Wydawca polonijnego pisma
skrzyżowanie połykacza ognia
z cudotwórca mówi:
czy pan myśli, ze ja wierszy nie lubię
lubię
ale kto dzisiaj czyta poezje
prędzej pan kijem Wiśle zawrócisz
niż kielbasiasz da reklamę do gazety
z wierszami
prędzej Bałtyk wyschnie niż adwokat
da reklamę do gazety z wierszami
panie
jak nagiej panienki na okładkę nie dam
nikt na gazetę nie spojrzy
magistry, inzyniery, lekarze, dentyści
właściciele firm polonijnych, agencje pracy
ubezpieczeniowe, sprzedawcy domów
biura podroży, czyli tak zwana
polonijna inteligencja
to holota
w ogóle nie kupują prasy
panie mówienie o wierszach
to kwadratura kola
liczenie ile diabłów zmieści się
na końcu szpilki
walenie się mlodkiem w głowę
i mówienie, ze po każdym
uderzeniu jestem mądrzejszy
tak mi opowiadał fachowiec
od prasy polonijnej w Ameryce
któremu jeszcze w Polsce
ZOMO
wybiło ząb mądrości
Polski patriota w Ameryce
Pewnym krokiem wszedł do kawiarni,
na umówione spotkanie ze znajomymi Amerykanami,
/nic o jego ojczyźnie nie wiedzieli,
nawet gdzie ona jest, gdzieś blisko Rosji,
chyba/.
On pochodził z kraju o tysiącletniej tradycji,
pięknej historii, gdzie mieszka tradycja
całowania kobiet na dzień dobry
i na do widzenia, dumny z siebie i ojczyzny,
patrzył na nich z politowaniem i wyższością.
Był młody i piękny, subtelny, dobrze ułożony,
rano kształcił się
popołudniami przesiadywał w kawiarniach,
tam gdzie ludzki gwar i muzyka mieszka,
wieczorem ciężko pracował w brygadzie
sprzątającej wielkie sklepy,
tam wysiłek mięśni i pot zamieniał na
pieniądze, chleb i wino.
Amerykańskim znajomym opowiadał
same chwały o swojej ojczyźnie,
niezliczone pochlebstwa, sukcesy,
najpiękniejsze momenty jej historii,
o niesprawiedliwości jaka ja spotkała
dowodził jej prawości. Bezszelestnie
płynęły jego słowa poprzez pola i laki,
szybowały ponad górami i miastami,
dźwięk ich mieszał się z tupotem nóg,
galopem końskich kopyt, warkotem czołgów.
Oni nie widzieli sensu w tym co on mówił,
ani niezwykłych czynów bohaterskich
jego rodaków, jakieś tam nie potrzebne żale,
fatum ciążące nad jego ojczyzna
wygrane bitwy, przegrane wojny
Widzieli jak bladł i jaki sprawiają mu ból
mówiąc:
nic o twoim kraju nie wiemy poza tym
ze słyniecie w świecie z kiełbasy i pierogów.
Autor: Adam Lizakowski
Try to be Meraki, - means “to do something with soul, creativity, or love”
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura