Po co wyznawcom przyjętej przez nich religii potrzebny jest instytucjonalny Kościół? Przecież wiara w Boga to uznawanie nadprzyrodzonej siły twórcy materialnego świata /wszechświata/ egzystującego samodzielnie z jego /Twórcy/ wzbudzenia na podobieństwo reakcji chemicznej zainicjowanej wolą chemika, dostarczyciela aktywnych składników potrzebnych do reakcji w oczekiwaniu spodziewanego efektu końcowego.
Dla chemika reakcja chemiczna to faza przejściowa od jej zainicjowania do oczekiwanego końcowego efektu tej reakcji.
W pewnym uproszczeniu wszystkie religie są w stosunku do ludzi takim właśnie procesem kształtowania człowieczeństwa, któremu początek dał Stwórca, cały czas obserwując ten przebieg w oczekiwaniu efektu końcowego nazwanego – w rozumieniu chrześcijaństwa – świętością.
Proces ten trwa nieprzerwanie od początku religijnego świata według „recepty” Stwórcy przekazanej swoim wyznawcom w formie Katalogu.
Wolą Stwórcy owi wyznawcy, jako dobrowolni uczestnicy procesu dochodzenia do świętości zostali nazwani Kościołem.
W przypadku katolików Kościołem ustanowionym przez Jezusa Chrystusa jest wspólnota wiernych przyjmujących wiarę w Niego i Jego nauki z finałem męczeńskiej śmierci i Zmartwychwstania.
Ci co w Niego uwierzyli gromadzili się wokół św. Piotra, ewangelicznej „skały” na której CHRYSTUS ZBUDOWAŁ KOŚCIÓŁ, czyli wspólnotę swoich wyznawców, którzy uwierzyli w życie jako drogę do świętości
Niestety inteligencja i wolna wola dana ludziom wyraźnie ten Boski plan zniekształciła. Ludzie ulegli grzechowi pychy, temu samemu, któremu ulegli Aniołowie zbuntowani przeciwko Stwórcy chcący mu dorównać w jego boskiej doskonałości.
Następcy św. Piotra na ziemi dostrzegając nie kwestionowaną ufność wiernych do ich nauk i praktyk zapragnęli przypisać sobie jakąś część boskiego majestatu dla swoich władczych, monarchistycznych funkcji w kontrze do ewangelicznego nakazu skromności i służebności wiernym.
Zaczęli więc dodawać sobie „boskiego splendoru” wytwornym ubiorem i gigantycznymi budowlami, które ogromem swoich brył architektonicznych miały odzwierciedlać boską potęgę wyolbrzymionymi proporcjami do „mikrych” postaci wiernych, którzy w tym zestawieniu mieli poczuwać się „marnym pyłem” wobec boskiej potęgi.
Taka zarozumiała demonstracja „boskiej wielkości” pasterzy Kościoła nie koresponduje z postawą prawdziwej, chrystusowej skromności wynoszącej ubogość przed pychą bogactwa. Podręcznikową ilustracją tej pychy jest kompleks papieskiej siedziby na wygnaniu w Awinionie /zdjęcie tytułowe/ gdzie Katedra Notre-Dame jest dodatkiem do Pałacu Papieskiego liczącego 15 000 m² /1,5 ha/.
Choć można zrozumieć symbolikę potężnych o dużym przepychu obiektów sakralnych, to trudno nie zauważyć rozszerzanie owego przepychu na pałacowe obiekty mieszkalne hierarchów Kościoła Katolickiego. Nie bez powodu papież Franciszek odmówił „rezydowania” w Pałacu Apostolskim i zamieszkał w skromnym apartamencie domu hotelowego św. Marty.
Moja wcześniejsza notka pt.: „Kto scali polskich katolików w jeden kościół powszechny? z 23 lutego /https://www.salon24.pl/u/foltynowicz/1021925,kto-scali-polskich-katolikow-w-jeden-kosciol-powszechny/ przedstawia historyczną ewolucję kościoła w Polsce z wiodącej w nim roli wiernych jako gospodarzy mienia parafialnego z wpływem na wybór proboszcza, na obecną autorytarną formę organizacyjną z jednoosobowym kierownictwem proboszcza z pozorowanym udziałem rozdrobnionych, parafialnych struktur doradczych wprowadzonych w miejsce władczych zarządzająco Rad Parafilnych.
Ten brak odpowiadania księży przed wiernymi za swoje „przewiny” daje pasterzom kościoła nie kontrolowalną władzę, a taka jak wiadomo demoralizuje, co tak sformułował cytowany przeze mnie przedwczoraj Tomasz Terlikowski:
„Fundamentalne pytanie jest: czy biskup powinien odpowiadać za swoje czyny również grzeszne, np. ukrywanie pedofilów, tylko przed Bogiem i papieżem, czy również przed wspólnotą? Dziś świeccy z diecezji lub Kościoła lokalnego nie mogą mu nic zrobić”.
Konkludując powyższe powtórzę tę wielokrotnie przeze mnie głoszoną tezę: Czas najwyższy uzmysłowić polskim biskupom, żeby konsekwentnie odcięli się od gorszącego angażowania się w czynnym politycznym wpieraniu władzy państwowej, nie będącej przecież reprezentantem wszystkich polskich katolików i zmienili retorykę kościelnej publicystyki /od homilii po media/ na ewangeliczną czyli promującą JEDNOŚĆ KOŚCIOŁA POWSZECHNEGO, słowami chrześcijańskiej koncyliacji w miejsce nienawistnej retoryki wobec swoich krytyków.
Notkę kończę piękny zdaniem zaczerpniętym z Biblioteki Kaznodziejskiej:
„Jesteśmy napełnieni Duchem Świętym”. Jeśli tak jest, to powinno to być widać w sposobie naszego życia. W tym, że potrafimy miłować, przebaczać, wprowadzać pokój, rozwijać się, nie przekreślać innych, mieć coraz więcej przyjaciół, przekazywać wiarę. Może warto, jak Żydzi, jak Jezus, zapisać sobie te dwa przykazania i mieć ze sobą w kieszeni, portfelu, czy torebce aby nam przypominały, że chrześcijan, powinno się rozpoznawać po miłości, a nie po nienawiści czy pogardzie”.
https://www.bkaznodziejska.pl/Archiwum/2018/listopad-grudzien/SUGESTIE-HOMILETYCZNE/31-niedziela-okresu-zwyklego/Popatrzcie-jak-oni-sie-miluja
Polscy katolicy potrzebują otwartego Kościoła Powszechnego z przesłaniem zacytowanym wyżej do czego powinien dostosować się kościół klerykalnej korporacji zawładniętej panowaniem nad ludźmi w duchu praktyk politycznych „kosmicznie” oddalonych od nauk ewangelicznych.
Nie zewnętrzny obraz monumentalnego Kościoła Instytucjonalnego lecz ewangeliczny obraz Kościoła Powszechnego jest potrzeby polskim katolikom.
Komentarze