Już zawsze będzie mi przypominać wczesne lata dziecięce, kiedy to ferie szkolne trwały od dnia przed Wigilią aż do Święta Trzech Króli właśnie. A czas ten był wykorzystywany na spotkania i zjazdy rodzinne. Ze względu na pracę rodziców dzieci lądowały u dziadków i to są najmilsze wspomnienia. Krewni, znajomi i przyjaciele, zjeżdżający nieraz z odległych stron, wspomnienia przedwojenne, no i maluchy zasłuchane w te opowieści.
Jak to się od drugiego dnia Świąt aż do Trzech Króli jechało orszakiem, saniami, od dworu do dworu.... Śnieg, zawieja, konie lecą przez pola... Wołyń...

Mędrcy świata, monarchowie,
gdzie śpiesznie dążycie?
Powiedzcież nam, Trzej Królowie,
chcecie widzieć Dziecię?
Ono w żłobie nie ma tronu
i berła nie dzierży,
a proroctwo Jego zgonu
już się w świecie szerzy.
Mędrcy świata, złość okrutna
Dziecię prześladuje,
wieść okropna, wieść to smutna,
Herod spisek knuje.
Nic monarchów nie odstrasza,
do Betlejem śpieszą,
gwiazda Zbawcę im ogłasza,
nadzieją się cieszą.
Przed Maryją stają społem,
niosą Panu dary,
przed Jezusem biją czołem,
składają ofiary.
Trzykroć szczęśliwi Królowie,
któż wam nie zazdrości?
Cóż my damy, kto nam powie,
pałając z miłości?
Inne tematy w dziale Rozmaitości