Zaglądając do Salonu 24 przyjrzałem się dyskusji jaka się toczy pod ostatnim wpisem Tomasza Terlikowskiego. Autor w swoim komentarzu dopuścił się czegoś co w oczach wielu stanowi słowozbrodnie. Podając szereg faktów postawił kilka znaków zapytania co do dobrej woli rosyjskich władz w kwestii katastrofy prezydenckiego samolotu w Smoleńsku. Jako jeden z pierwszych w polemikę wszedł profesor Sadurski. Uczynił to w stylu wielce wątpliwym. Stylu, który w mojej opinii degraduję dyskurs publiczny w Polsce i sprowadza go do poziomu emocjonalnych warknięć i rechotu.
Teoretycznie każdy akademik powinien mieć swoją metodę przekazywania wiedzy i poglądów. Metodę efektywną. Opartą na wiedzy i logice. W przypadku Tragedii Smoleńskiej wiedza jest fragmentaryczna. Logika natomiast nasuwa bardzo wiele możliwości, z których – niestety – część może być szalenie niekorzystna dla Rosjan. Tymczasem profesor Sadurski z góry eliminuje tego typu możliwości odmawiając im jakiegokolwiek prawdopodobieństwa. Robi to zresztą przy pomocy argumentów pozamerytorycznych. Emocjonalnych trików, które mają więcej wspólnego z erystyką aniżeli z rzetelną wymianą zdań.
To co najbardziej irytuje to kompletny brak konsekwencji i lekceważenie zasad jakie powinny obowiązywać w debacie. Sadurski odnosi się do realnych argumentów i w gruncie rzeczy prostych pytań z szyderstwem i oburzeniem. Ani razu nie podejmuję próby rzetelnej polemiki. Nie podaje kontrargumentów, nie tworzy antytez, nie rozpatruje podanych hipotez w kategorii prawdopodobieństwa. Uprawia jedynie negację uciekając się naprzemiennie do żałobnych emocji i atawistycznego rechotu co samo w sobie jest czymś zdumiewającym. Wyśmiewanie i zgorszenie w przypadku rzetelnej debaty nigdy nie idą ze sobą w parze. Taki mix może występować w kabaretach. Nie tam gdzie dyskutuje się o problemach życia i śmierci.
Charakterystycznym rysem jest notoryczne u Sadurskiego ustosunkowywanie się do argumentów i słów nie wypowiedzianych przez adwersarza. Już w swoim pierwszym komentarzu Sadurski wyśmiewając Terlikowskiego polemizuje z czymś o czym ten absolutnie nie wspomina („No wlasnie, I jeszcze ta mgla. Najpierw jej nie bylo, a potem byla. Widzial to kto? Zrobili sztuczna mgle. Laserami. (...) ”). Po szyderstwach przychodzi kolej na gniew. W dalszej częsci dyskusji Sadurski wypowiadając się o wątpliwościach Terlikowskiego przyrównuje je do „oburzających harców na grobach”.
I jeszcze jeden kamyczek do ogródka. Profesor Sadurski w swoim ostatnim tekście w „Rzeczpospolitej”, w którym m.in. polemizował z Profesorem Krasnodębskim, pisał co następuję: „W dużo silniejszym natężeniu, w akompaniamencie złości, agresji i inwektyw, ten sam ton pojawił się w artykule Zdzisława Krasnodębskiego (...)”. Tak się składa, że przeczytałem ten artykuł. Co do złości i agresji można się spierać (moim zdaniem gorycz i pogarda to nie to samo co złość i agresja). Co do inwektyw Sadurski całkowicie pomija fakt, że są one wyliczane w kontekście sytuacji, które spotykały nieżyjącą głowę państwa. W tekście Krasnodębskiego nie ma ani jednej obelgi pod adresem adwersarzy czy też jak kto woli ludzi, do których felieton jest kierowany (konkretnych ludzi). Są natomiast cytaty wypowiedzi chamskich i obelżywych wobec ś.p. Prezydenta i tych, którzy się odważyli w sposób publiczny okazać mu sympatie. To pewna różnica, która bardzo wiele zmienia. Różnica, o której Sadurski w swoim tekście nie wspomina ani słowem.
Podsumujmy. Zginęło 96 osób. Wśród nich Ci, którzy byli najważniejsi dla Państwa Polskiego. Jest czymś oczywistym i jak najbardziej uprawnionym, że w takiej sytuacji ludzie pytają jak to się stało. Są podnoszone wątpliwości. Tworzy się mniej lub bardziej prawdopodobne możliwości biegu zdarzeń. Wynikające z tego pytania wymagają rzetelnego potraktowania. Tymczasem cześć uczestników naszej debaty objawia coś co można określić mianem selektywnej wrażliwości. Z całą powagą rozpatrują mało prawdopodobny scenariusz (co ciekawe autorstwa Rosjan) mówiący o przymuszaniu przez Prezydenta Kaczyńskiego załogi samolotu do lądowania i wyśmiewają możliwości fatalnego ciągu zdarzeń, z których przynajmniej część może być winą Rosjan. I robią to w momencie kiedy coraz więcej faktów wskazuje na to, że obsługa smoleńskiego lotniska była niechlujna a sami Rosjanie już kilkakrotnie wprowadzili polskie i światowe media w błąd.
Pozdrawiam
PS: Wczoraj miałem okazję rozmawiać ze swoim przyjacielem z Chicago. Jako Amerykanin nie był zorientowany w meandrach polityki Europy Centralnej. Zadał mi natomiast jedno pytanie: „Czy to prawda, że do katastrofy doszło ponieważ Prezydent RP zmusił pilotów do lądowania?”.
Inne tematy w dziale Polityka