...ze szpitala.
A gawiedź cała w pąsach , probuje od dwóch dni śledzić , dochodzić , co też takiego chciał powiedzieć Pan prokurator , półkownik Przybył , tym swoim pełnym desperackiej nonszalancji aktem. Pierwsze reakcje dociekliwych jak zwykle salonowych blogerów , obracały się wokół koncepcji , że facet nie wytrzymał najpewniej presji posmoleńskiej , nacisków uwikłanych w mataczenie zwierzchników , itp...Wiadomo, maskirowka...Po jakimś czasie , okazało się ,ze prokurator Przybył za chwile będzie ze szpitala wybywał oraz , ze czuje się wcale ,wcale i , że pocharatał sobie jedynie pulchne policzki.Całą tę dziwaczną sprawę dodatkowo skomplikowała wiadomość , że ponoć to wszystko w obronie oskarzanego o rusofilskie zapędy prokuratora Parulskiego...No i od razu Przybył został odrzucony przez niedawnych obrońcow jak trędowaty jakiś ...
”Phi, skaleczył się jedynie w ryj...Wielki mi bohater...”
– w takim mniej więcej duchu kpił u siebie bloger Seawolf i słusznie zresztą , poniekąd. Chciał sobie prokurator Przybył poszaleć w aurze romantycznego bohatera , przyhamletyzować...?...To sobie poszalał i przyhamletyzował , z dobrodziejstwem inwentarza.
Ach...gdyby prokurator się narpawdę zabił i podtopił przy tym w politycznym szambie , (choć z lekka, choć małą insynuacyjką ) ekipę Tuska to miałby szanse zostać męczennikiem a tak...?... A już cholera witał się z gąską...
Jaka jest prawda? Ziemkiewicz pisze ,ze mamy do czynienia ze świrem , nie wiem skąd RAZ o tym wie , ja tego nie wiem. Pewnie nie dowiemy się nigdy .Pewien natomiast jestem ,ze powstanie na ten temat mnówstwo najrożniejszych i najbardziej sensacyjnych interpretacji, zwłaszcza tu na Salonie.Zresztą ..., róznorakie spiski , to już się robi powoli taka nasza salonowa specialite de la maison ...
A co ja myślę...? Nie wiem ...pewnie kolejny już raz sprawdza się stara zasada , ze jeżeli nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze... Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego ,ze niewiele takie stwierdzenie wyjaśnia. Trudno –mógł się Przybył precyzyjniej wyrażać , tym bardziej ,ze niewiele miał do stracenia , skoro miał za chwilę wylądować w krainie wiecznych łowów,prawda? Cała ta jego tajemnicza narracja , w kontekscie jego poźniejszego i nieudanego „złotego strzału„ stawia go bardziej w szeregu groteskowych komediantow , niż honorowych obrońcow honoru polskiego zołnierza. Czy chciał się zabić ? Czy jest to element mistyfikacji? Jezeli tak to jakiej? Przyznaję- nie wiem ...
Wiem natomiast jedno- jest to z pewnoscią efekt degrengolady elit , trapiącej naszą ukochaną ojczyznę od lat.
Możnaby (choć dla niektórych zabrzmi to nieco nieelegancko) sparafrazować powiedzenie obecnego Prezydenta RP „ Jaki honor zołnierza taki strzał w łeb ”...( jezeli prezydentowi wolno to mnie nie?)
Przed wojną mawiało się ,ze kiedy polski oficer wdepnął w guano w obecności kobiety , to strzelał sobie w łeb.
III RP ma szanse nieco zmodyfikować starą wersję , która mogłaby brzmieć mniej więcej tak...
„Dawniej (w III RP ),kiedy zołnierz chciał bronić oficerskiego honoru , to strzelał sobie w policzek a poźniej mu go zszywali i szedł na drugi dzień do chaty.”
Ku chwale ojczyzny!!!
Inne tematy w dziale Polityka