Jakąś odpowiedź na to pytanie można znaleźć w poniższej prezentacji.
Ale co mnie szczególnie interesuje, to w jakim stopniu nasze władze są zorientowane w sytuacji zmian w najbliższych latach.
Kiedy patrzę na ten cały państwowy bajzlownik, te krótkowzroczne dryblingi ludzi, którzy z definicji powinni patrzeć dalekowzrocznie, to dreszczy dostaję.
Za kilka lat staniemy wobec gruntownych zmian i nie będziemy ich podmiotem (grupowym, państwowym) tylko przedmiotem. A zdarzy się to bardzo prosto, bajzlownik stworzy taki syf, że każde rozwiązanie, dające nadzieję wydostania się z tego syfu, będzie zaakceptowane przez lud/suwerena. I o to chyba chodzi, pasożyty mają zabić organizm (państwo), a jego mięso wchłoną padlinożercy.
Ale póki co, wrzucam filmik prezentujący możliwe przyszłe zmiany. Panie Morawiecki, zamiast smalić nam jakieś koszałki-opałki technologiczne, zapoznaj pan się z tymi zagadnieniami z filmiku, uderz się w pierś i zastanów, gdzie w tej zmianie jest Polska. Wprowadzenie kilku gadgetów technologicznych nic tu nie zmieni (a i te gadety wkrótce padną) trzeba gruntownie zmienić system państwa, aby być przygotowanym na zmiany. Ale kto u nas to robi? Wodziś musi porządnie dostać pałą w łeb, aby pomyśleć o zmianach. Wodzusiom jest przecież teraz dobrze.
Obyśmy się nie zdziwili myśląc, że Niemcy usnęłi w rozwoju.
Jeżeli nie wolno nam robić gruntownej zmiany, to przynajmniej powinniśmy zaimplementować do Polski chiński system produkcji partnerskiej i dostosować go do wymogów internetu (wielu pisze o sieciach partnerskich). Ale my w Polsce powinniśmy w tym osiągnąć doskonałość, bo to zaprocentuje na wielu polach w przyszłości. To na początek.
Komentarze