Nie tak dawna, grudniowa konferencja prasowa W. Putina, dobitnie pokazała, jak prezydent FR gra na nosie zwolennikom wybuchowej hipotezy związanej z „katastrofą smoleńską”. Putin wszak przypomniał, że prezydencki samolot wyleciał z Warszawy i do tejże Warszawy skierował tych, co szukają źródeł wybuchów. Co więcej, rzeczniczka MSZ FR, M. Zacharowa, niedługo później stwierdziła, iż Ruscy nie ukrywają żadnych ważnych świadków – tak jakby polska strona jeszcze jakichś świadków szukała. A może szuka, tylko my o tym nie wiemy? Tak czy tak wygląda na to, że Ruscy już nie mogą się doczekać końca prac „podkomisji smoleńskiej” i jej ustaleniom wychodzą naprzeciw.
Co tymczasem nad Wisłą? Wielka polityka, panie dzieju. Tak wielka, panie, że pewne sprawy w ogóle pozostały „nieruszone” - a czas biegnie nieubłaganie. Aneks do raportu o likwidacji WSI, śledztwo A. Witkowskiego ws. śmierci ks. Jerzego Popiełuszki czy wreszcie sprawa tragedii z 10-04. Wielka polityka ma to do siebie, że w jej obrębie pewne zagadnienia pozostają ukryte (i to na trwałe) za zamkniętymi drzwiami, by broń Boże nie wydostały się na światło dzienne i by wiedza o nich nie docierała do przestrzeni publicznej. Szarego obywatela trzeba trzymać jak najdalej od pewnych kwestii. Słynne sformułowanie z czasów wczesnej III RP jakoby Polacy nie dojrzeli do demokracji można współcześnie strawestować jako „Polacy nie dojrzeli do prawdy”. Zabawnie pod tym względem prezentują się media, których rola w kształtowaniu świadomości społecznej jest nie do przecenienia. Kiedyś pewne tematy nie schodziły wprost z łamów i anten, gdy zaś zmienia się mądrość etapu – tematy znikają wyparte przez zupełnie nowe, choć na tak wiele pytań nie znaleziono odpowiedzi.
A przecież mówiono nam, zapewniano nas solennie, podkreślano z naciskiem, że 10 Kwietnia wydarzyła się największa tragedia w historii powojennej Polski. Czy zatem pozostaniemy na najbliższe lata, a może i dziesięciolecia z utrwalonym już w obiegowej narracji dylematem „wypadek lub wybuchy”? I nic więcej w tej sprawie się już nie wydarzy, gdyż zakazuje dalszych dociekań „wielka polityka”? Czy dalsze dociekania mają zostać zastąpione (i przesłonięte) przez pomniki „smoleńskie”? Te pytania zadaję sobie w grudniu 2017, żywiąc wciąż nadzieję, że kalkulacje „wielkich polityków” nie zawsze się sprawdzają.
Linki:
P.S.
Z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia – życzę nam wszystkim nadziei na głębokie zmiany w polskiej polityce, no i rzecz jasna, Radości związanej z Betlejemską Stajenką :)
Komentarze