Głośny skandal medialny na Węgrzech zastał nazwany „pacyfikacją mediów przez władze państwowe”. Uliczne protesty liczone w dziesiątkach tysięcy obywateli Węgier w łączności z masowym zwalnianiem się z pracy dziennikarzy pacyfikowanego, niezależnego portalu „Index”, to ranga problemu kraju w którym obóz rządzący wypiera demokrację autorytaryzmem partii rządzącej.
Tą partią na Węgrzech jest „Fidesz” pod kierownictwem Viktora Orbana premiera Węgier w latach 1998-2002 i od 2010 nadal.
Świat jest zadziwiony, UE zakłopotana, świadomi obywatele zagniewani, a masy wyborcze obojętne.
I właśnie owa obojętność mas jest obszarem zainteresowania partii politycznych w celu podporządkowaniem sobie mediów społecznego przekazu, jako głównej platformy propagandowej /tak, tak – propagandowej/ z której z wyrafinowanym „piarem” (Public relations /PR/) płyną „jedynie słuszne” wieści do ludu. Owe „jedynie słuszne” wieści to kłamstwa przekształcane w prawdę, a prawda zohydzana jako zło są podstawową „amunicję polityczną” rządzących dla kształtowania i utrzymania stanu świadomości społecznej na potrzeby wyborcze autorów przekazu.
Gdyby w polskich warunkach zabrakło mediów niezależnych, a istniały wyłącznie „media narodowe” (dawniej publiczne), to wynik ostatnich wyborów prezydenckich 51/49% na korzyść kandydata partii rządzącej wynosiłby 70/30 %.
Czy można więc dziwić się, że rządząca w Polsce partia PiS zapowiada „repolonizację” wolnych mediów populistyczną, narodowo-ojczyźnianą retoryką „wyrugowania” z nich kapitału zagranicznego i zastąpienie go narodowym, wzorem skandalicznego niedawno dofinansowania państwowej TVP kapitałem 2 miliardów zł. z kieszeni podatników.
Kto nie pojmuje szkodliwości tego procesu dla państwa /a ściślej dla finansów obsługujących dług publiczny/ niech wie, że propagandowe kampanie polityczne są w lwiej części finansowane przez państwowe spółki i instytucje /np. karty wyborcze Sasina/ to wtedy zrozumie dlaczego w budżecie państwa brakuje pieniędzy choćby na służbę zdrowia czy oświatę.
Danych takich nie publikują media narodowe /rządowe/ a wiedzę na ten temat otrzymujemy wyłącznie za sprawą mediów niezależnych.
Dlatego tak zwana Polska prowincjonalna /gminno-parafialna/ gdzie w większości nie docierają media niezależne od władzy państwowej korzysta tylko z oficjalnych mediów narodowych /TVP, PR oraz zaprzyjaźnionych z PiS TV Trwam i RM/ i na ich podstawie liczni, łatwowierni mieszkańcy tych regionów kształtują swoje poglądy zgodnie z przekazem do nich docierającym.
Czyli walka o media to walka o stan umysłów Polaków narodowego elektoratu wszystkich wyborów.
Zbigniew Ziobro. Ogłosił to w TVP:
„Musimy się powoli zastanowić nad sytuacją mediów w Polsce, bo nad tym, co się teraz tu dzieje, nie możemy zupełnie przejść do porządku dziennego. I dodał: - Mam nadzieję, że po kampanii prezydenckiej wyciągniemy wnioski”.
https://wyborcza.pl/7,82983,26111363,co-wladza-planuje-zrobic-z-niezaleznymi-mediami-po-wyborach.html?disableRedirects=true
Sprawdza się to, przed czym już rok temu ostrzegało Towarzystwo Dziennikarskie: „Repolonizacja” mediów oznaczać będzie ich nacjonalizację i przejęcie przez PiS. Partia rządząca ma znacznie większe możliwości presji na polskich właścicieli mediów niż zagranicznych. Najlepiej ukazują to zmiany w polityce redakcyjnej telewizji Polsat i Superstacji. Tu trzeba dodać "Trójkę" PR!
Nie ukrywana przez PiS chęć naśladowania Viktora Orbana oznacza groźbę spełnienia tego planu.
Czy to się w 100 % PiS-owi powiedzie dowiodą polskie wybory parlamentarne za trzy lata.