Po jednorazowym obejrzeniu filmu Upadek 2 Anity Gargas uważam, że tym co najcenniejsze w tym filmie są zeznania Artura Wosztyla, dowódcy załogi Jaka, który lądował bezpośrednio przed rządowym tupolewem w Smoleńsku.
Przypomnijmy, że wcześniej Wosztyl nie chciał wypowiadać się dla mediów, zasłaniając się tajemnicą wojskową. W Upadku 2 Wosztyl przerywa milczenie. Z tego co zrozumiałem twierdzi, że Jak lądował w warunkach spełniających minima, jego przełożeni wywierali jednak na niego silny nacisk by zeznał coś zupełnie sprzecznego. Wosztyl nie poddał się i dlatego został wypchnięty z wojska.
Rysują się mi tutaj dwa problemy:
1. Rozumiem, że w imię racji stanu państwa żołnierz, urzędnik państwowy powinien czasem skłamać. W imię jakiej jednak racji stanu miałby kłamać Wosztyl? Bo państwo polskie nie miało żadnego interesu by szerzyć tezę, że już podczas lądowania Jaka minima pogodowe uniemożliwiały lądowanie. Mam nadzieję, że jakaś redakcja zapyta wymienionego z imienia i nazwiska wysokiego oficera WP dlaczego zmuszał swojego podwładnego do kłamstwa przeciw interesom swojego własnego kraju i przeciw dobremu imieniu Wojska Polskiego.
2. Wina załogi Jaka została jednak stwierdzona. Wg jakich dowodów? Jeśli nie były to zeznania załogi i jeśli porucznik Wosztyl mówi prawdę, to oznacza, że doszło do sfałszowania dowodów.
Inne tematy w dziale Polityka