Niepomiernie mnie wzrusza troska obywateli o swoich rządzących. Co i rusz czytamy a to o kłopotach Tuska, a to o troskach Nowaka. Tu coś Graś chlapnie, tam Kopacz coś napomknie. Naród rozważa każde słowo i drgnienie powieki, z zachwytem, lub zgrozą, zależnie od poglądów.
Naród śledzi życie i kłopoty/sukcesy dawnych i nowych „wybrańców” demokracji, naród się wścieka lub chwali, śmieje się lub protestuje, a wszystko w jakiejś złudnej nadziei, że to coś da.....
Narodzie kochany! Porzuć nadzieję, twoja władza ma cię tam, gdzie słońce nie dochodzi, a większość ich kompletnie pokracznych wypowiedzi jest tylko po to, żebyś sobie, Narodzie, powrzeszczał, ponarzekał i się zmęczył.
Te wszystkie Tuski, Wałęsy i inne „wielkie postacie” to jeden wielki humbug. Doprawdy powstania III RP nie spowodowała współpraca Wałęsy z SB, tylko układ zawarty jeszcze przed Okrągłym Stołem, który stał się przykrywką tego porozumienia.
Większość tych „wielkich” to faceci, którzy przez przypadek znaleźli się na peronie, jak znowu ruszała machina dziejów, no i byli na tyle sprytni, żeby wskoczyć i na tyle przydatni, żeby zostać w tym pociągu. Całość wyreżyserowana jeszcze za ZSRR tym się charakteryzuje, że jak mówi stare powiedzonko > „.....jesteśmy jak ten największy pechowiec wszechczasów, Gagarin, co to zasuwał naokoło globu, a i tak wylądował w Sowietach...”
Pierwsza ekipa, która próbowała to zmienić, została zmieciona przez zamach stanu.
Druga została skutecznie wyeliminowana z gry w Smoleńsku.
Nieszczęście polega tak naprawdę na tym, że architekci „nowego ładu” potrafią tylko robić krótkie „pieredyszki”, zielonego pojęcia nie mając o tym, jak faktycznie działa nowoczesne, sprawne państwo. Dlatego nic tu nie wychodzi, bo wyjść nie może – trudno wymagać od złodzieja, żeby nagle zaczął uczciwie i ciężko pracować i żeby jeszcze wiedział, jak to robić.
Większość narodu też żyje na zasadzie > załapać, co się da, bo jutro może się nie udać.
Ergo – całość przypomina stary PGR po transformacji.
I nie widać szans na poprawę, bo zniszczenia zarówno w sferze majątkowej, jak organizacyjnej i mentalnej zaszły doprawdy za daleko. Nie jesteśmy w stanie wydobyć się z tego, bo obowiązująca mentalność nie pozwoli.
Biurokratyczne państwo niewolników – ot, do czegośmy doszli....
Z własną hierarchią, własnymi „nowymi ruskimi”, własną „nową arystokracją”. Zaczynam się przychylać do opinii znanego tu swego czasu Mr Offa, który przez dłuższy czas próbował mi udowodnić, że potomkowie Szeli wygrali i żadnego powrotu do pańskiej Polski nie będzie.
Patrzę na zniszczenia ostatnich 10 lat poczynione w szkolnictwie wyższym i myślę sobie, ze choćby nie wiem jak się starać, to już się nie odtworzy dawnej tradycji akademickiej, bo po prostu już nie ma kim. Bylejakość wygrała na całej linii. Schowała się za bardzo wzniośle brzmiącymi hasłami i intensywnie próbuje stworzyć coś na kształt normy ISO dla produktu zwanego „absolwentem uczelni”.
Limes inferior połączone z planetą małp.
Inne tematy w dziale Polityka