Trzy czwarte komentarzy opisujących nowych produkt jest niezwykle krytycznych: Nie opłaca się. Nie warto. Z IKZE nie będzie emerytury. I tak dalej. Przede wszystkim krytykowana jest koncepcja odroczenia podatku PIT: z momentu wpłaty na okres wypłat. Narzeka się, że to żadna ulga, że lepiej jest zapłacić podatek na początku, bo w przyszłości podatki mogą wzrosnąć (niektórzy nawet twierdzą, że na pewno wzrosną!). Dodatkowo podkreśla się to, że będziemy musieli płacić podatek na emeryturze – gdy nasze dochody będą niskie, gdy tych pieniędzy będziemy potrzebowali o wiele bardziej niż teraz.
Prawie nikt nie chce zauważyć, że zaproponowane w IKZE rozwiązanie podatkowe – EET (zwolnienie-zwolnienie-opodatkowanie) obowiązuje w I i II filarze. Dlaczego nikt nie postuluje zmiany tego rzekomo niekorzystnego dla nas rozwiązania - nie zaproponuje aby zwiększyć podstawę opodatkowania podatkiem PIT o składki na I i II filar i zwolnić w przyszłości wypłacane emerytury?
Kto z nas na takie rozwiązanie by się zgodził: aby obniżyć bieżący dochód netto w zamian za ulgę podatkową na emeryturze? Jestem przekonany że nikt, także te osoby, które wmawiają sobie i innym, że w planie emerytalnym płacenie podatku na początku jest lepszym rozwiązaniem.
Oczywiście, że idealny byłby model podatkowy EEE – czyli wolna od podatku PIT także wypłata świadczenia. Ale na takie rozwiązanie nie zgodził się ustawodawca i jest ono niezwykle rzadko stosowane na świecie.
Czy model podatkowy EET jest krytycznie oceniany przez klientów? Nic na to nie wskazuje.
IKZE nie jest cudownym produktem. Jednak jest on skazany na sukces z tej prostej przyczyny, że daje nam ulgę bieżącą, daje na zwrot podatku – pieniądze wydarte fiskusowi. Ale nie tylko to się liczy. Większość specjalistów (nie klientów!) bardziej ceni IKE podkreślając: wyższy limit, łatwość obliczenia limitu wpłat (nie w stosunku do indywidualnych dochodów, ale średnich) a także możliwość wypłaty już po 60 roku życia (w IKZE można zawsze i nie ma podatku Belki – także przy wcześniejszym zwrocie, ale o tym niektórzy nie widzą) i większą elastyczność wypłat.
To wszystko prawda, a nawet dodam, że koszty w IKZE są nieco wyższe niż w IKE (różnica nie jest znacząca).
Jednak IKE ma jedną, fundamentalną z punktu widzenia celu oszczędzania, wadę. Co ciekawe prawie nikt jej nie zauważa. W IKE nie ma mechanizmu mobilizującego nas do systematycznego oszczędzania. A to warunek konieczny dobrego planu emerytalnego. Z danych publikowanych przez KNF wynika, że jedynie 25% osób posiadających IKE dokonuje regularnych dopłat. W związku z tym nie mają znaczenia wyższe limity. Nie mają znaczenia bardziej elastyczne warunki wypłat. Nie mają znaczenia nieco niższe koszty, bo z aż 75% IKE nie będziemy mieli dodatkowej emerytury z tej prostej przyczyny, że nie odłożymy odpowiedniej kwoty pieniędzy.
A IKZE? Krytycy podkreślają, że maksymalnie możemy odłożyć nieco ponad 4000 zł a w IKE ponad 10000. W IKZE jednak zawsze będziemy odkładać – rok w rok. Dlaczego? Jeżeli w pierwszym roku na ulgę w podatku PIT skusi się milion Polaków (po pierwszym miesiącu widać, że to niezbyt optymistyczna prognoza) – otrzyma zwrot podatku w połowie 2013 roku, to czy nie zechce skorzystać z tej ulgi w następnym roku i w kolejnych?
Jestem przekonany, że 90% Polaków będzie w każdym roku dokonywać odpowiedniego odpisu – o ile będzie miała podstawę: otrzyma dochód, od którego będzie naliczana składka na ubezpieczenie emerytalne. I na tym polega fenomen IKZE.
Dlatego niemal wszędzie na świecie w dobrowolnych planach emerytalnym stosuje się model podatkowy EET, który nie zmusza ale skutecznie zachęca nas do corocznego dokonywania wpłat.
wpis pochodzi ze strony www.unionklub.pl
Inne tematy w dziale Gospodarka