Foxx Foxx
809
BLOG

Polacy a Holocaust - retrospekcje z blogowej "szuflady"

Foxx Foxx Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

Warszawa, 31.05.2001 

Książka „Sasiedzi” J.T. Grossa wywołała ogólnonarodową dyskusję na temat postaw zajmowanych przez Polaków wobec Holocaustu. Zaskakujące jest pomieszanie pojęć, którymi posługują się polemiści. Najpierw wprowadzono moralną odpowiedzialność zbiorową. W związku z potrzebą jednoznacznej oceny mordu w Jedwabnem ukuto termin „odpowiedzialności narodowej” za zbrodnię. Środowisko „Gazety Wyborczej” porównuje dumę ze zdobycia przez Adama Małysza mistrzostwa świata 2000/01 w skokach narciarskich ze wstydem za Jedwabne. Adam Michnik z przyjaciółmi próbuje nas przekonać, że wstyd ten powinien osiągnąć podobną skalę jak „małyszomania”. W związku z tym gorąco popierają inicjatywę prezydenta Kwaśniewskiego dotyczącą „przeprosin” za pogrom. Pomijając kwestię sensu „przepraszania” za zbrodnię – zastanawia tok rozumowania, który prowadzi do wniosku, że przedstawiciel państwa polskiego ma „przepraszać” za zbrodnię dokonaną w okresie, gdy państwo to nie istniało. „Przepraszacze” argumentują, że prezydent – jako wybrany w demokratycznych wyborach powszechnych – jest przedstawicielem całego narodu polskiego. Jest to nieporozumienie. Ustrój demokratyczny posiada państwo będące formą organizacji społeczeństwa – a nie narodu - polskiego. W latach ’40 zeszłego stulecia forma taka nigdzie – w tym również w okolicach Łomży – nie istniała. Oznacza to, że państwo polskie powinno bezwzględnie ścigać wszystkich zbrodniarzy, którzy są jego obywatelami. Twierdzenie o konieczności „zadośćuczynienia” Żydom przez Polskę implikuje traktowanie RP jako prawnego kontynuatora III Rzeszy, w której zbrodnia – przy udziale funkcjonariuszy państwa - miała miejsce. Ciekawe jest to, że osoby prezentujące taką postawę uznają oskarżanie Żydów o bogobójstwo za demagogię. Zwracam uwagę, że Sanhedryn był autonomiczną reprezentacją społeczności żydowskiej pod okupacją rzymską. Zdecydowanie nie da się tego powiedzieć o „władzach” Jedwabnego pod hitlerowską okupacją.

Prowadzi to do kolejnej kwestii, którą jest podwójna miara w ocenie zachowań, za które odpowiada „naród”. Przedstawiciele środowisk żydowskich mówią z oburzeniem, że ich rodacy nie są współodpowiedzialni za zbrodnie komunizmu. Twierdzą, że komuniści pochodzenia żydowskiego nie byli religijni. Jestem bardzo ciekawy ilu członków amerykańskiego Światowego Kongresu Żydów jest relijnych... I co ci niereligijni by powiedzieli na wiadomość, że zdaniem przedstawicieli polskich środowisk żydowskich pojęcie „Żydzi” ich nie obejmuje? Jest to absurd, z którym nikt nie próbuje polemizować. Podobnie, jak wcześniej nie kwestionowano mandatu Światowego Kongresu Żydów do roszczeń o spadki po obywatelach polskich żydowskiego pochodzenia, z którymi działacze Kongresu nie są w żaden sposób spokrewnieni. Pomijając kuriozalną kwestię jakichś anonimowych Amerykanów, którzy wbrew wszelkim standardom prawnym ubiegają się o spadki po nieznanych sobie Polakach, posługując się pojęciem „żydowskości” jako wytrychem. Jakoś nie pytają, jaki był światopogląd osób, których majątek ich interesuje. Byle narodowość się zgadzała.

Najpierw próbowano nas przekonać, że serwilistyczny stosunek Żydów do komunistów jest antysemickim mitem. Niestety – jak pisze Norman Davies („Smok wawelski nad Tamizą”) ten sam Gross w 1982 roku wydał w Londynie pracę zawierającą relacje kresowych Żydów z wejścia Armii Czerwonej. Szczegółowo jest w nich opisany entuzjazm, z jakim witano sowietów, a także wiele oddolnych inicjatyw – np. „lotna brygada” żydowskich komsomolców niszczących katolickie świątynie. Tyle, jeżeli chodzi o „społeczeństwo”. Co do władzy komunistycznej – jest rzeczą ogólnie znaną odsetek osób narodowości żydowskiej w komitetach partyjnych oraz strukturach KBW. Paradoksalnie w tej sytuacji, Żydzi domagają się, by stosować odpowiedzialność indywidualną, twierdząc, że nie mieli z tymi osobnikami nic wspólnego. Wychodzi na to, że nie mieli „nic wspólnego” z widoczną większością Żydów żyjących wówczas na Kresach. Nie przeszkadza im to jednak w wysuwaniu roszczeń dotyczących majątku osób, z którymi faktycznie – w świetle prawa - nie mieli nic wspólnego. Ciekawe jest to, że z wyjątkiem egzotycznych środowisk nikt o tym nie mówi głośno. Nic dziwnego, skoro prof. Tomasz Strzembosz – historyk, który zakwestionował „warsztat” Grossa zastosowany w „Sąsiadach” - sprowadzający się do tego, że za wiarygodne uznaje się wyłącznie relacje Żydów – został przez „Gazetę Wyborczą” oskarżony o antysemityzm.

image

(skan pełnej dziennikarskiej odpowiedzi w oryginalnej rozdzielczości)

Mandat „Gazety” w kwestii składania deklaracji w imieniu polskiego narodu też jest dość kontrowersyjny. Wielu jej publicystów zabierających głos w sprawach związanych z polskim antysemityzmem jest Polakami narodowości żydowskiej aktywnie funkcjonującymi w polskich organizacjach skupiających osoby o ich pochodzeniu. W swych artykułach natomiast – z małymi wyjątkami – próbują występować z pozycji „polskiej inteligencji”. Pewne apogeum tego zjawiska stanowi artykuł Michnika dla „New York Timesa”, gdzie próbuje on dokonywać rachunku polskiego sumienia.

W 2001 dość głośnym echem odbił się list jednego z czytelników "G.W.", gdy po zapoznaniu się z polską wersją tekstu opublikowaną w "GW", w "NYT" nie znalazł jednego z kluczowych cytatów z apelu Frontu Odrodzenia Polski napisanego przez Zofię Kossak-Szczucką w roku 1942. Brzmiał on następująco:

(...) Zabieramy przeto głos my, katolicy-Polacy. Uczucia nasze względem Żydów nie uległy zmianie. Nie przestajemy uważać ich za politycznych, gospodarczych i ideowych wrogów Polski. Co więcej, zdajemy sobie sprawę z tego, iż nienawidzą nas oni więcej niż Niemców, że czynią nas odpowiedzialnymi za swoje nieszczęście. Dlaczego, na jakiej podstawie - to pozostaje tajemnicą duszy żydowskiej, niemniej jest faktem nieustannie potwierdzanym. Świadomość tych uczuć jednak nie zwalnia nas z obowiązku potępienia zbrodni.

Nie chcemy być Piłatami. Nie mamy możności czynnie przeciwdziałać morderstwom niemieckim, nie możemy nic poradzić, nikogo uratować - lecz protestujemy z głębi serc przejętych litością, oburzeniem i grozą. Protestu tego domaga się od nas Bóg, Bóg, który nie pozwoli zabijać.

Protestujemy równocześnie jako Polacy. Nie wierzymy, by Polska odnieść mogła korzyść z okrucieństw niemieckich. Przeciwnie. W upartym milczeniu międzynarodowego żydostwa, w zabiegach propagandy niemieckiej usiłującej już teraz zrzucić odium za rzeź Żydów na Litwinów i... Polaków, wyczuwamy planowanie wrogiej dla nas akcji. Wiemy również, jak trujący bywa posiew zbrodni. Przymusowe uczestnictwo narodu polskiego w krwawym widowisku spełniającym się na ziemiach polskich może snadnie wyhodować zobojętnienie na krzywdę, sadyzm i ponad wszystko groźne przekonanie, że wolno mordować bliźnich bezkarnie.

(całość polskiej wersji tekstu A. Michnika)

Tymczasem fragment wersji opublikowanej w "NYT", w którym powinna się znaleźć wyboldowana wyżej część ostatniego akapitu prezentuje się następująco:

We don't want to be Pilates. We have no chance to act against the German crimes, we can't help or save anybody, but we protest from the depths of our hearts, filled with compassion, indignation and awe. . . . The compulsory participation of the Polish nation in this bloody show, which is taking place on Polish soil, can breed indifference to the wrongs, the sadism and above all the sinister conviction that one can kill one's neighbors and go unpunished.

(całość w wersji angielskiejj)

Narodowość awangardy „Gazety” jest mi obojętna, jednak w tym konkretnym przypadku ma istotne znaczenie. Moralny absolutyzm serwowany przez ten tytuł jest uzurpacją. Dotyczy to wielu sfer i wiele osób o „niesłusznych” poglądach zostało oszkalowanych przez organ Agory. Zdąrzyliśmy się do tego przyzwyczaić i tylko z lekkim uśmiechem możemy obecnie w samej „Gazecie” (dzisiejszej) przeczytać informację o wszczęciu – w oparciu o dowody - postępowania przez prokuraturę w sprawie inwigilacji prawicy przez Urząd Ochrony Państwa w czasie urzędowania premier Suchockiej. Ileż to było drwin z „oszołomów chorych na manię prześladowczą”...

Ma to jednak inny ciężar gatunkowy, niż branie na siebie – w imieniu wszystkich Polaków – „moralnej odpowiedzialności” za pogromy dokonane na Żydach. Czym innym jest wewnątrznarodowa dyskusja o granicach odpowiedzialności zbiorowej, a czym innym inicjatywa osób żydowskiego pochodzenia dążąca do zmaksymalizowania odpowiedzialności Polaków, która jest prezentowana jako pomysł „polskiej inteligencji”. Głos tego środowiska, jako jednego z wielu, jest istotny. Pomyłką jest natomiast iluzja, że są to „przedstawiciele” jakichś polskich środowisk. Stosując swoją rasistowską optykę – która uzależnia np. wartość zeznania od narodowości świadka – w tej konkretnej sytuacji reprezentują środowiska żydowskie. Należy to jasno powiedzieć. Teraz możemy polemizować.




Foxx
O mnie Foxx

foxx@autograf.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka