eKurjer Warszawski eKurjer Warszawski
42
BLOG

Historia zatacza koło

eKurjer Warszawski eKurjer Warszawski Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Rozmawiamy z Beatą Michalec, Sekretarzem Towarzystwa Przyjaciół Warszawy. Dowiemy sie co Japonia, XIX wieczne fortuny wydawców muzyki i tajemniczy nekrolog z 1861 roku mają ze sobą wspólnego.
 
 
 
eKjW: Towarzystwo zajmuje się edukacją dzieci...
Pozwolę sobie wejść w słowo. Nie tylko dzieci. Od momentu kiedy do Warszawy zaczęła masowo napływać ludność z całego kraju zmieniła się sytuacja w potrzebach edukacyjnych. Jest bardzo wielu "nowych" Warszawiaków, którzy słabo znają miasto. Mieszkają tutaj i powstaje w nich potrzeba poznania lepiej Warszawy, którą zaczynają postrzegać jako "swoją". Co ciekawsze, ma to także przełożenie na poziom wiedzy jaką dysponują dzieci. Rodzice, którzy nie mieszkają w Warszawie od urodzenia nie są w stanie przekazać swoim dzieciom pełnej informacji na temat miasta. Obserwujemy coraz większe zainteresowanie naszymi projektami.
 
A jakie to są projekty?
Prowadzimy kursy i konkursy Wiedzy o Warszawie za pośrednictwem Kół Młodego Przyjaciela Warszawy organizowanych przy placówkach oświatowych. W tym obszarze bardzo duże zasługi ma nasza wiceprezes Maria Marzena Grochowska, która to koordynuje z poziomu zarządu. To jest zakrojony na ogromną skalę projekt edukacyjny trwający rok do roku cieszący się coraz większą popularnością.  W warstwie edukacyjnej wspierają nas Przewodnicy Warszawscy, którzy za darmo zapraszają na zwiedzanie miasta. Nasza Komisja Historyczna działająca przy Zarządzie cały czas wytycza potencjalnie nowe miejsca pamięci historycznej w Warszawie i następnie działa na rzecz utworzenia w takim miejscu pomnika, tablicy pamiątkowej, albo nazwania jakiejś ulicy czyimś imieniem. W tym wszystkim działają setki ludzi i to społecznie! Nikt z nas nie pobiera wynagrodzenia za swoją pracę dla TPW.
 
Przedstawiacie pomysł na taki pomnik, czy tablicę i resztę robi miasto?
No właśnie to nie takie proste. To nie tylko są kwestie związane z formalnościami jakie trzeba "wychodzić" w Urzędzie Miasta, ale także na przykład poszukiwanie sponsorów dzięki którym projekt można wykonać. Pieniądze są generalnie bardzo ważne w przypadku projektów, które mają za celu stworzenie czegoś materialnego. Na przykład chcielibyśmy wydać płytę z  fenomenalną muzyką Tekli Bądarzewskiej, ale żeby to zrobić potrzeba około 50 tysięcy złotych i na razie nie mamy takich środków. Coś po minie widzę, że Tekla nie jest Panu znana.
 
Faktycznie nic mi nie mówi to nazwisko.
To jest standardowa reakcja. Ta XIX wieczna kompozytorka tworząca w Warszawie została absolutnie zapomniana w Polsce, a paradoksalnie jest nadal znana za granicą. Japończycy wydają jej utwory na płytach, ich telewizja kręciła jakiś czas temu dokument o naszej kompozytorce i nas odwiedzili. To było ciekawe, ponieważ poznałam wtedy dziennikarkę Polskiego Radia Dorotę Hałasę przebywającą na stałe w Japonii. Ona interesowała się Teklą w tym odległym kraju i tam się zetknęła z jej twórczością, a ja tutaj w Warszawie grzebiąc w archiwach Towarzystwa. To jest zadziwiająca historia, bo okazuje się, że nasza Biblioteka Narodowa zawiera tylko cztery utwory napisane przez Bądarzewską, a w prywatnych zbiorach w różnych krajach świata odnajdujemy ich dziesiątki.
 
Jak to jest możliwe? Jeśli była tak popularna, to powinna być bogata i sławna.
W tamtych czasach kompozytor sprzedawał swoją muzykę wydawcom, którzy płacili za to jakąś niewielką kwotę. Następnie było to powielane i sprzedawane w milionach egzemplarzy w różnych krajach. Ludzie płacili kilka rubli, albo na przykład marek za jeden egzemplarz. Z moich badań, prowadzonych na użytek biografii kompozytorki nad którą pracuję, wynika, że było około czterysta wydań jej utworów, a nie jak wcześniej twierdzono około osiemdziesięciu. Wydawcy zbijali fortunę, co nie przekładało się na majątek Tekli. Wówczas jeszcze nie wymyślono praw autorskich. Nasza kompozytorka była bardzo popularna w Niemczech i paradoksalnie to właśnie stamtąd nadszedł dla niej cios, który zniszczył jej karierę w Polsce. Jeden z tamtejszych, bardzo ważnych wówczas, krytyków napisał na temat jej twórczości niepochlebną recenzję. Niemcy to zignorowali nie przejmując się tym wcale, bo im się ta muzyka podobała, ale inaczej było w Polsce, gdzie ludzie zasugerowali się tą opinią i słuchanie Bądarzewskiej stało się czymś niemodnym.
 
Chwileczkę, ja czegoś nie rozumiem. Ale to były czasy jeszcze sprzed urządzeń mechanicznych odtwarzających muzykę, więc jak ludzie kupowali muzykę?

ekurjerwarszawski.pl Wydarzenia, imprezy, nieznana historia miasta, opinie, satyra obrazkowa - wszystko o Warszawie!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura