Te zdjęcia wstrząsnęły Izraelem i Syjonistami.  / Fot. Google
Te zdjęcia wstrząsnęły Izraelem i Syjonistami. / Fot. Google
el.Zorro el.Zorro
2417
BLOG

MON-owi ku przestrodze.

el.Zorro el.Zorro Wojsko Obserwuj temat Obserwuj notkę 64

Na polu walki nie ma broni przestarzałej;

jest tylko problem z bronią niewłaściwie użytą.


        Niedawno media zapodały newsa, iż poczynające sobie po zbójecku wojska Ysraela zaliczyły dość niespodziewany łomot podczas, uznawanej do tej pory za bezpieczną, misji bandyckiego atakowania bazy leżącej poza granicami nie tylko terenów przyznanych Izraelowi, ale również poza terenami przez Izrael okupowanymi.

Tak na marginesie, gdyby takiego, ewidentnie zbrodniczego, aktu dokonało inne niż Izrael lub USA państwo, pewnie w trybie pilnym zwołano by Radę Bezpieczeństwa, a ta zapewne, jak to miejsce w przypadku Izraela, świadomej recydywy, nałożyłaby sankcje gospodarcze na winowajcę, zaś polityków którzy wysłali w niewypowiedzianą wojną misję zbrojną wojsko, poleciłaby uwadze Międzynarodowemu Trybunałowi Karnemu.

Ale przecież Żydom wolno więcej, przynajmniej tak długo, jak długo kolejni prezydenci USA będą „siedzieli w kieszeniach” Międzynarodówki Syjonistycznej, hojnie sponsorującej kampanie wyborcze kandydatów na prezydenta USA.

Jak z wielkim bólem i półgębkiem przyznały zdominowane przez ideę Wielkiego Syjonu mas-media, przynajmniej jeden z biorących udział w zbrodniczym ataku izraelski samolot F-16, ponoć jeszcze lepszy od wciśniętej paści samolotopodobnej Polakom, mocno oberwał od obrony p.lot, na tyle mocno, ze nie był w stanie dolecieć do bazy i załoga musiała się katapultować.

Ponoć przynajmniej jeszcze inna maszyna mocno oberwała, ale jakoś udało się jej doczołgać do bazy i wylądować. Ponadto ponad 80% użytego przez Żydów uzbrojenia NIE DOTARŁO do celu, strącone ogniem p.lot.

Oczywiście, że obie strony ordynarnie ściemniają, ale fakt pozostaje faktem, że izraelska maszyna została opuszczona w trybie nagłym przez załogę i uległa rozbiciu, zaś sama załoga doznała poważnych kontuzji, co z kolei oznacza, że stosowane przez Lockheed-Martina systemy awaryjnego opuszczania samolotu są bardzo niebezpieczne dla osób pociągających za dźwignię katapulty, w przeciwieństwie do systemów stosowanych w samolotach produkcji wpierw radzieckiej, a teraz rosyjskiej, o ile są właściwie stosowane i serwisowane, (więc nie w polskim lotnictwie).

    Dla nieobeznanych z tajnikami bojowej awiacji,

paść F-16, jest maszyną nie tylko horrendalnie drogą, (jest ponad 2 razy droższy od F-18), horrendalnie drogim w eksploatacji, (koszt tylko bieżącej obsługi serwisowej jest prawie 4-krotnie wyższy od nowszych maszyn tej klasy), ale do tego wręcz nieprzyzwoicie awaryjną, dzierżawcą, z racji częstych napraw, niechlubny tytuł „księcia hangarów”, (bezdyskusyjnym „królem hangarów” jest bombowiec strategiczny B-1B, który na każda godzinę lotu, wymaga potem blisko 3 godzin napraw, nie licząc rutynowych przeglądów).

Powodem ogromnej awaryjności nowszych wersji F-16 jest ich zabytkowa konstrukcja, która nigdy nie należała do zbyt wytrzymałych na trudy eksploatacji w warunkach dużych przeciążeń, (znosi ledwie 2/3 przeciążeń konstrukcji odpowiednika, czyli MIG-29), a kiedy, w celu zwiększenia manewrowości przesunięto w samolocie środek ciężkości, co z kolei wymusiło ciągłą pracę siłowników sterujących napędami serami samolotu, oraz ciągiem silnika, (do wprowadzenia tej modyfikacji urządzenia te pracowały tylko podczas zmiany kursu), nastąpiła, jak to się dziś mawia, „masakra”, czyli plaga awarii jak nie samych siłowników, to układów ich napędu.

Czemu zatem nadal znajdują się „jelenie”, gotowa przepłacać ogromne sumy za ten latający skansen, wyraźnie ustępujący osiągami konstrukcji MiG-29?!

Cóż, koncern Lockheed od zarania swojej działalności kład duży nacisk na „agresywne lobbowanie”, jak nie za pomocą klasycznych technik materialnych, to wykorzystując powiązania z tajnymi służbami USA, jako, że ma praktycznie monopol na realizację tajnych programów US-Army i CIA.

F-16 stworzono jako klasyczny produkt eksportowy, coś co mogłoby być „do wszystkiego”, a przecież, jak mawiają ludzie rozumni i życiowo doświadczeni:

    Jak coś jest dobre do wszystkiego, w praktyce nie nadaje się do niczego”!

Zaś „jastrzębie” z Pentagonu wciskają F-16 wszystkim bezwolnym wasalom USA tylko z tego powodu, że dzięki temu mogą na koszt swoich sojuszników utrzymywać dochodowy serwis notorycznie defektujących maszyn, oraz wciskać równie drogie uzbrojenie, zarówno bojowe, jak, zwłaszcza, ćwiczebne.

Dodatkowo planiści z Pentagonu, mogą łatwo sięgać po wsparcie bojowe od swoich sojuszników praktycznie na całym świecie bo praktycznie wszystkie jankeskie bezwolne popychadła, gotowe bezkrytycznie brać udział w wojennych awanturach, mają na uzbrojeniu jakąś wersję F-16, więc i bazy w których można obsługiwać F-16 daleko poza ich macierzystymi bazami. I tak naprawdę tylko o to planistom z pentagonu chodzi!
 Czyli o unifikację broni uderzeniowej przewidzianej do użycia na mniej wymagających teatrach wojen imperialnych.

W przypadku Izraela dochodzi dodatkowo do sytuacji, w której za izraelskie zakupy w USA większości sprzętu bojowego płaci USA, w ramach bezzwrotnej pomocy oraz w ramach funduszy przekazywanych Izraelowi przez Międzynarodówkę Syjonistyczną.

        Po zestrzeleniu przez dość zabytkową, bo powstałą jeszcze za czasów tow. Breżniewa broń p.lot, lansowanego jako nowoczesnego samolotu F-16, w polskich mediach zaczęto zadawać pytania nad rzeczywistą wartością bojową polskich „Jastrzębi”, bo co tu ukrywać, lansowana na wroga Polski Armia Rosyjska, ma na podorędziu dużo lepsze i skuteczniejsze środki obrony przeciwlotniczej, niż mocno zmęczona wojną domową Armia Syryjska, a nawet sponsorowani przez Iran Strażnicy Rewolucji Islamskiej!

Ale z drugiej strony, te zabójcze dla F-16 systemy strzegą przestrzeni rosyjskiej i w mniejszym stopniu białoruskiej, a przecież wedle OFICJALNEJ doktryny NATO, nikt w Brukseli się nie wybiera ani na Kaliningrad, ani na Mińsk, a tym bardziej na Petersburg czy Moskwę!

No chyba że najistotniejsze dla pokoju sprawy się przed obywatelami państw należących do NATO ukrywa.

Jeśli jednak doszłoby do inwazji na Polskę, to agresor raczej nie będzie korzystał w walce z polskimi lub NATO-wskimi samolotami z naziemnych systemów przeciwlotniczych! Będzie korzystał z systemów klasy powietrze-powietrze, a wobec pełnej wersji tych systemów będących na uzbrojeniu Armii Rosyjskiej, (Rosjanie od zawsze eksportują wersje zubożone uzbrojenia), samoloty F-16 są w pewnych sytuacjach bezradne.

W tym miejscu nie sposób pominąć dość żenujący kres służby samolotu F-117 Nighthawk, spowodowany zestrzeleniem tej maszyny nad byłą Jugosławią przez wręcz zabytkowy system p.lot!

Okazało się, że niewidzialny dla impulsowych radarów najnowszej generacji samolot F-117 jest bardzo dobrze wykrywany przez radary powstałe w latach 70 XX wieku, pracujące na niższych częstotliwościach w trybie analogowym, a mizerna manewrowość maszyny nie pozwala wymanewrować nawet zabytkowe rakiety nie posiadające systemów śledzenia celu.

Cóż, wojna rządzi się swoimi prawami, wedle których starcie bitewne nie wygrywa wcale ta strona, która dysponuje lepszym jakościowo uzbrojeniem.

    Udając się w misję bojową pilot lub załoga samolotu ma do dyspozycji TYLKO te systemy obrony aktywnej i walki powietrznej, jakie zostały zainstalowane przed startem.

Więc nawet najdoskonalsze systemy są w walce powietrzne nic niewarte o ile przed startem nie zostały na samolocie zainstalowane!

A tu panuje pojawiający się od zarania wojen dylemat, polegający na wybraniu właściwej dla konkretnej sytuacji proporcji pomiędzy orężem ofensywnym, a defensywnym!

Zbyt duża ilość systemów obronnych mocno upośledza zdolności możliwości zadania wrogowi skutecznego ciosu;

zbyt mała czynią stronę atakującą łatwym łupem dla broniących, bo nie ma czym neutralizować ataku wroga.

Tymczasem MON, zamiast położyć nacisk na systemy defensywne przewagi powietrznej oraz szturmowe, planuje uzbroić polskie „Jastrzębie” w pociski manierujące, ZUPEŁNIE NIEPRZYDATNE w walce obronnej i do tego o wątpliwej skuteczności w atakowaniu celów silnie bronionych!

Jakby ktoś nie wiedział, samolot MiG-29 zbudowano nie tyle jako przeciwnika do walk powietrznych z F-16, ale głównym jego przeznaczeniem jest przechwytywanie i niszczenie pocisków manewrujących, a do końca XX wieku był JEDYNYM samolotem przechwytującym, korzystającym z pasywnych systemów śledzenia pola walki, więc trudnym do zidentyfikowania przez systemy bazujące na analizie parametrów pokładowych radarów.

    Zachodzi więc uzasadnione pytanie o to, czy polscy jenerałowie aby nie planują cichcem kolejnej wyprawy na Moskala, bo jak inaczej wytłumaczyć plany uzbrojenia garstki sprawnych do podjęcia bojowego lotu polskich samolotów wielozadaniowych F-16 w broń ofensywną o zasięgu daleko przekraczającym promień rażenia wyznaczony przez granice Polski?

Tyle tylko, że Moskal dysponuje orężem, który po prostu zmiecie z nieba polskie F-16, zanim te zdąża zająć pozycje do odpalenia swojego, bardzo ubogiego, arsenału ofensywnego.

        Cóż, wojna rządzi się swoimi prawami, wedle których starcie bitewne nie wygrywa wcale ta strona, która ma lepsze czy nowocześniejsze uzbrojenie, ale wygrywa je ta strona, która potrafi lepiej wykorzystać potencjał posiadanego oręża!

Na wojnie nie ma większego znaczenie to, czy przeciwnika wyeliminuje się za walki za pomocą maczugi, czy ultranowoczesnego oręża, bo liczy się efekt, a nie styl.

Na polu bitwy nawet najbardziej zaawansowana, ale niesprawna broń jest tylko przeszkodą, podobnie jak niewłaściwie użyty oręż bywa najczęstszym powodem klęski.

To nie pierwszy przypadek, kiedy wydawałoby się archaiczny typ uzbrojenia powala najnowocześniejszy i o wiele potężniejszy oręż. Boleśnie o tym przekonał się, na przykład, Adolf Hitler, kiedy to utracił najpotężniejszy w owym czasie pancernik, czyli „Bismarck”, który został unieruchomiony tylko JEDNĄ torpedą zrzuconą przez klasyczny relikt minionej epoki, czyli dwupłatowy samolot Swordfish, w porywach osiadający prędkość niewiele ponad 200 km/h! Aby oddać skalę zacofania tej maszyny, warto wiedzieć, że „Bismarck” nie był w stanie się skutecznie bronic przed atakiem Swordfishów tylko z tego powodu, że jego kalkulatory artylerii p.lot nie były w stanie podawać właściwych współrzędnych do zwalczania atakujących okręt samolotów, lecących wolniej niż 300 km/h.

Co do okazania było było. Spooczniiij! Amen.


Zorro

el.Zorro
O mnie el.Zorro

Wiem, że nic nie wiem, ale to więcej, niż wykładają na uniwersytetach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo