W naszym kościele jest trzech księży: proboszcz, ksiądz nauczyciel i stary ksiądz.
Ostatnio, gdy przyszłam w marcu, niedzielna msza odbyła się kameralnie, w niewielkim gronie.
Pod koniec mszy zdawało mi się, że stary ksiądz płakał.
Gapiłam się na niego długo, obserwowałam go z profilu, jego gesty, opuszczoną głowę, którą podtrzymywał rękami, jego starość.
Myślę, że płakał, ale "jakoś się trzymał". Był mi w tym tak bliski...
Ze względu na limit 5 osób już nie bywam w kościele, więc to moje ostatnie wspomnienie.
Inne tematy w dziale Rozmaitości