Franek Migaszewski Franek Migaszewski
694
BLOG

Ustawa o IPN - bilans

Franek Migaszewski Franek Migaszewski Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 18

To już jest chyba właściwy moment na dokonanie bilansu sprawy nowelizacji ustawy o IPN. I jak w każdym szanującym się badaniu naukowym, zacznijmy od metodologii.

Jestem zwolennikiem bardzo prostej metody - opisujemy stan w punkcie A, następnie opisujemy stan w punkcie B i porównujemy je ze sobą. Staramy się przy tym, żeby porównanie dotyczyło faktów i stanów możliwie jak najbardziej poddających się obiektywnej ocenie i pomiarowi, a nie odczuć, emocji itp..

Punkt A to oczywiście stan "przed nowelizacją" a punkt B to stan "po korekcie nowelizacji" czyli stan na dzisiaj.

Stan w punkcie A przedstawiał się następująco:

  1. Polska nie miała żadnych ustawowych narzędzi walki z wszelkimi "polskimi obozami śmierci" i podobnymi kłamstawami
  2. Polska nie miała żadnych instrumentów propagandowych do walki o pamięć poza własnymi deklaracjami, badaniami, świadectwami, które mogły być łatwo zbywane jako "polonocentryczne"

Stan w punkcie B przedstawia się następująco:

  1. Polska ma ustawę, która ułatwia walkę z oszczerstwami na drodze cywilnej
  2. Polska ma potężne narzędzie propagandowe w postaci deklaracji podpisanej przez premiera Izraela, w której w pełni potwierdzona jest polska narracja

Jeszcze słowo o tej deklaracji premierów. Reakcja wielu środowisk w Izraelu wskazuje na całkowite zwycięstwo Polski w tej sprawie. Premier Netanjahu jest wręcz oceniany przez co bardziej narwanych polakożerców o zdradę.

Moim zdaniem stan w punkcie B jest wyraźnie lepszy, niż stan w punkcie A. Jednym słowem odnieśliśmy istotną korzyść. I to jest pierwsza kluczowa konkluzja tego tekstu.

Przyjrzyjmy się teraz zatem zarzutom tych, którzy albo tej korzyści w ogóle nie widzą, albo uważają, że koszty przeważają nad korzyściami. Przyjrzyjmy się więc kosztom. Wydaje mi się, że śledziłem sprawę dość dokładnie i mogę taki katalog podnoszonych kosztów sporządzić:

  1. Koszty techniczne - czas, energia, zasoby polskiej dyplomacji, premiera, prezydenta, ministrów - te zasoby alternatywnie mogłyby być spożytkowane inaczej - na promowanie Trójmorza, spory z UE czy po prostu na strategiczne sprawy wewnętrzne (niewątpliwie choćby premier Morawiecki mógłby w tej alternatywnej rzeczywistości więcej czasu poświęcać planowi Morawieckiego, itd. itp.)
  2. Koszty wizerunkowe związane z samym postrzeganiem historii i rzekomego "udziału" Polski i Polaków w holocauście
  3. Koszty wizerunkowe wynikające z "rejterady", "padnięciem na kolana przed USA i Izreaelem" itp.
  4. Wzmocnienie potencjalnych roszczeń z tytułu działań takich jak ustawa 447
  5. Brak zaproszenia Dudy do Białego Domu
  6. Inne koszty ukryte - może już by US Army bazy w Polsce budowała, a nie buduje? może coś tam jeszcze wspaniałego by się wydarzyło, a się nie wydarzyło?

Na początek uwaga ogólna co do kosztów. Jeśli przyjmiemy, że stan w pkt. B jest lepszy, niż w pkt. A, czyli odnieśliśmy korzyść, to logiczne jest przyjąć, że z korzyściami wiążą się z reguły jakieś koszty. W sumie bardzo rzadko zdarza się sytuacja, że ktoś odnosi istotne korzyści nie ponosząc po drodze żadnych kosztów. Taka już jest natura świata.

Ale po tej uwadz ogólnej przejdźmy do analizy punkt po punkcie.

ad. 1 - tutaj sprawa jest oczywista - koszty były; tylko w sumie chyba po to całą tę machinę m.in. utrzymujemy, żeby w takich sytuacjach działała, prawda? tym niemniej koszty były i bilans z tego punktu jest obciążony

ad. 2 - tutaj wydaje mi się, że spotkałem się z dwoma rodzajami argumentów: 1) analizy statystyczne w rodzaju "PiS spopularyzował pojęcie "polskie obozy śmierci", 2) subiektywne odczucia osób takich jak np. pani senator Anders w rodzaju "to straszne, wszyscy w Ameryce mnie o to pytają"

Najpierw rzecz pierwsza. Niestety problem z takimi analizami statystycznymi w internecie jest taki, że są one bardzo prymitywne i w gruncie rzeczy mogą dawać wynik zupełnie odwrotny od stanu rzeczywistego. Jeśli np. gdzieś ukazał się artykuł wyrażający myśl, że "Polska ma rację walcząc z określeniem polskie obozy śmierci" to po wpisaniu do Google taki artykuł wyskoczy jako artykuł z frazą "polskie obozy śmierci" i bystrzak z Newsweeka dojdzie do wniosku, że... PiS wypromował określenie "polskie obozy śmierci". Pomijam też tutaj możliwości manipulowania takich statystyk np. przez ruskie boty na twitterze i podobne łatwe w obsłudze narzędzia.

Moje odczucie (ale to niestety tylko odczucie, nie mam na to żadnych dowodów) jest takie, że do czasu przyjęcia tej nowelizacji słyszałem o artykułach, w ktorych rzeczonej frazy używano w sposób jednoznacznie niekorzystny dla Polski średnio raz na tydzień. A od stycznia br. praktycznie o takich nie słyszę. Ba, nawet w tych artykułach, które były wobec nowelizacji ustawy bardzo krytyczne, autorzy z reguły jednak przyznawali "no ale w sprawie tych obozów to Polacy mają rację - one były niemieckie, a nie polskie".

Niestety nie dysponuję żadnym twardymi danymi na ten temat, ale stawiam tezę, że w tym zakresie raczej bilans jest na plus, niż na minus.

Natomiast jeśli chodzi o odczucia z prywatnych rozmów - jeszcze trudniej je kwantyfikować. To wiedza raczej anegdotyczna. Każdy z nas wie, że jak w ciągu roku dwa razy ktoś nam coś na jakiś temat powie, to łatwo ulec złudzeniu, że "każdym mi o tym mówi". Tony książek z psychologii społecznej doskonale pokazują, jak bardzo podatna na zaburzenia jest w takich sytuacjach nasza zdolność percepcji. Tym niemniej załóżmy, że w tej kategorii mamy bilans na minus.

ad. 3 - tutaj mam kompletnie odmienne zdanie. Nie było żadnej rejterady ani żadnego padnięcia na kolana. Proszę sobie wyobrazić, jak to wygląda z perspektywy nie publicysty, tylko zawodowego dyplomaty, np. z Niemiec, Hiszpanii czy innej Szwecji. On to widzi tak "Polska coś zrobiła; następnie największe mocarstwo świata i mały, ale bardzo wpływowy kraj zażądały od Polski zmian w trybie natychmiastowym, zagroziły szeregiem różnych niemiłych działań, sankcji itd.; a Polska przyjęła ustawę, prezydent ją podpisał i dopiero po tym Polska zaczęła spokojne, trwające prawie pół roku negocjacje, w wyniku których uzyskała ustępstwo Izrealea, którego w żaden sposób w innych warunkach by nie uzyskała; to są twardziele i zawodowcy, nie jest ich łatwo złamać; wiedzą czego chcą i potrafią nawet trudną sytuację obrócić na swoją korzyść". Tak to moim zdaniem widzi każdy obiektywny, patrzący z dystansu dyplomata na tym świecie, na którym polityka międzynarodowa to Hobbesowska wojna wszystkich ze wszystkimi. Bardzo duży punkt na plus.

ad. 4 - znowu - w tej sprawie deklaracja podpisana przez premiera Izreala (i to nie jakiegoś miękiszona, tylko komandosa Netanjahu) jest potężnym narzędziem. Bardzo duży punkt na plus.

ad. 5 - to już jest w ogóle niezwykle spektakularny pokaz polskich kompleksów; ciekaw jestem, czy gdybyśmy mieli taką rzeczywistość alternatywną, w której nie ma ustawy o IPN i jednocześni między styczniem 2018 a czerwcem 2018 Trump nie zaprasza Dudy do Białego Domu - czy w ogóle ktoś by na to zwrócił uwagę?

W tym samym czasie ministrowie obrony narodowej PL i USA spotkali się kilkukrotnie, wszystkie istotne sprawy posunęły się do przodu. Gdybyśmy zastosowali do stosunków PL-USA podobną metodlogię porównania stanów faktycznych w punkcie A i B, to mamy taki wynik:

przed wyborami w 2015 - żołnierze US Army w PL - niemal brak, ciężki sprzęt US Army - brak, gaz z USA - brak, wsparcie w sprawie NS2 - brak, wsparcie dla jakiejkolwiek polskiej inicjatywy geopolitycznej - brak, kontrakty na unikalne technologie wojskowe - brak (wcześniej był kontrakt na F16 - stara technologia i na JASSM - nowa technologia, ale już dawno nie unikalna)

stan na dzień dzisiejszy, po 2 latach rządów PiS - żołnierze US Army - są, ciężki sprzęt - jest, gaz - jest, wsparcie w sprawie NS2 - jest, wsparcie dla pierwszej polskiej poważnej inicjatywy geopolitycznej od tak lekko licząc XVI wieku (Trójmorze) - jest, kontrakt na unikalną technologię wojskową - jest; a w bonusie coraz bardziej otwarta dyskusja o przeniesieniu stałych baz do Polski

Czym przy tym jest chwilowe nieporozumienie w sprawie ustawy, która nawet USA bezpośrednio nie dotyczy? Niczym. Słyszę od lemingów, że wszyscy poprzedni prezydenci RP szybko dostawali zaproszenie do Białego Domu. Ja śledzę te stosunki od dawna i mam takie poczucie, że kiedyś to były takie spotkania, jak po latach spotyka się dwóch znajomych ze szkoły i ten, co odniósł większy sukces stara się być miły, ale nawet nie bardzo pamięta, jak ten mniejszy się nazywa. Dzisiaj to są stosunki wypełnione mięsem po brzegi. Relacja jak w rodzinie, w której pojawiła się drobna sprzeczka. Jak to w rodzinie. Zaraz po inauguracji Trump długo nie mógł się dogadać z Theresą May w sprawie spotkania. Czy UK się od tego załamała?

Podsumowując - mały minusik, ale bez realnego znaczenia w długiej perspektywie. A kto wie, czy realnie nie plus - nawet Amerykanie muszą czasem poczuć, że imperium nie może dostać wszystkiego od razu. To buduje szacunek.

ad. 6 - tu już wchodzimy w obszar spekulacji; moim zdaniem zupełnie nie do zweryfikowania i jeśli czytacie o takich rzeczach, pamietajcie, że żyjemy w erze fejk niusów


Na koniec odniosę się do samej zmiany ustawy. Polega ona na wykreśleniu penalizacji wiadomych zachowań poprzez zagrożenie karą więzienia. Im dłużej myślę na ten temat, tym bardziej zgadzam się z podejściem anglosaskim - karanie więzieniem za słowa jest bez sensu. Nawet za najbardziej debilne, nienawistne, kłamliwe oszczerstwa. Więzienie zostawmy dla sprawców twardych przestępstw - dla złodziei, morderców, gwałcicieli, malwersantów, pedofili, mafiozów, oszustów podatkowych. W przypadku oszczerstw i kłamstw pozwy cywilne to dużo lepsze rozwiązanie. Niech płacą.

W tym sensie zmiana ustawy sama w sobie była zamianą złego rozwiązania na lepsze rozwiązanie.

Podsumowując - widzę szereg korzyści i niewielkie koszty. Zrobiliśmy trzy kroki do przodu, następnie cofnęliśmy się o krok. Nawet wyborca Nowoczesnej powinien dać sobie radę z rozwiązaniem tego prostego działania matematycznego.




Fascynuje mnie polityka. To gra, w której naprawdę o coś chodzi. Żadna inna nie skupia w sobie wszystkich dobrych i złych stron ludzkiej duszy. A poza tym to Hala Madrid!!! Moj mail: fmigaszewski (at) gmail . com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka