folt37 folt37
937
BLOG

Koniec Świąt. Co po nich pozostało za drzwiami naszych domów?

folt37 folt37 Święta, rocznice Obserwuj temat Obserwuj notkę 32

Zamieszczone w tytule słowa „co z nich pozostało za drzwiami naszych domów” nawiązują do tekstu Zofii Bartoszewicz o jej doświadczeniach z Wieczorów Wigilijnych, podczas których sprawdzała reakcje Rodaków gdy do drzwi zapuka obcy człowiek z nadzieją zaproszenia go do stołu wigilijnego z przygotowanym miejscem dla obcego przybysza. 

www. Równy gość | Tygodnik Powszechny

Ta gwiazdkowa opowieść raportuje o zachowaniach rodaków powszechnie deklarujących szacunek do polskich, bożonarodzeniowych tradycji na przykład wolne nakrycie przy wigilijnym stole przeznaczone dla niespodziewanego przybysza szukającego chrześcijańskiej gościny w wieczór wigilijny.

W publikacji pt. „Równy Gość” (TP nr 51 – 52) autorka ukazuje postawy Polaków skonfrontowane praktyką życia z katolicką tradycją.

Oto wymowne cytaty z tej opowieści:

• jest Wigilia. Stoję przed czyimiś drzwiami. Jestem obca dla kogoś po tamtej stronie drzwi i ten ktoś jest obcy dla mnie Oboje/obie stoimy przed i za drzwiami jednocześnie. Ich otwarcie otworzy możliwość spotkania. Postawi nas po dwóch sytronach progu. Próg ma znaczenie, to kilkunasto centymetrowa granica między ludźmi, czyli światami, kulturami i mitami tych ludzi.

• … wiele drzwi, mimo mojego puk, puk, pozostało zamkniętych, chociaż słychać było za nimi obecność. Niemal wszędzie chodziły, grały, śpiewały kolędy i przemawiały telewizory. Często ktoś zbliżał się do drzwi i przyglądał mi się przez wizjer. Byłam lustrowana i nie ma co się dziwić. „Kto to był? – Nikt” – docierało do mnie zza drzwi. Byłam Nikim kilkakrotnie tego dnia. A wtedy padał śniegi było nieprzyjemnie. Wilgoć i chłód. Potrzebowałam gościny…

• słyszałam też odpowiedź: „nie mogę pani wpuścić, bo pani nie znam”.

• jednak przy ostatnich drzwiach tego wieczoru drzwi otworzyła przede mną pani Ewa. Jej imienia nie zmieniałam. Świętowa Wigilię i swoje imieniny. Proszę powiedziała. Już wiedziałam, bo czułam, że oto wydarza się święto i przekroczyłam próg. Pani Ewa podała mi kapcie, gorącą herbatę i bodaj dwanaście potraw. Długo rozmawialiśmy i utwierdziła moje zaufanie do ludzi.

Z tych opowieści wynika, że wigilijne tradycje dodatkowego nakrycia dla niespodziewanego gościa przy stole wigilijnym poważnie traktuje w Polsce zaledwie jedna na kilkanaście /kilkadziesiąt/ rodzin. Zaś wymownym pozytywem tej mniejszości jest to, że – jak pisze autorka – w domach, które ją przyjęły nikt jej nie pytał „o poglądy polityczne o orientację seksualną, czy wyznanie”.

Pozytyw dlatego, że rodziny przyjmujące do wigilijnego stołu nieznajomą nie warunkowały udzielenie gościnności od – na przykład – światopoglądu lub przekonań ideowych gościa. To był czysty przyjazny chrześcijański gest gościnności wobec bliźniego, co na tle malejącej u nas tolerancji wobec „inności” jest pozytywnym dowodem nadal obecnej „w nas” prawdziwej katolickości, tak wymownie „zapominanej” przez szowinistów narodowo-katolickich.

 Po przeczytaniu tej socjologicznej „rozprawki” o polskiej deklaratywno-praktycznej rzeczywistości obyczajowo-religijnej polscy katolicy powinni być zakłopotani zanikiem chrześcijańskich świadectw w życiu przy jednoczesnym pompatycznym nadymaniu się faryzejską katolickością środowisk narodowo-katolickich sprawujących w Polsce władzę.

Zauważalny zanik dawnej, polskiej atmosfery świątecznej płynnie scalającej religijność Narodzenia Pańskiego z około gwiazdkową obyczajowością demonstrowaną życzliwością dla wszystkich otaczających nas ludzi, tych z najbliższego, rodzinnego otoczenia jak i tych zagubionych w życiu, tracących dom, rodzinę i dramatycznie samotnych w licznym przecież otoczeniu rodaków – często sióstr i braci w wierze.

Mimo szerokiego ruchu zbiorowych wigilii dla takich ludzi nie powinniśmy odrzucać niespodziewanego gościa pukające do naszych drzwi.

Zapominamy, że chrześcijaństwo to głównie nasz wzajemny stosunek do bliźnich bliski zachowaniu biblijnego Samarytanina tak opisanemu przez Jezusa:

„Pewien człowiek szedł z Jeruzalem do Jerycha i został napadnięty przez zbójców, którzy nie tylko go okradli, ale też zadali rany i prawie umierającego zostawili na drodze. Przechodził tamtędy kapłan, zobaczył leżącego i poszedł dalej. Tak samo postąpił lewita (niższy kapłan żydowski). Trzeci był Samarytanin. Dodać należy, iż Samarytanie byli mieszkańcami Samarii, krainy leżącej na południe od Galilei i uważani byli przez Żydów za zdrajców i odstępców. Samarytanin wzruszył się losem nieszczęśnika, opatrzył jego rany, wsadził na bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował aż do następnego dnia. Później dał gospodarzowi dwa denary, by ten zajął się cierpiącym. Jezus rzekł: Idź, i ty czyń podobnie”.

Tego samego zagadnienia dotyczą także te słowa Jezusa: „pokaż mi swoje czyny …”

www. Przypowieści - Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie - na6.pl (polskina5.pl)

Każdy katolik  zauważa obecnie zanikanie w kościołach katolickiego kaznodziejstwa głoszonego w duchu przykazywania wiernym dobrych czynów, zastępowane teraz kapłańskimi homiliami przybliżającymi ewangeliczne treści nabożną intelektualno-teologiczną perswazją w miejsce kaznodziejskich nakazów wiary.

Kościół Powszechny (wierni) potrzebuje dzisiaj bardziej jasnych i czytelnych świadectw praktyki religijnych czynów w codzienności życia niż ekscytacji modlitewną pobożnością pełną boskiej chwały i boskiego miłosierdzia wypływającego z tekstów homilii.

W odbierze prostego katolika homilie obrazują katolicką pobożność w większości jako oddawanie Bogu czci i uwielbienia okazywane modlitewnie, zaś kazania obrazowane przykładami dobrych czynów utwierdzają wiarę w praktyce, która jak mówi Jakub:„wiara bez uczynków jest martwa” (Jak. 2,26).

W historii kaznodziejstwa znane są przykłady powszechnego wzruszenia obecnych w kościele wiernych po wzniosłych słowach kaznodziei, czego w „epoce” homilii nie ma. Wymowne!

Świąteczny, bożonarodzeniowy czas za nami. Byłoby pięknie, gdybyśmy zapamiętali te dni jako refleksje dotyczące naszej religijności z mocnym akcentem na uczynki zamiast religijnej retoryki ulatującej z nas razem z odkładaniem do szuflad płyt i krążków z kolędami, aby po nie sięgnąć za rok.

Uczynków odkładać nie można. Jeżeli je odkładamy to Boże Narodzenie jest dla nas zaledwie nostalgiczną tradycją. A gdy je wcielamy w życie to znaczy, że rozumiemy sens naszej wiary mierzonej siłą uczynków. a nie gadania.

folt37
O mnie folt37

Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura