Kolejny polski generał-celebryta. Fot Google
Kolejny polski generał-celebryta. Fot Google
el.Zorro el.Zorro
1171
BLOG

Rzecz o odGROMnikach w Wojsku Polskim

el.Zorro el.Zorro Wojsko Obserwuj temat Obserwuj notkę 12

Armia zawsze jest wizytówką państwa,

w której, jak w zwierciadle, widać jego patologie.


                    Niestety, od czasów Jagiellonów, Polska ma poważny problem z prowadzeniem SENSOWNEJ polityki militarnej, głównie z powodu fatalnej polityki kadrowej jej dowódców!

Niestety, na przysłowiowych palcach jednej reki można policzyć kompetentnych na tym polu hetmanów koronnych, a kompetentnych królów było bodajże 3 w całej historii Wolnej Elekcji.

Nie lepiej było w II Rp, kiedy to marszałkiem Polski został niedouczony na niwie sztuki militarnej rewolucjonista, który wbrew wcześniejszym deklaracjom, dokonawszy Przewrotu Majowego, dokonał klasycznej dintojry na tych generałach, którzy, excusez-moi, „uratowali mu dupę” podczas wojny polsko-bolszewickiej, a zwłaszcza na generale Rozwadowskim, jedynym posiadającym akademickie przygotowanie generale, wśród pozyskanym z armii zaborców oficerów.

Jak by nie dywagować, brygadier Piłsudski nie miał dokładnie ŻADNYCH kompetencji aby być nawet jednogwiazdkowym generałem, więc postanowił dla swojej politycznej kariery utworzyć honorowy, bo nadawany przez Sejm Rp za zasługi dla Wojska Polskiego, stopień marszałka Polski, będący klasycznym odpowiednikiem stopnia generalissimusa.

Trochę lepiej było za czasów LWP, dowodzonego przez marszałka Mariana Spychalskiego, kiedy to o awansie na stopnie oficerów starszych i generałów decydowały wyniki dowodzonych przez kandydatów ćwiczeń poligonowych, ale czasy gen. Jaruzelskiego powoli stawały się okresem dominacji polityki nad rozsądkiem, w efekcie czego awansowano oficerów nie wedle ich umiejętności i predyspozycji dowódczej, ale wedle manifestowanej postawy politycznej i ...skuteczności w donosicielstwie.

        Wróćmy jednak do istoty podniesionego tematu.

Niestety po 1990 roku wróciła stara klątwa i ZNOWU generałami mianowani są jedynie ci oficerowie, którzy mają dobre układy a kapelanami i Ordynariatem Polowym WP oraz polityczne „wejścia: w MON, dzięki którym są kierowani na przyspieszone „dokształty”, warte tyle, co studia na partyjnej pamięci WUM-L.

W efekcie pułkownikami i generałami zostają ci oficerowie, którzy z racji osobistych predyspozycji, NIE POWINNI awansować powyżej stopnia kapitana!

Pochylmy się nad „dokonaniami” dwugwiazdkowego generała Marka Sokołowskiego, dowódcy 16 Pomorskiej Dywizji Zmech.

TEJ SAMEJ, w której służył wsławionym ochlajem zakończonym burdą z policją w Giżycku synalek czterogwiazdkowego generała.

Dobitnie więc widać, że widać jaki dowódca, tacy jego podkomendni!

Sorry generale dyw. Sokołowski, ale zdaniem Zorra, Wam prędzej przystoi doskonalenie sprzątania sztabowych korytarzy, niż „wyzywać na pojedynek” prezydenta największego i jednego z najpotężniejszych państwa na Ziemi!

Trzeba Wam bowiem wiedzieć, że ktoś taki jak prezydent mocarstwa, PRZENIGDY nie poniży się do stanięcia w szranki z bez urazy, byle generałem, zwłaszcza z tak operetkowej armii, jak Wojsko Polskie, jedynie sprawnie stawiające się na jasnogórskich pielgrzymkach pieszych. Może Wy w tym judo, podobnie jak prezydent Putin, jesteście posiadaczami czarnych pasów, w hierarchii judo oznaki mistrzów, ale prezydent Putin stawia na baczność marszałków i blisko milionowa armię uzbrojoną w broń skutecznie szachującą nawet USA, a Wy, co najwyżej, możecie postawić kilka tysięcy zblazowanych żołdaków, o ile właśnie ich dowódcy nie trzeźwieją po kolejnej alkoholowej burdzie w anclu.

Prezydent Putin, nawet gdyby i chciał stawić Wam pola, TO NIE MOŻE, bo choćby ze względów bezpieczeństwa Rosji, nie może spuścić z oka walizki z kodami startowymi nuklearnego potencjału uderzeniowego i Wy o tym DOSKONALE wiecie, nieprawdaż?

Zatem Wasza propozycja wobec prezydenta Putina jest adekwatna do wyzwania Was na tatami przez jakiegoś kaprala z Armii Rosyjskiej, też tak przypadkiem,posiadacza czarnego pasa w judo.

        Szanowni Czytelnicy, już blisko 3`000, (słownie trzy tysiące), lat temu, dwaj wielcy chińscy teoretycy wojskowej strategi i taktyki nauczali iż, między innymi:

kluczem do zwycięstwa w wojnie jest poznanie zamysłów oraz możliwości przeciwnika.

Zwłaszcza poznanie mentalności dowódców oraz stylu ich działania oraz zachowania.

Istota zagadnienia sprowadza się do banalnej zależności treści samodzielnie wydawanych podkomendnym rozkazów od mentalności konkretnego dowódcy.

Jeśli zatem znana jest mentalność dowodzących siłami wroga, łatwo na tej wiedzy przewidzieć jakie podejmie on działania, jak szybko i o jakim stopniu ryzyka.

Oczywiście idealnym dowódcą samodzielnej formacji, czyli od samodzielnego batalionu, poprzez pułk, brygadę, dywizję po grupę armii zwaną frontem, jest taki oficer, który jest nieprzeniknionym, czyli zdolny do podejmowaniu decyzji nie w oparciu o Regulaminy, ale o konkretną, zaistniałą sytuację.

Taki dowódca NAJPIERW analizuje sytuację, a dopiero potem dobiera do zaistniałej sytuacji działania.

Jakby nie dywagować, ale na przestrzeni tysiącleci Cywilizacji TYLKO takie zachowanie gwarantowało sukces, a większość olśniewających zwycięstw była dokładnie możliwa TYLKO z tego powodu, że dowodzący porzucili sztampową rutynę i wbrew dotychczasowej rutynie wyłamali się z wiążących ich dogmatów kierowania starciem.

Kolejnym, równie istotnym kanonem walki jest ...unikanie bezpośredniego starcia!

Ojciec wojskowej strategii, generał Sun Tzu nauczał w tej materii:

Nie można przegrać wojny, której się uniknęło”!

Oczywiście nie ma tu mowy o tchórzostwie lub dekownictwie, ale o podejmowaniu walki TYLKO w takiej sytuacji, w której starcie jest nieuniknione i można je poprowadzić na sobie korzystnych warunkach.

        Konkludując, gen. dyw. Marek Sokołowski, wyzywając prezydenta Putina na tatami,

nie tylko dał popis swojego prostackiego warcholstwa, ale wręcz ośmieszył system doboru korpusu generałów w Wojsku Polskim!

Zacząć należałoby od tego, że już dowódca pułku lub samodzielnego batalionu TYLKO W OSTATECZNOŚCI staje do walki na pierwszej linii! Natomiast od dowódcy brygady takie zachowanie jest wręcz KARYGODNE!

Dowódca jest od kierowania walką podkomendnych, a nie od szukania mołojeckiej sławy w osobistej walce!

Owszem, historia zna przypadki, w których o losie nawet wojen decydował pojedynek wodzów, (tak narodziło się sumo), ale wówczas do walki stawali RÓWNI sobie wodzowie, dowodzący porównywalnymi co do potencjału armiami, a nie osoby, które dzieliła wręcz przepaść w hierarchii społecznej.

Jakiż bowiem ma potencjał armia, która powierza dowodzenie jednej z najważniejszych dywizji, mogącej się w każdej chwili rozwinąć w pełnoetatową armię, osobie poczytalnej inaczej do tego nie zdającego sobie sprawy z sensu wypowiedzianych dla szpanu słów?!

Generale Sokołowski, dowódca, nawet drużyny, nie powinien mieć ambicji zostania celebrytą, gotowego walnąć największy kretynizm, byle „świat o nim usłyszał”! Tym bardziej jest karygodnym, kiedy takie zachowanie objawia dowódca dywizji, do tego poważny ale inaczej, kandydat na kolejne generalskie gwiazdki!

Zdaniem Zorra, po tak nieodpowiedzialnym zachowaniu, powinniście generale Sokołowski odejść do cywila i tam zając się występami w jakimś „Tańcu z gwiazdami”, lub innym programie dla osób o niezbyt nachalnej inteligencji i stopniu wyrafinowania gustów!

Być może, dopiero wówczas, niczym „Pudzian”, będziecie wzbudzać dobrowolny podziw i szczytowania u milionów fanek a nawet fanów, a nie jak teraz, wymuszony zależnością służbową u ledwie kilku tysięcy podkomendnych.

Co do okazania było. Spooczniiij! Amen.

Zorro

el.Zorro
O mnie el.Zorro

Wiem, że nic nie wiem, ale to więcej, niż wykładają na uniwersytetach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo