korkociągi...Postanowiłem, że poświęcę temu tematowi, co najmniej jeden tom w cyklu, pod ogólnym tytułem „Skarby świata całego - albo zwięzły rachunek sumienia jednostki”... Tytuł może się zmienić, na ładniejszy.

Zanim wystawię Zosi okolicznościową laurkę powiem, że to Zosia namówiła mnie do blogowania na Salonie... Zosia powiedziała że dobrze mi to zrobi i w to uwierzyłem i wierzę nadal; póki co.... Nie zawsze wiem co jest w życiu dobre, a co złe; ale Zosia wszystko wie i zawsze, więc z jej zaleceń skwapliwie korzystam. Dla własnego dobra...

Zosia ma w swoich planach rozkład jazdy moich blogów; ma na zawołanie nasze codzienne menu które musi stać się moim ciałem, ma precyzyjny rozkład dnia i kalendarz na kolejny tydzień, miesiąc i rok; bo odkąd Zosię znam zawsze interesowała się wszystkim i była na „tak” - niezupełnie jak ja, który kunktatorem byłem, ze swoim - „tak”, a nawet „siak”.

Ja też swój program mam, ale ona jest the boss, i na to rady nie ma... Wiem o tym odkąd ziemia kręci się... Jak Zosia ze mną tyle lat wytrzymała – nie mam zielonego pojęcia...

W naszym Związku, jest mi często potrzebny rachunek sumienia, bo po nim okazuję skruchę i otrzymuję od Zosi absolutorium; moreover, samozadowolenie bardzo mi się po tym poprawia, bo Zosia się cieszy i ja też ... Obydwoje cieszymy się bardzo i bierzemy wspólny prysznic.

Zosia zawsze mi mówi, że jak się do czegoś mam zabrać, to muszę to robić porządnie, żeby reklamacji nie było... Nie ważne jak mężczyzna zaczyna, ważne jak kończy; tak podobno powiadał pewien znany muzyk - Leszek Miller... a może Glenn Miller?...

Zosia nie znosi bylejakości, ale sama w sobie jest jednakowoż, troszkę roztrzepana... Ja udaję że tego nie widzę.

Za dawnych czasów pisania listów i majlowania Zosia miała mi za złe, że nie datowałem postów i że wszystko historycznie się rozmyło; a za czasów tego koronawirusa, wręcz się jakoś tak rozmamłało i rozlało - jak nie przymierzając białe mleko, które zostało w do połowy pełnej szklance...

Dawniej temu, Zosia wypominała mi że zużywam za dużo papieru; że worki z listami i notatkami które za sobą ciągałem podczas kolejnych podróży i przeprowadzek, gdzieś zniknęły bez śladu; że liczne ślady mojego pisarstwa poginęły przy zmianie kolejnych a wysłużonych laptopów, bo nie drukowałem kopii z backup-ów...

Zosia we wszystkim ma rację i dlatego surowym krytykiem moich poczynań „from the very beginning” jest; najważniejsze, że zawsze wie, na co mogę sobie pozwolić...

Jak nie ma Zosi boli mnie głowa, czuję się jakbym nie umył zębów, albo nie dostał cukierka; consequently, jakbym nie wypił porannego mleka z miodem albo popołudniowej whisky, rzecz jasna bez lodu... Bez Zosi zawsze czuje się, jakoś tak - nieswojo.

"Bez Zosi jestem tak smutny, jak kondukt w deszczu pod wiatr.

Bez Zosi jestem malutki i wytłuc może mnie grad...

Bez Zosi jestem niepełny, jak czegoś ćwierć albo pół.

Bez Zosi jestem zupełny - balon, łachudra i wół... "

Zosia najpierw zawsze stara się postawić mnie do pionu, aby potem powyginać w dowolnych kierunkach... Ja staram się kierunki wyczuwać i nawet nieźle mi idzie, bo jak zbliżamy się do punktu kiedy Zosia potrzebuje rozsmarować mnie na kromce chleba, na ogół wiem jaką konfiturę podać... Pracowała nade mną Zosia, oj pracowała; dużo czasu upłynęło, ale wyniki są!


 "Przy Zosi jestem pogodny, bo skąd bym smutek brać miał.

Przy Zosi jestem podobny, strukturą torsu do skał...

Przy Zosi jestem artystą, od wzruszeń duszy do łez.

Przy Zosi jestem z umysłu, inteligentny jak bies... "

Oczywiście, sam takiego wiersza nigdy bym nie wymyślił... Natchnął mnie Mistrz Jeremi Przybora, z którym przecięły się kiedyś ścieżki mojego życia... Ale to długa historia, kiedyś ją na Salonie wspominałem.

To wszystko zawsze tak dobrze z Zosią mi szło, bo robiłem periodyczne rachunki sumienia... Kajam się, czynię mocne postanowienie poprawy i dostaję absolutorium... Pokuta którą mi Zosia zadaje nigdy nie jest zbyt uciążliwa; czasami nawet Zosi się dziwię, że nawet mocno filuterne grzechy i wykroczenia puszcza mi płazem...

Zosia nakazała mi przed ostatnim absolutorium, żebym się jeszcze lepiej starał; z silnym odniesieniem do funkcji czasu, jako miary bezpowrotnie utraconego zdrowia, słońca i powietrza, chociaż często biorę laptop na kolana i siadam z nim na balkonie... Wirus, wirusem, ale słońce ciągle świeci, ptaszki śpiewają i szumi woda na kawę w czajniku; nawet ocean szumi też...

Jestem pewien, że Zosia nie będzie zbyt surowa, a przy składaniu życzeń znowu uśmiechnie się się po mojej odpowiedzi na jej pytanie - "czy?".

Zawsze chce mi dodać ducha... Rzecz jasna, obiecuję Jej wszystko, bo zawsze jestem za, choć czasem przeciw... Zosia o tym dobrze wie i dlatego szafa gra!

To, co napisałem o Zosi, to najszczersza prawda...

Nie kłamię, bo żeby kłamać trzeba mieć jakiś interes, a ja zawsze daję z siebie jak najwięcej... Muszę jednak przyznać, że Zosia też nie oddziela skórki od wyprawki i zawsze potrafi wdzięcznie się odpłacić jakąś pokaźną wartością dodaną... Bez Zosi nie ma życia...A pogoda, słońce i ciepłe morze to wszystko pieczętują... Proza z poezją splatają się.

W zakończeniu przypomnę, że swój słynny i zastrzeżony prawem autorskim, choć P.T. Publiczności już udostępniony aforyzm życzeniowy, w oryginale był przeznaczony dla Zosi – „Zawsze bądź jędrna na ciele i umyśle”.

Jakby jakaś Salonowa Pani lub Pan potrzebowali porady na temat „Z nikim Ci nie będzie tak źle, jak ze mną” – polecam się...

W polityce, powiedzenie „Po owocach ich poznacie” zmienia się to w dwuznaczne „Po czynach ich poznacie”… znany cytat, ale zawsze ma to samo znaczenie – ocena powstaje w wyniku działania... A wynik działania, to suma radości i strachów.

Wszystkim happy together polecam piosenkę... Trzeba ją śpiewać każdej Zosi, do utraty tchu.

https://www.youtube.com/watch?v=3FygIKsnkCw

Dziobaty
O mnie Dziobaty

Żwawy w średnim wieku, sędziwy też. Katolicki ateista, Cutting-edge manipulator należyty. Przyjmuję w środy i czwartki, bez kolejki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości