No tak, mnie się wszystko z polityką kojarzy, co zrobić, taki przypadek chorobowy. Oczywiście nijak to się nie ma do poglądów naszej przesympatycznej zawodniczki. Natomiast analiza jej ostatnich biegów to rzecz bardzo przydatna, właśnie w polityce.
Przypomnijmy.
Najpierw bieg wczorajszy – od początku było wiadomo, że team Norweżek da z siebie wszystko, żeby Justynę zablokować. I co się dzieje? Oto rusza jak rakieta Norweżka Johaug, ale jednocześnie niesamowicie ostro rozpoczyna bieg Amerykanka Randall. Ta ostatnia jest sprinterką, wiadomo, że nie ma szans na tym dystansie. Ale przez pierwsze cztery kilometry najpierw biegnie obok Kowalczyk, a potem skutecznie zasłania jej plecy, tak skutecznie, że atak Norweżek zostaje zablokowany, pozostaje normalna, uczciwa walka dwóch najlepszych.
I bieg dzisiejszy - przez chwilę Marit Bjoergen nawet prowadzi, nagle Justyna zrywa się do przodu i rywalka nie ma już szans na dogonienie, mimo podejmowanych wysiłków.
A gdzie tu polityka? A proszę bardzo!
Bieg pierwszy > teren wyrównany, raz w górę, raz w dół, wiadomo, że Bjoergen nadrabia w zjazdach to, co Kowalczyk wypracuje w podbiegach. Walka wyrównana, gdyby nie silny team Norweżek, blokujący naszą zawodniczkę. Moim zdaniem bez Randall mogła im nie dać rady. Wnioski:
Kiedy sytuacja jest „przeciętna” (raz w górę, raz w dół), wszystko zależy od tego, czy masz zdeterminowanego sojusznika w walce ze zmobilizowanym, większym liczebnie przeciwnikiem. Sojusznika, który nie żąda profitów ani nie licytuje przyszłych korzyści, po prostu pomaga ci, żeby wyrównać twoje szanse. Taki sojusznik może przesądzić o twoim zwycięstwie.
W takim świetle radzę przeanalizować zachowania różnych „arcypolskich” i „arcykatolickich” konkurentów Kaczyńskiego w ostatnich wyborach.
Bieg drugi > najpierw obiło mi się o uszy w trakcie transmisji, jak to Norwegowie wykonali skrupulatne analizy wszystkich poprzednich wspólnych biegów i wyszło im, że Bjoergen ma znaczącą przewagę.
A teraz wyobraźcie sobie, że zamiast biegu byłyby „wybory” kibiców – jak myślicie, kto by je wygrał po takiej analizie???
Ale oczywiście był bieg, i oczywiście było pewne, że Kowalczyk go wygra. Dlaczego?
Bo to była specyficzna trasa, wyjątkowa i nietypowa, potwornie trudna, bo prawie połowa ostro pod górę, bez żadnego odpoczynku, z idiotycznymi zakrętami itp. Justyna idealnie wybrała moment, w którym Norweżka na chwilę padła. Wiedziała, kiedy to się stanie. Dlaczego mogła to zrobić?
Bo jest góralką.
A wiecie czym się różni góral od normalnego człowieka? Ja wiem, bo mam w domu. Im jest wszystko jedno, czy oni pod górę czy w dół lecą – owszem, męczą się im mięśnie tak samo, ale już płuca nie reagują tak, jak nam - ceprom. Każdy normalny, nawet najlepiej przygotowany człowiek, ma przy takim podejściu moment bezdechu. I to słychać. Potem łapie tzw. drugi oddech i już jest OK.
A góral, cholera, nie ma tego momentu :)
I to jest kolejna ważna uwaga dla polityków – jak jest ostro pod górę, kiedy sytuacja wewnętrzna robi się naprawdę trudna, wygrywa ten, który jest przyzwyczajony do wiecznego wdrapywania się pod górę. Trzeba tylko wyczuć moment „bezdechu” przeciwnika.
Justyna przeleciała tę trasę na treningu, zna Bjoergen doskonale, wiedziała, kiedy tamta może „stracić” oddech i wykorzystała ten moment rewelacyjnie. Radziłabym naszym politykom po prawej stronie przeanalizować te sytuacje po wielokroć, może się czegoś nauczą.
A Justyna?
Jest REWELACYJNA!! Ma niesamowitą formę fizyczną i fantastycznie pracujący mózg! Jak to góralka :)
Inne tematy w dziale Polityka