BOŻENA PTAK
***
Boję się
że znowu zachce mi się żyć
lustro staje się tylko lustrem
odbicie odbiciem
siwe włosy znowu można przefarbować
i skrócić
wygładzić czas na twarzy
zrobić krok
w kierunku nowych marzeń
pies merda do mnie
wesołym ogonem
słońce pod stopami
układa wszystkie cienie
znowu gramy jak dzieci
w zielone
i na nic nie jest za późno
aż do jesieni
***
Na twoje imieniny
Przed kolejną ucieczką
do ucieczki następnej
zawsze mi drzwi otwierasz
to żegnasz mnie
to czekasz
z ciepłą dłonią
na progu
naszej nowej miłości
to nic że znowu milczysz
nie przepraszasz nie wybaczasz
nie dziękujesz
tylko tak zwyczajnie
w oczy patrzysz
i ludzką dobrocią
moje drogi donikąd oświetlasz
nigdy nie pozwalając
uciec aż do piekła
czasami śmiejesz się ze mnie
do nieba słońce przypinasz
smażysz jajecznicę z jazzem
na drugie śniadanie
i wyobrażasz mi się całkiem inny
niż wczoraj
***
Szczęśliwa para
tak mówili ludzie
on się stara o codzienny byt
a ona doskonale gotuje
mają udane dzieci
dwie córeczki i syna
dom z garażem pod miastem
więc dlaczego się powiesiła
na sznurku mocno splecionym
marzeniami