Co ma atom do rodziny? Pewnie nic, choć jedno i drugie z woli ludzi podlega /w gigantycznym uproszczeniu/ rozpadowi. W obu stymuluje się energia. Atomowa ma dwa oblicza pożyteczne /na przykład elektrownie/ i złe /broń/. Zaś rozpad rodziny to zawsze zło. Powie ktoś, a patologia? To też jest zło w samym źródle patologii!
Mnie mocno zajmuje zło w rodzinach szybko narastające z pobudek cywilizacyjnych patologii.
Temu zagadnieniu poświęcił swoją pracę prof. Andrzej Chodubski /zm. 6 lipca 2017/ pt. „Współczesna edukacja a wektory przemian cywilizacyjnych”, próbując wyjaśnić skutki cywilizacyjnych przemian. Uznał, że w tym procesie istotny jest rodzaj modelu kształcenia młodego pokolenia na:
• tradycyjny patriotyczno-romantyczny,
• pragmatyczny cywilizacyjny.
Pierwszy orientuje się na tożsamości patriotyzmu lokalnego,
Drugi na postępie naukowo-technicznym, postaw i zachowań przyszłościowych.
Autor pisze , że kontrowersyjną kwestią jest nauczanie historii, z której wydobywa się ogniwa dzielące państwa i narody /ludzi/. Opcja współczesna orientująca się na tworzenie globalnej społeczności obywatelskiej skłania się ku edukacji wskazującej ogniwa postępu, optymizmu i przyjaźni. Ważne zadanie wyznacza się krzewieniu wartości tolerancji wobec różnych systemów wartości, kultur i subkultur.
Tak więc w naszym współczesnym, „pragmatycznym” kotle cywilizacyjnym wrze problematyka krzewienia wartości tolerancji wobec różnych systemów wartości, kultur i subkultur .
Podkreślam KULTUR I SUBKULTUR. Co to oznacza w praktyce owego pragmatyzmu? Po prostu odrzucenie wszystkich reguł kultury i obyczajów „starej” Europy o chrześcijańsko-romantycznych obyczajach, które przecież krępują radosną swobodę uciech życiowych „wolnej miłości”.
Wolnej, czyli nie ograniczonej niczym swobody obyczajów odrzucających normy i wstyd zachowań obowiązujących do niedawna w rygorze moralności postaw zawartych w cywilizacyjnych kanonach kultury obyczaju
Nie chce mi się ciągle wracać do problemu bezczeszczenia człowieczej seksualności homoseksualizmem, choć znanym od „początku świata”, ale nigdy dotąd nie łączonym z małżeńskością takiego związku.
Przecież instytucja małżeństwa cywilizowała się setki wieków, aż do dzisiejszej rangi podstawowej, czyli NAJWAŻNIEJSZEJ komórki społecznej i ostoi rodziny.
W wieku XX wyobcował się jednak „gen” hipisowskiej patologii, który skutecznie skaził tamtą młodzież zwaną „dzieci kwiaty” o utopijnej ideologii wolnej miłości i zbiorowym płodzeniu potomstwa jako własności całych wspólnot „dzieci kwiatów” o zbiorowym ojcostwie i macierzyństwie komuny.
Ślady tej obyczajowej utopii są wyraźne widoczne w dzisiejszej batalii cywilizacyjno-kulturowej spod znaku tęczowej flagi znaczonych papuzią kolorystyką strojów, tatuaży, wulgarnością negliżu itd. / patrz fotografia tytułowa/.
Dzisiejsze, coraz powszechniejsze praktyki obyczaju take jak konkubinaty, pozamałżeńskie rodzicielstwo, ucieczka od religijnych praktyk – daru rodziców – i wyrzekaniem się już otrzymanych sakramentów oraz pozbawianie tychże własnych dzieci, to bez mała czyste hipisowskie pogaństwo.
Obecna cywilizacja stała się więc matecznikiem tej moralno–kulturowej obyczajowości kpiącej z sakramentu małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny , a wynoszony w to miejsce homoseksualizm.
Ale największym dramatem cywilizacji jest coraz powszechniejsze uznawanie owych reguł „zdziczenia obyczajów” wraz z zanikaniem kulturowego piękna ceremonii zaślubin poprzedzanych zaręczonymi gestami /pierścionek/ z emocjonalnym uczestnictwem całych rodzin z rodzicami „młodych” na czelne.
Dzisiejszy obskurantyzm tworzenia nowych rodzin obrazują scenki rodzinne takiego typu:
„mamo /tato/, to mój kolega /koleżanka/ [TU IMIĘ] zamierzamy mieszkać razem. Jutro przenoszę się do niego /do niej/”.
Podobnie z ciążą. Do rodziców /dziadków/;
„będziemy mieć dziecko”. Rodzice - tak? A czyje nazwisko dacie dziecku? Młodzi; zobaczymy?
Aż dziw, że ten zgubny, kulturowy obskurantyzm ma mecenat państw i Wspólnoty Europejskiej?
Do niedawna ”niemożliwe” okazuje się teraz „możliwe”.
Widać elity establishmentu politycznego świata tego nie chcą widzieć. Zaślepia ich władza o filozofii „po nas choćby potop”. Potop może nie, ale na atom mają szansę.
Smutne!
Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo