Mam chwilę dziś wreszcie czasu, więc piszę. Spotkaliśmy się rodzinnie w zeszłym tygodniu. Pisząc "śmy" mam na mysli rodzeństwo.Okazją ku temu była pierwsza komunia jednego z dzieciakow ,jednego z braci :-). Impreza fajna, familijna, pogoda wypasiona ,wszyscy sami swoi, pojawiło się dawno nie widziane a liczne rodzeństwo.Głownie bracia ale nie zabrako i siostry. Kiedy jużeśmy się w sprawach bieżących nagadali jakimś swędem wkradł się w dyskusję temat smoleńskiej katastrofy a konkretnie wersja zamachu. Własciwie braci to bardziej pasjonowało , siostra z rezerwą, własciwą roztropnym kobietom raczej przysłuchiwała się i "zbierała dane" , po to , zeby w nieznanej przyszłosci zaprezentować swoje (zazwyczaj wywazone) zdanie. Wsrod Panow stanowiących tresć mojego rodzenstwa a obecnych w trakcie tej dyskusji dwoch było wobec możliwosci zamachu daleko sceptycznych ( w tym ja), jeden mocno, mocno w taka możliwosć wątpiący ,jeden o takim właśnie przebiegu spraw przekonany ( z wykształcenia historyk) i jeszcze jeden ,ktory podzielał jego opinię choć nie tak radykalnie.I bądź tu człowieku w Polszcze mundry.Bracia , razem wychowani, w tym samym domu w podobnych warunkach a opinie było nie było w sprawach zasadniczych- różne .Sama dyskusja była wartka ,zeby nie powiedzieć momentami ostra jak to miedzy nami bywa , bez taryfy ulgowej.Z taryfy korzystać moze jedynie siostra ale Ona akurat (jak już pisałem) skwapliwie w tej sprawie głosu nie zabierała.Co innego jej mąż pilot-amator ,praktyk , własciciel niewielkiego samolotu , ktory uwaza ,ze lądowanie w takich warunkach jak w Smoleńsku wtedy, było proszeniem sie o katastrofę.
I co wynikło z całej tej gadki ,z całej tej pełnej pasji i temperamentu rozmowy?
Ano nic.Nikt nie został do niczego przekonany choć argumenty jednej i drugiej strony chwilami robiły wrażenie zwłaszcza na tych ,ktorzy byli ich autorami. Finał jednak był taki ,ze jeden z braci, ten ktory uwaza ,ze zamach miał miejsce pojechał po wszystkim wraz ze mną do mojego domu, spał u mnie i wspolnie obejrzeliśmy finał Ligii Mistrzow, nie wspominając już ani słowem o Smoleńsku.Tak jakoś naturalnie ,daliśmy sobie spokoj z tym tematem.
I w zasadzie nie przeszkadza mi ,ze jeden z moich braci ( własciwie dwoch i pół) jest przekonany , ze katastrofa na Siewiernym była efektem zamachu.To jest moj brat i ma prawo myśleć sobie co chce, w zaden sposob nie jest to w stanie wpłynąć na relacje miedzy nami.A ,ze mamy inn e zdania i mamy o czym czasami pogardłować?
Jak to było ...? "Uczmy się pięknie różnić" ...,czy jakoś tak...?
Tekst ten dedykuje Wywczasowi, ktorego lubiłem czasami poczytać i ktorego przyczyny odejścia wydaje mi się ,ze rozumiem."Wydaje mi się" - bo jaka jest prawda wie tylko sam Wywczas i Bog w niebiesiech.
Inne tematy w dziale Polityka