Nie cenzurować ani oceniać z powodu tytułu proszę – określenie „szlag/szlak trafi” ma staropolski rodowód i oznaczało ni mnie ni więcej tylko wylew krwi do mózgu lub inny gwałtowny atak powodujący paraliż lub śmierć. Stąd powiedzenie „ szlag go trafił na miejscu”, oznaczające, że po powzięciu np. jakiejś wiadomości ktoś po prostu zszedł.
I nie pytajcie mnie skąd to wiem, bo nie pamiętam źródła.
A czemu mnie ma trafić? Już wyjaśniam.
Otwieram komputer, przelatuję sobie po informacjach i zaczynam czuć gwałtowną potrzebę rzucenia komputerem o ścianę. Niestety, rzucić nie mogę, bo mi ta maszyna również do pracy służy. No i kasy szkoda. I tak walczące ze sobą emocja i rozum powodują, że mi ciśnienie rośnie, a więc wyrażona w tytule obawa całkiem uzasadniona....
A czemuż to – zapyta PT Czytelnik. Już wyjaśniam.
1. Zupełnie ogłupiająca ilość reklam na każdej otwieranej stronie, latających i piszczących, do tego tak nieprawdopodobnie prostackich i prymitywnych w formie, że moje poczucie estetyki wyje.
2. Informacje podawane w formie „groch z kapustą”, przelatuje to bez ładu i składu, bez jakiejkolwiek próby posegregowania wg treści i wagi, wszystko jak kasza. Wybuch wojny atomowej miedzy nosem celebrytki i wyzwiskami polityka. Dno poznawcze.
3. Portale informacyjno-publicystyczne silą się na bycie "Huffington Post", czyli dużo wrzaskliwie i kolorowo, treść żadna, wyskrobuj człowieku z trudem jakieś informacje.
W tym bałaganie, żeby nie użyć mocniejszego słowa, Salon 24 i tak jawi się jak cisza w oku cyklonu, a właściwie jawiłby się, gdyby nie....
Tu apel do Szanownych Właścicieli >
tylko nic Panowie nie zmieniajcie!!! Nie unowocześniajcie i nie bądźcie bardziej kolorowi i wrzaskliwi, błagam!!!!!
....gdyby nie fakt, że coraz więcej tu notek dwu-, trzyzdaniowych, coraz więcej bzdurzenia i awantur bez sensu.
Przykład 1. Odlot.
Trwająca od miesięcy, w kółko powtarzana dyskusja o szczegółach tragedii smoleńskiej. Na początku było to bardzo ważne wobec kłamstw władzy. Potem powstała słynna księga smoleńska. To była świetna robota wielu znakomitych blogerów. Na co dzień trzeba o tym przypominać, to jasne.
Ale ta idiotyczna dyskusja o maskirowce, szczegółach technicznych itp. to jakaś paranoja! Fachowcy, cholera – od brzozy, od skrzydła, w ogóle od wszelkich praw fizyki i nie tylko. Do policzenia prostej belki żelbetowej „na piechotę” potrzeba pół strony wzorów – a tu proszę, szast-prast, kilka cyfr i literek i dyskutują z wynikami programów komputerowych wartych setki tysięcy dolarów. Trzeba mieć coś z mózgiem, żeby takie coś uprawiać.
Przykład 2. Magiel.
Zamordowana dziewczynka, przerażająca tragedia. Nie ma mowy o odrobinie choćby wyczucia, każdy musi coś skrobnąć, któryś już dzień trwa maglowanie.
Przykład 3. Małpowanie.
Notoryczne. Główne zainteresowanie budzi, co powiedziała Monika O. albo inny Morozowski czy Żakowski. I polemika na okrągło, na lewo i na prawo – jak Monisia nic nie powie, to nie o czym czytać.
Przykład 4. Prostactwo.
Tu będzie o śmierci noblistki. Czy doprawdy nie można wyrazić swoich uczuć inaczej jak poprzez wyzwiska? Czy znajomość języka jest tak słaba, że nie można użyć słów eleganckich, właściwych do sytuacji?
Owszem, ciągle są tu starzy zawodnicy, którzy potrafią każdą swoją myśl zapisać po prostu w dobrej formie, „nadać właściwe rzeczy słowo”, posłużyć się ironią, przenośnią, znaleźć głębszy kontekst w aktualnych informacjach. Ale już ich prawie nie widać spod zalewu radosnych wrzasków, o których tylko tyle można powiedzieć, że autor nauczył się pisać i właśnie to wszystkim chce oznajmić.
Bylejakość nas zalewa zewsząd. I narasta w tempie geometrycznym. Ja wiem, że to nie wina blogerów, zwłaszcza początkujących – to wina wzorców płynących z głównych mediów. Chcesz zaistnieć – wrzeszcz, inaczej cię nie zauważą.
Ale to nieprawda!
Żeby nie było, że się wymądrzam - też nie jestem bez winy, choć się staram. Chcę zwrócić uwagę na jedno > to jest samonapędzające się zjawisko. Totalne nakręcanie się. Im bardziej na co dzień jest bez sensu, tym szybciej kręci się ta karuzela. Kręci się „zamiast”. Czasem niektórzy nie wytrzymują i wtedy mogą się zdarzyć nawet tragedie – tak to działa. Nie można przebywać 24 godz/dobę w dyskotece, od takiego czegoś każdy zgłupieje.
Skąd temat notki?
Dzisiaj, po trzech dniach ostrych mrozów zamarzła już woda w prysznicu, wysiadł elektryczny grzejnik i jeden z komputerów, auto nie odpaliło, nie mam kasy, bo nie mam czym dojechać do bankomatu, w szkole padł piec centralnego.
Poszłam sobie na piechotkę do miejscowego sklepiku, wzięłam zakupy „na zeszyt” i pomyślałam sobie, jak łatwo rozsypuje się nasza cywilizacja pod wpływem głupiego mrozu, ot dwadzieścia parę stopni poniżej zera i leżymy. Jak krucha jest ta wrzaskliwa, kolorowa warstewka. Bo tylko pomyślcie – przelatuje blisko jakaś kometa i wysiada prąd na całym świecie na trzy dni, wyobrażacie to sobie???
Teraz ważny jest piec i opał, zapasy w piwnicy, zaprzyjaźniony sklepik, ciepłe buty. Nie trzeba się spieszyć, bo i tak nigdzie się nie da dojechać.
Po prostu zima. Żadne globalne ocieplenie nie przyjdzie nam na pomoc. I dzięki Bogu! Powraca równowaga.
Inne tematy w dziale Rozmaitości