Głupiec idzie, patrzy, słucha i zadaje pytania. / Wielkie Arkana, domena publiczna
Głupiec idzie, patrzy, słucha i zadaje pytania. / Wielkie Arkana, domena publiczna
el.Zorro el.Zorro
528
BLOG

Natarczywa woń zgnizlizny moralnej a`la PiS

el.Zorro el.Zorro PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Trawestując klasykę literatury
„Bardzo źle się dzieje w państwie polskim”.


        A dzieje się źle i będzie dziać się jeszcze gorzej tylko z tego powodu,
że obecnie rządzący Polską gensek Kaczyński Jarosław za młodu nie przykładał się do nauki i studiów!
Nie musiał, bo kiedy lewo zdjęto mu pieluchy, dzięki osobistym znajomościom papcia z aparatczykami KC PZPR żyło mu się lepiej od innych rówieśników, podobnie zresztą jak większości aktualnego układu „trzymającego władzę” nad Rzeczpospolitą, słusznie dziś Patologiczną powszechnie zwaną.
Tedy miał obecny dyktator Rp na uczelni zajęcia, a nawet wykłady z filozofii na uniwerku, gdzie nawet wiernopoddańczą wobec dyktatury robotniczo-chłopskiej dysertacją dorobił się, (ponoć dzięki wydatnej pomocy brata), „dochtoratu”, a na tychże wykładach pewnie musiał, choćby pobieżnie, zetknąć się z „Dziełami wybranymi” autorstwa samego towarzysza Lenina.
Fakt, „cegła” to okrutna i kilka metrów bieżących na półce zajmująca,
nie mniej, zawiera ona cenne wskazówki dla kogoś, kto od kołyski marzy o dyktatorskim samodzierżawiu!
(W końcu spłodził je sam  towarzysz Lenin, jakby nie dywagować, twórca najdłużej trwającej w nowożytnym świecie rewolucyjnej dyktatury, więc na tym polu osoba bardzo kompetentna).
A wśród licznych wskazówek towarzysza twórcy Kraju Rad, z ruska Związkiem Sowieckim zwanym, (bo rosyjski termin [sowiety] oznacza dokładnie [rady ludowe]), jedna brzmi:
„Aby Rewolucja odniosła pełny sukces, Partia potrzebuje tylko trzech elementów: po pierwsze,kompetentnych kadr, po drugie, kompetentnych kadr i po trzecie, kompetentnych kadr”.
I trzeba jasno stwierdzić, że ten postulat realizował w praktyce, gdyż nie wahał się obsadzić kluczowych stanowisk osobami pozyskanymi z dawnych kadr carskich, a nawet klasycznymi imigrantami, głównie z Niemiec.
Ale młody Jarosław pilnością w nauce nie grzeszył, wolał kontestować panujący PRL, za co, dzięki układom ojca, wzorem Jemu podobnej „bananowej młodzieży” czasu PRL, trafił na zsyłkę na odległą prowincję, czyli do białostockiej Filii Uniwersytetu Warszawskiego, dokąd za czasów Edwarda I (sekretarza PZPR) delegowano niesubordynowane progenitury partyjnych kacyków, na tyle kumate, że skończyły jakiekolwiek studia.
       Niestety, potem, wymiksowawszy konkurentów, Jarosław Kaczyński stał się klasycznym uzurpatorem, a nie mając osobiście tak zwanej zdolności wyborczej,
postanowił, wzorem marszałka Piłsudskiego, rządzić Polską „z tylnego siedzenia”, co z kolei spowodowało powielenie drogi, która w ostateczności doprowadziła do politycznego bankructwa II Rp.
Jarosław Kaczyński, stając się klasycznym gensekiem, oczywiście na polskie realia, popełnił kardynalny błąd, identyczny, jaki popełnił po Przewrocie Majowym Józef Piłsudski.

Oparł się na swoich towarzyszach partyjnych z konspiry , ludziach o kwalifikacjach identycznych jakie mieli współpracownicy Piłsudskiego, których sam Naczelnik obsobaczył słowami:
„Wam kury szczać wyprowadzać, a nie politykę robić”!
No bo marszałek Piłsudski słynął z dosadnego i mało dyplomatycznego stylu bycia.
Jarosław Kaczyński na gospodarce się po prostu nie zna,  do tego jest technicznym analfabetą, a że jak każdy uzurpator jest osobą wręcz paranoicznie podejrzliwą,
więc otoczył się takimi osobami, które:
przede wszystkim, nie stanowią realnego zagrożenia dla Jego samodzierżawia;
posiadają cenzus akademicki, więc jeśli w ogóle posiadają jakąkolwiek wiedzę, to tylko teoretyczną, oderwana od realiów;
Posiadają błogosławieństwo od Nadojca Dyrektorissimusa Rydzyka.

        Takim oto zbiegiem okoliczności, gospodarka i finanse Polski padły łupem dawnych towarzyszy partyjnych z Porozumienia Centrum, w tym w dość lepkie, co pokazała sprawnie „zamieciona pod dywan” afera z kaczym geszeftem o nazwie „Telegraf”, rączki Adama Glapińskiego, profesora zwyczajnego, od dość zagadkowym życiorysie, na tyle zagadkowym, że daje on podstawy do śledztwa IPN pod kątem współpracy z PRL-owskim tajniactwem.
No bo, sorry profesorze Glapiński,  ale w roku 1972, aby otrzymać paszport służbowy, czyli uprawniający do odbycia stażu nawet w zakolegowanej z PRL Francji, trzeba było NIE TYLKO podpisać niesławną Deklarację Wyjazdową, ale i zadowolić wymagania oficerów prowadzących, aby po powrocie nie dostać definitywnego „szlabanu”.
Taki to były bowiem parszywe czasy, a Deklaracji Wyjazdowej nie podpisywali TYLKO wcześniej zwerbowani współpracownicy wywiadu, wojskowego lub cywilnego.

Z resztą, Szkoła Główna Planowania i Statystyki w czasach PRL uchodziła za kuźnie kadr nie tylko partyjnego aparatu, ale również PRL-owskich kadr szpiegowskich, więc studenci i kadra dydaktyczna, o ile już nie była zwerbowana, to była bacznie monitorowana.
        Pora na wnioski z naświetlonej sytuacji.
Po wygranych wyborach parlamentarnych, Jarosław Kaczyński mógł samodzielnie utworzyć rząd i stanąć na jego czele, ale wolał zadekować się za plecami klasycznego „bufora”, czyli mało rozgarniętej i rydzykobojnej prowincjuszki, która robiłaby dokładnie to, co jej polecił.
Jednocześnie mógł obsadzić swoimi popychadłami kluczowe stanowiska, na przykład lukratywną synekurę  Prezesa   NBP.
Ten łup dostał się dawnemu aparatczykowi PC, jednemu z ferajny Aferałów czyli środowiska które uważały wprost, że pierwszy milion dolarów najlepiej ukraść, (dobre pytanie, KOMU?!), Adamowi Glapińskiemu.
A profesor Glapiński od razu poupychał swojaków na podległym prezesowi NBP synekurach, na przykład na synekurze szefa Komisji Nadzoru Finansowego, czy przypadających Polsce w międzynarodowych korporacjach finansowych, takich jak Bank Światowy.
Tyle tylko, że kandydatura wręcz gwałtem habilitowanego dra Chrzanowskiego była, delikatnie pisząc mocno nietrafiona! Podobnie jak rekomendacja dla progenitury ministra Kamińskiego, osoby którą od pierdla, za rażące przekraczanie uprawnień,  uchronił Akt Łaski prezydenta Dudy.
Jak donoszą wiarygodne media, dysertacja habilitacyjna dra Chrzanowskiego zebrała niepochlebne recenzje, zarzucono jej plagiat, a także brak walorów naukowej rozprawy, lokując ją bliżej marnej beletrystyki, niż owocu rzetelnej pracy badawczej przyszłego kandydata na prezydencką profesurę.
I tylko osobista obecność prof. Glapińskiego podczas obrad kolegium przyznającego habilitację uratowała przed skandalem ekipę Beaty Szydło. A i tak 17 głosów było „przeciwko” przyznaniu doktorowi Chrzanowskiemu habilitacji.
Gdyby doszło do odrzucenia postulatu habilitacji dra Chrzanowskiego, na co się, zważywszy niepochlebne recenzje dysertacji, zanosiło, doszłoby do kompromitacji prof. Glapińskiego, porównywalnej do sytuacji w której kandydat na rektora uniwersytetu oblałby egzamin maturalny na poziomie podstawowym.
Niestety, jeszcze gorzej wygląda poziom etyki u rekomendowanego przez prezesa NBP Glapińskiego szefa KNF,
 bo NAWET jeśli tylko 30% oskarżeń wysuniętych przez pana Czarneckiego okazałoby się udowodnionymi
,

to i tak odpowiedzialny za politykę monetarną, więc i rozwój gospodarki NBP pod  kaczym dyktatem bardziej przypomina swoim zachowaniem dziś bandę średniowiecznych zbójcerzy, (rycerzy trudniących się regularnie rozbojem na swoich włościach) grasujących na gościńcach, niż godne zaufania i szacunku gremium pilnujące porządku na polskim rynku finansowym.
        Jeszcze gorzej wygląda kazus rekomendacji przez Adama Glapińskiego syna ministra-koordynatora polskiego tajniactwa na lukratywna synekurę w Banku Światowym!
Dla mało obeznanych informacja, że chodzi tu o obsadzenie równie  lukratywnych, co bezproduktywnych synekur w międzynarodowych trustach finansowych, takich jak Bank Światowy, rozdzielonych pomiędzy państwa członkowskie, aby nie darły japy o to, że płacą wygórowane składki, za które pławią się w dostatkach wybrańcy z kraju w którym dany trust ma siedzibę lub oddziały.
Od kandydatów na takie synekury NIE WYMAGA SIĘ zbyt wiele, ważne by operowały sprawnie w mowie i piśmie  ekonomiczno-prawniczym  żargonem języka angielskiego. (Klasycznego języka angielskiego znać wcale nie muszą).
W praktyce tego typu synekury otrzymują osoby u kresu swojej kariery zawodowej, jako swoiste zabezpieczenie emerytalne za swoje zasługi dla państwa delegującego.
A nie, excusez-moi wyrostki, którym ledwo co obeschnął atrament na dyplomie magistra!
        Co na tako rozwój sytuacji uczyni gensek Kaczyński?
Na razie nie wiadomo, czyli, zdaniem Zorra, albo Jarosław Kaczyński źle dobrał poziom konsumpcji win gruzińskich, albo rozwój sytuacji Go po prostu przerósł, bo okazało się, że jednak „białe jest białym, a czarne, czarnym”!
Refleksem wykazał się jedynie premier Morawiecki, który, cytując termin polityczny „obmył się we krwi” szefa KNF, co przyszło mu bardzo łatwo, gdyż dr hab. Chrzanowski był nie z jego drużyny, tylko z drużyny konkurenta o wpływy przy uchu prezesa, „rzuconego na odcinek” NBP.
Wiadomo już, że jak przystało na polityka i do tego polskiego professssora, prezes NBP Glapiński nie zamierza postępować ani przyzwoicie, ani dla dobra publico bono, o postępowaniu honorowym nawet nie wspominając.
Czyli, dopóki go nie wywalą z synekury, nie zamierza z własnej inicjatywy składać dymisji.

Niczym drobny kieszonkowiec z Kercelaka „idzie w zaparte”
Oto kilka jego publicznych wypowiedzi po ujawnieniu afery, (przytoczonych z pamięci, więc mogących nieco słownie odbiegać od oryginalnych wypowiedzi):
„ ...Tak, znam profesora Marka Chrzanowskiego i bardzo wysoko oceniam jego uczciwość i fachowość...”
(Pewnie tak bardzo sobie cenił, że zaryzykował własny autorytet naukowy, osobiście lobbując na rzecz przyznania rzeczonemu habilitacji).
„Nigdy nie rozmawiałem z ministrem Kamińskim na temat posady jego syna”.
(Zdaniem Zorra, NIE MUSIAŁ! Szefowie tajniactwa to zwykle osoby inteligentne i jeśli nie muszą, nie zostawiają śladów swojej nikczemnej działalności. WYSTARCZYŁO, że minister Kamiński przekazał przez funkcjonariuszy osobistej  ochrony prezesa NBP wiadomość treści: „czy pan wie, że jednym z aplikujących o posadę w Banku Światowym jest syn koordynatora służb specjalnych, wcześniej pracujący w Brukseli?”).
        Jedynym rozsądnym „wyjściem z politycznego narożnika” dla PiS
byłoby powołanie sejmowej komisji do wyjaśnienia afery, ale wszystko na to wskazuje, że na takie ryzyko nie jest gotów gensek Kaczyński.
Zdaniem Zorra niesłusznie!

Polityczny przeciwnik raczej nie ma szans na to, że w krótkim czasie znajdzie sześciu na tyle kompetentnych posłów, że oprą się pokusie politycznego show i metodycznie obnażą domniemany układ mafijny, o ile on rzeczywiście istnieje, albo wskażą winowajców ujawnionej korupcji i nepotyzmu.
Bo czas nagli, wybory już za rok, a jak postulowana komisja nie zamknie dochodzenia do ich terminu, dla obecnej opozycji,  lepiej gdyby jej nie powoływano. Czyli kompromitację.
Z drugiej strony, nie wiadomo co gorsze:
jak obecnie, progenitura prominentnego polityka na lukratywnej synekurze państwowej,
czy jak było kiedyś, na lukratywnej posadzie w szemranej spółce?
A było prezesie Kaczyński stosować się do rad i wytycznych towarzysza Lenina i dobrać sobie takich współpracowników, za których nie trzeba się potem wstydzić.

Co do okazania było. Amen
Zorro

el.Zorro
O mnie el.Zorro

Wiem, że nic nie wiem, ale to więcej, niż wykładają na uniwersytetach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka