DziubekWrocław DziubekWrocław
831
BLOG

Dlaczego (nie) warto zalegalizować marihuanę i haszysz [2]

DziubekWrocław DziubekWrocław Rozmaitości Obserwuj notkę 8

Najpierw, jak obiecałem, odniosę się do komentarzy z pierwszej części debaty.

Bloger Paweł Krawczyk napisał:

<<Argument o tym, że mafia przestanie czerpać zyski z handlu konopiami jest całkowicie chybiony. Dziesięć lat temu sam przytaczałem ten argument i pozytywny przykładi wskazywałem Holandię, gdzie ten program niedawno wystartował (pomagałem wtedy m.in. w założeniu hyperreala). Dzisiaj niestety można powiedzieć, że ta strategia jest całkowicie błędna o czym świadczą właśnie doświadczenia Holendrów, którzy z polityki "harm reduction" się wycofują>>.

O tym wycofywaniu się jest mniej-więcej po połowie opinii potwierdzających i przeczących. Natomiast, co mogę powiedzieć z własnego doświadczenia - a ściślej z doświadczenia mojej bliskiej znajomej... Otóż Ona była kilka miesięcy temu w Amsterdamie i, jak mi zdawała relację, coffee-shopy mają się całkiem dobrze. Inna sprawa, że klientami są tam głownie turyści, nie-Holendrzy. Ale to pewnie dlatego, że Holender często woli sobie zapalić w domu, nierzadko wyhodowaną przez siebie marychę.

Poza tym: to, co sugerujesz, wydaje się trochę nielogiczne. Po co, mając możliwość zakupu zgodnego z prawem, ktoś miałby kupować u mafii?? Odsyłam do przykładu z pierwszej części, traktującego o melinach alkoholowych i sklepach monopolowych.

Ponadto odpowiedział w tej kwestii bloger trubro:

<<A gadki, że 'holandia sie sama wycofuje, bo się nie sprawdziło', to bzdura.
W Holandii tak jak w innych krajach EU panuje pluralizm. I demokracja - do samorządów, do ich parlamentu włażą również fanatyczni przeciwnicy. To oni 'zamykają coffee-shop'y'. To, że ktoś chce zamknąć cofee-shop z powodów politycznych, nic nie znaczy.

Zacytuję - tym razem za 'Dziennikiem':
http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article297819/Marihuana_w_Polsce_powinna_byc_legalna.html

Czego o marihuanie nauczyła się holenderska policja? - to tytuł debaty jaka w środę odbyła się w Warszawie. Wzięli w niej udział polscy i holendersy poolicjanci. Nie doszli jednak do konsensusu. Okazało się, że holenderska policja o marihuanie nauczyła się tyle, że dzięki wprowadzeniu coffee shopów, gdzie legalnie można kupić marihuanę i haszysz, wcale nie wzrosła im liczba narkomanów. A do tego 70 proc. sprzedaży narkotyków znalazło się pod kontrolą państwa. Wedle statystyk w Polsce używa się nieco mniej marihuany niż w Holandii, ale za to o wiele więcej znacznie groźniejszej amfetaminy, która jest twardym narkotykiem.

Jakiekolwiek twierdzenia 'w Holandii się nie sprawdziło' to manipulacja, żeby nie powiedzieć kłamstwo
>>.

Komentator Ja:

<<Może i masz rację...

...ale niestety ludzie nie są mądrzy(wiem, że to ostre stwierdzenie). Nie będą umieli zastosować twoich używek tak jak byśmy to sobie chcieli wymarzyć. Myślę, że starczy nam nawalonych meneli(którzy i tak są coraz młodsi - tu apropo tego, że ograniczymy sprzedaż nieletnim). Nie potrzeba jeszcze dodatkowo naćpanych, bo jak zalegalizujemy marihuanę to będzie ich napewno więcej i będą z tego częściej korzystać
>>.

Stwierdzenie, że ludzie nie są mądrzy, jest ostre, ale prawdziwe - tyle że co z niego wynika?... Głupi ludzie byli i będą zawsze, a tacy niewłaściwie używają również wszystkiego innego. Powtórzę, co napisałem w pierwszej części: Nadużywanie dotyczy, jak wiadomo, wszelkich innych dziedzin poza narkotykami. Niejeden człowiek zabił nożem kuchennym... Zatem czy zaprzestać produkcji noży, bo jakaś (zdecydowanie mniejsza) część populacji nie używa ich do krojenia chleba, tylko do robienia krzywdy innym? Ludzie popełniają samobójstwa, skacząc z wysokich budynków... Czyli co? - Zaprzestać budować wysokościowców?... I tak mógłbym przykłady mnożyć, mnożyć i mnożyć... Że ktoś niewłaściwie korzysta - nie powinno prowadzić do zakazu korzystania dla wszystkich... Nadużywanie (przez pewną część populacji) nie powinno być powodem do odebrania możliwości używania (przez wszystkich).Gdyż, idąc tym tropem, trzeba by wprowadzić totalną kontrolę i państwo policyjne, jak z powieści G. Orwella.

<<Myślę, że starczy nam nawalonych meneli(którzy i tak są coraz młodsi - tu apropo tego, że ograniczymy sprzedaż nieletnim). Nie potrzeba jeszcze dodatkowo naćpanych, bo jak zalegalizujemy marihuanę to będzie ich napewno więcej i będą z tego częściej korzystać>>

Coraz młodsi nawaleni menele to skutek niedostatecznego egzekwowania prawa, zakazującego sprzedaży nieletnim, a nie legalności alkoholu. I pardon, ale o jakim "dodatkowo" piszesz? Tak jakby w sytuacji obecnej, kiedy marihuana jest zakazana, nie było naćpanych <LOL> Nieprawdą jest również stwierdzenie, że po depenalizacji by ich przybyło. Ci co mają ćpać - ćpają bez względu na zakazy. Tych, którzy używają, także poza zakazami, marihuany rozsądnie - w statystykach nie ma. Jako że wyłącznymi statystykami są teraz policyjne, a w nich znajduje przede wszystkim się ta część, która nadużywa. Mądrzejsi panują nad sobą, nie wchodzą w konflikt z prawem (poza tym, że palą konopie) i z reguły nie oni są łapani przez policję.

Komentator Rega:

<<Bzdura i tyle.

Nie bądę się wysilał na jakieś pseudonaukowe bajania tylko powiem co sam o tym myślę. Otóż, gdyby narkotyki były legalne, to ja byłbym narkomanem. W czasach młodości a pewnie i teraz miałem wyjątkowo słaby charakter i ulegałem wszelkim możliwym wpływom. Gdyby nie to że narkotyki były nielegalne, złe i w ogóle zgroza a tylko można by było je dostać w aptece bez recepty, to jestem pewnien, że bym je zażywał. Już bym był trupem nieżywym. Gdzie tu jest chcącemu nie dzieje się krzywda? Chyba by trzeba poszperać w archiwach i znaleźć rzymskie powiedzenie "głupiemu nie dzieje się krzywda". Bez tego to lipa
>>.

Komentator milestone odpowiedział komentatorowi Rega: <<A jak poradziłeś sobie z pokusami ze strony alkoholu i tytoniu?>>.

Dodam tylko, że, mądry czy głupi, dorosły człowiek sam powinien móc o sobie decydować i ponosić konsekwencje swych decyzji (na tym polega wolność). Równie dobrze - jak zauważa millestone - możesz zostać alkoholikiem, nikotynistą albo kofeinistą. Lub uzależnić się od onanizmu, robienia zakupów w hipermarketach bądź od "M jak Miłość".

Bloger 1.polityk natomiast pyta:

<<Czy ta notka to żart? Innego uzasadnienia nie widzę.

Chyba że ,,Leo why? For money''
>>.

Odpowiadam: nie, ani pierwsza część, ani ta - nie jest żartem. I nie mam żadnych profitów, już na pewno nie pieniężnych, z domagania się legalizacji. Nie stoi za mną lobby żydowskich bankierów, ani też "socjotechnicy, którzy nie dość, że nie słuchają, to jeszcze chcą Radio Maryja zniszczyć!" ;)

Następnie włącza się komentator Nusmith

<<"państwo(...) czerpałoby zyski z ich sprzedaży" W ten sposób degradujemy państwo do roli dilera, przestępcy>>

A czy w takim razie państwo nie jest dilerem, sprzedając alkohol, papierosy i inne wyroby tytoniowe, kawę, herbatę, dopuszczając do sprzedaży colę i energy-drinki? Powtarzam po raz n-ty: alkohol, nikotyna, kofeina, teina, tauryna (substancja, pełniąca rolę neuroprzekaźnika, dodawana do red bullów, tigerów, burnów, bullitów i innych napojów, pomocnych studentom podczas sesji) to także narkotyki.

Nie, nie degradujemy państwa do roli dilera. Czegokolwiek byśmy (nie)zakazali, automatycznie pojawi się czarny rynek. To zupełnie naturalne: póki jest popyt, zawsze znajdzie się chętny do jego zaspokojenia. Gdyby ktoś wpadł na "genialny" pomysł zakazu sprzedaży pomidorów, a po pewnym czasie handel tymi warzywami z powrotem byłby dopuszczony - również mogłoby pojawić się takie pytanie: czy depenalizując pomidory, nie stawiamy państwa w roli dilera (bo w czasie penalizacji pomidory sprzedawali dilerzy pomidorowi). Owe pytania są jednym z rezultatów (obok demonizowania marihuany) zakorzenienia w świadomości ludzi ścisłego łączenia zakazanych używek z kryminalnością. Ale dilerzy narkotykowi nie pojawiliby się, gdyby w PRL-u marihuana nie została zabroniona. Ewidentnie Nusmith myli kolejność i pojęcia. Najpierw marihuana była konsumowana, a potem wprowadzono jej zakaz. Wcześniej termin diler narkotykowy nie istniał. Pejoratyw tego pojęcia polega, po prawdzie, raczej na tym, że diler działa poza prawem i z niskich pobudek, powodowany bezwzględną chęcią zysku, a nie - samo działanie. Myślenie owo jest o tyle zrozumiałe, iż rzeczy ścigane przez prawo są z reguły złe, niemoralne. Jednakże powinniśmy mieć też na uwadze, że i prawo nie zawsze pokrywa się z moralnością. To jedynie diler (dlatego że działa wbrew prawu - z niskich pobudek, powodowany bezwzględną chęcią zysku) powinien mieć tu wydźwięk negatywny, a nie sama marihuana.

Wydaje mi się, że odpowiedziałem na wszystkie kwestie. A jeśli nie - w dużym stopniu wyręczyli mnie blogerzy Red Pill i trubro. Dalej następuje bowiem polemika - kto chce, zawsze może wrócić do komentarzy z części pierwszej, nie ma po prostu sensu, żebym powtarzał po Red Pillu i trubro. A obu blogerom bardzo dziękuję za zaangażowanie i wytrwałość w dyskusji :)

 

Ach - zapomniałbym... Pod koniec zmuszony zostałem zainterweniować w sprawie formy dyskusji i sam włączyłem się w polemikę z Nusmithem.

Nusmith:

<<w jaki sposób depenalizacja konopi indyjskich miałaby powodować anarchię?

A no w taki - jeżeli w danym państwie istnieje określony porządek prawny, regulowany przez kodeks karny i in. dokumenty, zniesiemy jeden z jego elementów (dokonamy legalizacji marihuany), to z całą pewnością pojawi się masa ludzi, żądających legalizacji tego, śmego i owego. Powstanie swoista reakcja łańcuchowa. Jeżeli zalegalizujemy palenie trawki, to czemu nie gwałcenie własnej żony? W końcu żona własna tak samo jak zdrowie, które niszczymy paląc trawkę. Przykład może i skrajny, ale w pełni obrazujący okrucieństwo do jakiego może prowadzić legalizacja marihuany
>> 

Bzdura nad bzdury z tą reakcją łańcuchową. W przypadku nawet najbardziej liberalnego prawa, opierającego się na stwierdzeniu, że wolność danej osoby kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność innej - pewna granica nie zostanie przekroczona nigdy. Palenie trawki nie uderza w wolność osób drugich i trzecich. Zgwałcenie żony - bezdyskusyjnie takim uderzeniem jest. Przykład, który podałeś, jest nie tyle skrajny, ile wręcz hiperidiotyczny. Żona własna to jeszcze nie własność. Nota bene: współczuję Ci takiego podejścia do kobiet. Jeżeli masz żonę, to i jej współczuję, a zarazem głęboko się jej dziwię. Jeśli nie masz - z takim podejściem możesz mieć ogromne trudności w znalezieniu partnerki życiowej... I jeszcze jedno: porównanie palenia marihuany do gwałtu (jednego z najcięższych i najobrzydliwszych przestępstw) jest najzwyczajniej po ludzku podłe. Zwłaszcza że wcześniej Ci pisałem: Z relatywizmem moralnym mamy do czynienia teraz, gdy palenie konopi jest czynem kryminalnym i grozi za nie więzienie. Tak samo jak czynem kryminalnym jest morderstwo, gwałt, kradzież czy pobicie (czyny bezdyskusyjnie niemoralne). To jest dopiero relatywizm moralny! - stawianie w jednym szeregu gwałciciela (naruszającego wolność i dobro drugiej jednostki) oraz palącego marihuanę (nienaruszającego żadnego dobra osób drugich i trzecich).

<<"Co do tradycji i kodu kulturowego: chyba raczysz żartować?... Marihuana, haszysz i in. zostały zdelegalizowane w PRL-u"

A widzisz niezupełnie. W czasach II RP status tego typu używek nie był określony prawnie, a więc z prawnego punktu widzenia nie istniały (wyjątek stanowi tu oczywiście morfina używana do celów przeciwbólowych w lecznictwie)

Chyba obaj zgodzimy się, że alkohol czy tytoń są ściśle zakorzenione w polskiej kulturze. W czasach szlacheckich mieliśmy doczynienia z daleko posuniętym orientalizmem polskiej kultury. I tak spopularyzowały się obce wpływy w architekturze, ubiory itp, ale nie używki, choć kupcy niderlandzki bywali w tych stronach nie tak znowu rzadko
>> 

A widzisz - nie niezupełnie. W czasach II RP status prawny tych używek był określony. Tak samo jak teraz status alkoholu. Po prostu nie było ich na liście zakazanych, ale to wcale nie znaczy, że dla prawa nie istniały...

Marihuana w obecnych czasach także jest już mocno zakorzeniona. Twój wywód historiozoficzny też się sypie jak domek z kart, żeby nie nazwać tego brednią. Sugerujesz, że w XVII w. kupcy niderlandzcy wozili do nas marychę, ale dzielni Sarmaci oparli się pokusie???! <LOL> Pytanie: w którym roku w Holandii zalegalizowano marihuanę?? (I który to był wiek? :])

<<"I nie idźmy zaraz z porównaniami do egzotycznej Boliwii czy rzeczywiście nieco innej kulturowo Holandii, tylko - pozostając w tej poetyce - powiedzmy: Hiszpanii, bardzo podobnej mentalnie do Polski. Tam wprawdzie nie zalegalizowano (jeszcze) marihuany zupełnie, ale znacznie zliberalizowano prawo względem niej (podobnie jak w innych krajach UE"

W tej samej Hiszpanii, gdzie od 5 lat rządzi Hiszpańska Zjednoczona Partia Robotnicza (skąd my to znamy), PSOE, doszło do całego szeregu wypaczeń, będących przejawiem relatywizmu moralnego:

-przyznano prawa człowieka małpom (sic!), a więc zdegenerowano człowieka do roli małpy;

- we wszystkich oficjalnych dokumentach słowa ojciec/matka zastąpiono słowami "Rodzic A" i "Rodzic B", żeby nie dyskryminować tzw. "mniejszośći seksulanych",

- zezwolono na w pełni dobrowolną i niekontrolowaną zmianę płci pod wzgledem definiowana prawnego. Np. jeżeli ktoś chce zmienić płeć z męskiej na żeńską, a potem powrócić do męskiej, to nie ma z tym problemu.

Pomijam fakt, że od momentu dojścia PSOE do władzy gospodarka przestała się rozwijać (ogromne ładowanie kasy w socjal).

A teraz chce się zalegalizować marihuanę, więc jeżeli ruchy domagające się legalizacji narkotyków miękkich będą potem przyznawać prawa człowieka małpom, to nie może być powszechnej zgody na tego typu posunięcia
>> 

Nie ma totalnie żadnego związku, ani tym bardziej zależności między domaganiem się legalizacji marihuany a praw człowieka dla małp. To jakieś kłamliwe naciąganie, mieszanie różnych zupełnie spraw i w efekcie pożałowania godny bełkot. Ja na przykład jestem za legalizacją, a nic o żadnych małpach nie wspominałem. Poza tym pisałem Ci, że zliberalizowano prawo dotyczące marihuany w innych krajach UE (gdzie równocześnie o małpach także się nie wspomina) i że Polska ma bodaj najbardziej restrykcyjne pod tym względem prawo w Europie. Jakoś do tego nie raczyłeś się odnieść. Twoja wybiórczość w ustosunkowywaniu się do argumentacji oponentów i umiejętność wyrywania z kontekstów, a przy tym dorabiania kontekstów własnych, jest doprawdy mistrzowska. Tylko co to ma wspólnego z uczciwą dyskusją? Niewiele - wręcz nic.

Red Pill do Nusmitha: <<nikt ci nie każe palić>>

Nusmith: <<no jak to nie, a palenie bierne?>>

A problem palenia biernego można rozwiązać bardzo łatwo. Tworząc strefy zakazu palenia (przystanki, miejsca dużych skupisk ludności) albo ograniczając możliwość palenia do pewnych miejsc. Mam wątpliwość, czy aby na pewno nie przyszło ci to do głowy, czy po prostu celowo tworzysz sztucznie problemy tam, gdzie ich nie ma... Palenie bierne tytoniu ci nie wadzi? A jeśli wadzi - to jak sobie z tym radzisz?...

 

Chciałem coś jeszcze napisać, ale widzę, że odpowiedź na komentarze zajęła już sporo miejsca w notce (jeśli coś pominąłem poza kwestiami, które się powtarzały - to jedynie na skutek przeoczenia, proszę wówczas o przypomnienie; nie ignoruje niczyich argumentów, nikogo nie olewam). Cóż - będzie i trzecia część :)

Kończąc - polecam do obejrzenia (zwłaszcza przeciwnikom legalizacji):

A na zupełny koniec - również po rozwagę - cytat z Bolesława Prusa: "Pozwólmy ludziom być szczęśliwymi według ich własnego uznania". Zwłaszcza jeśli ich szczęście szczęścia innych nie narusza - dodam. Pozwólcie! - a nie, do cholery, bądźcie jak faszyści lub komuniści i nie "uszczęśliwiajcie" ludzi na siłę, po swojemu!

chrześcijanin † rzymski katolik wolnościowiec, liberał klasyczny (nie lewicowy), libertarianin (prawe skrzydło), minarchista, zafascynowany konserwatyzmem wolnościowym za sprawą Nicolása Gómeza Dávili wyznawca zasady (której oczywiście nie da się określić na poziomie definicji, lecz na konkretnych przykładach - jak najbardziej), że wolność danej osoby kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność innej - i to powinno być jedyne ograniczenie wolności patriota, antykomunista, antynazista, antysocjalista, antyfaszysta     Publikuję również na: www.radiownet.pl/republikanie/dziubkito       „[…] jeśli człowiek nie ma się na baczności, ludzie zmuszą go do robienia tego, czego chcą, albo – jeśli jest uparty – do robienia czegoś wręcz odwrotnego, po prostu im na złość” [Ken Kesey (1935––2001): „Lot nad kukułczym gniazdem” (1962 r.)]   „Pozwólmy ludziom być szczęśliwymi według ich własnego uznania” [Bolesław Prus (1847––1912)]   „Jeżeli jednostka obrabuje inną jednostkę, nazywa się to «rabunkiem». Jeśli czyni to grupa – «sprawiedliwością społeczną»” „Ten, kto domaga się równości, kończy, żądając, aby karać utalentowanych” [Nicolás Gómez Dávila (1913––1994)]   „Socjalizm to nowa forma niewolnictwa” [Alexis de Tocqueville (1805––1859)]   „Nie może być kompromisu między wolnością a nadzorem ze strony rządu. Zgoda choćby na niewielki nadzór jest rezygnacją z zasady niezbywalnych praw jednostki i podstawieniem na jej miejsce zasady nieograniczonej, arbitralnej władzy rządu. Nie może być kompromisu w dziedzinie zasad podstawowych ani spraw fundamentalnych. Cóż moglibyście uznać za kompromis między życiem a śmiercią?” [Ayn Rand (1905––1982)]   „My, którzy umiemy mówić, musimy być głosem dla tych, którzy mówić nie potrafią” [Sługa Boży ks. abp Óscar Arnulfo Romero y Galdámez (1917––1980)]     Popieram i polecam:  

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Rozmaitości