Przyczynkiem tej notki są dwa głośne polskie wydarzenia związane z nacjonalistyczną działalnością Jacka Międlara. Mianowicie jego perypetie z przynależnością do SDP i umarzanie przez prokuraturę spraw dotyczących nacjonalistycznych ekscesów Międlara o zabarwieniu brutalnie antysemickim.
Zaś mój „genetyczny” sprzeciw wobec nacjonalizmu wynika z z bogatych doświadczeń rodzinnych.
Moje geny są wymieszane. Babcia i mama /pamięć kresowa/, a dziadek i ojciec /pamięć wielkopolska/ przekazali potomnym obrazy okrutnego nacjonalizmu czasów zaborów rosyjskiego i pruskiego oraz sowieckiego terroru na Wileńszczyźnie i faszystowskiej okupacji Polski.
Świadectwa moich przodków są upodmiotowione imionami i nazwiskami ofiar nacjonalizmu czyli krewnych, przyjaciół i znajomych moich przodków.
Odrębnym świadectwem jest tragedia w rodzinie mojego stryja /brata bliźniaka ojca – powstańców wielkopolskich/, który po perypetiach powstańczych i wojny polsko-bolszewickiej osiadł na Wołyniu, zakochał się i ożenił z Ukrainką i miał z nią czterech synów. Podczas rzezi wołyńskiej dwóch średnich synów zamordowali im miejscowi nacjonaliści ukraińscy w dodatku powinowaci ich matki /fotografia w czołówce/.
Słowa tej notki są wyrazem mojego przeciwstawienia się opiniom internautów /także na s24/, że ekscesy Międlara to tylko chęć óbudzenia w społeczeństwie większego poczucia patriotyzmu, bo to ułudne kłamstwo zaciemniające rzeczywiste i piekielne zło nacjonalizmu.
Powtarzam, PIEKIELNE ZŁO!
Komentarze