Kluczowy do zrozumienia tego co stało się w Jedwabnem jest przemilczany raport prof. Koli, archeologa który prowadził w miejscu zdarzenia badania archeologiczne.
Wywiad z profesorem Andrzejem Kolą [link]
Dla niecierpliwych część wniosków zamieszczam poniżej:
- Obecny na miejscu rabin Ekstein nie zezwolił na przeprowadzenie ekshumacji oraz ograniczył zakres i czas wykonania badań archeologicznych
- Od przeprowadzenia pierwszej odkrywki było wiadomo że liczba ofiar podana przez Grossa była zawyżona i wynosiła nie 1600 a ok. 200-300 osób
- Stodoła w której znajdował się jeden z grobów (zamaskowany dół do którego zapędzono ofiary) została podpalona po zamordowaniu wszystkich ofiar (brak informacji o śladach krępowania)
- W mogile znaleziono wiele wartościowych przedmiotów (złote spinki, srebrne monety) co oznacza iż nie doszło do sugerowanego przez niektórych "świadków" obrabowywania zwłok ofiar przez okolicznych chłopów
- Wokół stodoły znaleziono wiele karabinowych łusek od niemieckich Mauserów. Część z nich była mosiężna i miała na spłonce wybity rok produkcji: 1939. Łuski znaleziono również w jednej z mogił.
- Jedna z nielicznych ekshumowanych ofiar została zastrzelona przed śmiercią. Wbity w kościec pistoletowy pocisk 9mm (prawdopodobnie Parabellum) miał spłaszczony i wytopiony rdzeń co oznacza iż strzelano do płonącego ciała lub co bardziej prawdopodobne ofiarę przed spaleniem zastrzelono. Pistolety Luger lub Walther używające amunicji 9mm były bronią osobistą niemieckich oficerów bądź funkcjonariuszy