Europa Wolnych Ojczyzn Europa Wolnych Ojczyzn
122
BLOG

Konzentrationslager Plaszow bei Krakau,

Europa Wolnych Ojczyzn Europa Wolnych Ojczyzn Polityka Obserwuj notkę 2

Konzentrationslager Plaszow bei Krakau, czyli Marsz (Dobrej) Pamięci

Na dzień przed Marszem Pamięci, którego uczestnicy planowali w 67 rocznicę likwidacji krakowskiego getta pokonać historyczny, liczący cztery kilometry szlak z Placu Zgody (dziś Bohaterów Getta) do Płaszowa odkryto, że oto w miejscu zakończenia przewidywanych uroczystości, a więc na terenie dawnego niemieckiego obozu Konzentrationslager Plaszow bei Krakau doszło do swoistej profanacji.

Otóż „nieznani sprawcy” namalowali na pomniku swastyki i nabazgrali „niemieckojęzyczne” napisy „Jude raus! i „Hitler good”.
 
Jak zwykle bywa w takich przypadkach, sprawą zajęły się media i wiadomości najpierw
o straszliwym odkryciu, później całonocnym zmywaniu, a na koniec odbytej imprezie znalazły się na wszystkich czołówkach. Wywiady, dywagacje, lamenty…
 
Kiedy jednak po raz kolejny powtarza się ta sama sytuacja, w której niby to Polacy mają tłumaczyć się ze swego rzekomego „antysemityzmu” należy spokojnie zapytać o kilka spraw zdawało by się oczywistych, a jednak bywa, że umykających uwadze ogółu.
 
Kto pierwszy odkrył debilne bazgroły na monumencie pomnika? Dlaczego zamiast zawiadomić stosowne służby (i w efekcie najzwyczajniej usunąć je niczym psie kupy), zawiadomił wszystkie agencje i media?
Kto mógł nam zaświnić pomnik, a kto ewidentnie chciał potem w rzeczywistości zaszkodzić (co przyznała też sami uczestnicy Marszu) Polsce i wizerunkowi Polaków?
Czy uczestnikom tego typu imprez potrzebny jest aktualny i z gruntu fałszywy kontekst do przeżywanie tragicznych wydarzeń z przeszłości?
W czyim w końcu interesie jest ciągłe odgrzewanie nieistniejących w rzeczywistości wyjątkowych konfliktów między Polakami i Żydami oraz kreowanie wydarzeń, które niby to mają je potwierdzać?
 
W tym miejscu należy przypomnieć umykającą dziwnie oczywistość, że tylko w Polsce nie powstał rząd kolaborujący z Niemcami - aktywnie uczestniczący w eksterminacji Żydów, że tylko u nas za ukrywanie Żydów groziła (wielokrotnie wykonywana) kara śmierci dla całych rodzin i że żaden ocalony obywatel polski pochodzenia żydowskiego nie mógł zachować życia bez pomocy współobywateli - Polaków.
 
Kiedy już na wstępie ustaliliśmy podstawowe kwestie, możemy spokojnie zająć się tragiczną historią tego miejsca i rzeczywistym kontekstem wydarzeń dnia dzisiejszego.
 
Konzentrationslager Plaszow bei Krakau powstał jesienią 1942 r. na terenie podkrakowskich gmin Prokocim i Wola Suchacka, jako jeden z trzech obozów pracy przeznaczonych głównie dla obywateli polskich pochodzenia żydowskiego (Płaszów – Julag I, Prokocim – Julag II, Bieżanów – Julag III), lecz z czasem w miejscu tym pracowali oraz ginęli przedstawiciele rozmaitych narodowości i wyznań.
 
Na początek zostali w nim umieszczeni mieszkańcy zlikwidowanego przez Niemców krakowskiego getta. W czasie tej operacji na ulicach zamkniętej części miasta zginęło ponad tysiąc osób, a wszyscy zdatni do pracy zostali przeprowadzeni do wcześniej  przygotowanych Julagów.
Taki był początek nowego kombinatu, który szybko zamieniał się w typowy niemiecki obóz koncentracyjny, z wszystkimi obowiązującymi tam rygorami, represjami i eksterminacją.
 
Sam obóz i jego filie zajmowały się głównie produkcją na potrzeby niemieckiego państwa i prowadzonej przez nie wojny. Na zamkniętym terenie funkcjonowały szwalnie, drukarnie, warsztaty elektryczne, samochodowe, ślusarskie, stolarskie i wiele innych. Więźniowie pracowali niewolniczo w filiach firm niemieckich takich jak „Liban und Ehrenpreis” (kamieniołomy),””Mudritsch” (szycie mundurów),czy choćby znana z filmu „Lista Schindlera” Fabryka Naczyń Emaliowanych .
 
Przedsięwzięcie miało charakter rozwojowy i prowadzone było z iście niemiecką skrupulatnością. Z obejmującego na początek teren 3 ha (m.in. dwóch żydowskich cmentarzy) niewielkiego obozu, niebawem powstał kombinat liczący 180 różnego rodzaju budynków w którym mieszkało i pracowało jednocześnie nawet do 25 tyś. osób.
 
Przez zajmujący na koniec 80 ha obóz przeszło wg niektórych danych nawet do 150 tyś. więźniów różnej narodowości - głównie z terenów Małopolski, Słowacji i Węgier, a do ponurej obozowej historii dołączyły strzeleckie wyczyny komendanta obozu niejakiego SS-Untersturmfuhrera Amona Gotha,  który dla sportu zabawiał się w Boga - polując z upodobaniem m.in. na matki z dziećmi na ręku, strzelając do ludzi z okien jadącego samochodu, czy też dokonując osobistych egzekucji na niezdolnych do dalszej pracy.
Ocenia się że spośród 8 tyś. ofiar obozu, nawet 500 osób zginęło z ręki samego komendanta. Amon Goth dpowiedzialny m.in. za likwidację gett w Krakowie i Tarnowie, po wojnie został powieszony właśnie w pobliżu miejsca zbrodni, które tu popełnił.
 
Na tzw. Hujowej Górce dokonywano też masowych egzekucji Polaków przywożonych z podległego Gestapo wiezienia na Montelupich, choć z powodu nieukończenia budowy komór gazowych i krematoriów osoby przeznaczone do eksterminacji wywożono do obozów Auschwitz i Stutthof.  
W tym względzie Niemcy nie zdążyli tu do końca wojny osiągnąć stosownej „mocy przerobowej”.
 
W końcowym okresie funkcjonowania obozu przywożono tu także grupy więźniów z Warszawy, co było następstwem upadku Powstania Warszawskiego.
 
Historyczne fakty niezbicie wskazują zatem na ponadnarodowy charakter tego miejsca pamięci, a więc na związaną z nim wspólną martyrologię nie tylko Polaków i Żydów, ale też innych nacji środkowej Europy. Wynikać z tego musi jednoznaczny stosunek do niemieckiego barbarzyństwa oraz zachłanności, które w XX wieku sprowadziły nieszczęścia wręcz o wymiarze globalnym.
Tej historii zapomnieć, ani też pozwolić zakłamywać nam nie wolno.
 
Wracając do bezsensownie rozdmuchanego ekscesu.
W Polsce, która straciła w wyniku II wojny światowej ponad 6 milionów swoich obywateli, ocena wyczynów „Wodza”, wybranego niegdyś w demokratycznych wyborach przez Niemców jest jednoznaczna i żaden z Polaków nie może pochwalać ludobójcy winnego śmierci tak wielu swoich rodaków.
 
W naszym kraju w przeciwieństwie do Niemiec nie funkcjonuje dziś legalnie (ani tez nie) żadna partia neonazistowska, a ewentualne gówniarskie wybryki mogą się jedynie kwalifikować do skierowania niezrównoważonych na psychiatryczne badania, a później ewentualne poddanie intensywnemu leczeniu, czy  stosownej resocjalizacji.
 
Jeżeli nawet by się okazało, że wandalizmu dopuściły się osoby narodowości polskiej, to cóż z tego miałoby wynikać?  Ze stosunkami polsko – żydowskimi tego rodzaju wybryki nie mają na pewno nic wspólnego, a nadawanie im światowego rozgłosu służyć może jedynie szkodzeniu Polsce i Polakom, którzy spośród narodów Europy wypracowali w ciągu swojej wspaniałej historii najdoskonalsze wzorce zgodnego współżycie ludzi różnych narodowości, religii i ras.
Rzeczpospolita zawsze była azylem dla prześladowanych w targanej nienawiścią Europie.
Tu żyło się zgodnie i bezpiecznie.
 
Sprawa zatem od początku była dla fachowców od myjek i rozpuszczalników, nie zaś dla solidnych dziennikarzy, a tym bardziej polityków.
Tak też należy podobne ekscesy w przyszłości traktować.
 
Piszę to z pełną świadomością Krakowianin budowaną nie tylko na  historycznej wiedzy, ale też znajomości miejsca oraz  uwarunkowań współczesnych. Niemal codziennie przejeżdżam samochodem obok terenu dawnego obozu, który miałem okazję poznać podczas prac, jakie w czasach szkolnych wykonywaliśmy tam dbając o zieleń i sadząc nowe drzewka.
Jestem też przekonany, że porządkując otoczenie pomnika nikt z nas nie myślał nawet przez moment o proporcjach narodowościowych ofiar, które ten monument upamiętnia.
Dla Polaków jest to po prostu pomnik wszystkich ofiar
Konzentrationslager Plaszow bei Krakau.
 
Kraków, 14 marca 2010r.                                             
Jan Szczepankiewicz
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka