frycz66 frycz66
562
BLOG

Izbica cz.II, czyli o sentymentalnym Żydzie i Ryśku z młotkiem.

frycz66 frycz66 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 3


Po jakimś czasie postanowiliśmy pojechać do Izbicy Babickiej drugi raz.... Pierwszą naszą podróż opisałem TUTAJ. To była ta historia o przedsiębiorczych mieszkańcach sprzedającym Żydom wodę po 20 zł/szklanka. Tak się rodzi kapitalizm.. Od czyścibuta..
Trzeba przyznać, że wtedy mieszkańcy byli dla nas niezwykle życzliwi, rozmowni, pokazywali zdjęcia, dokumenty... Poili nas pyszną kawą. Teraz było jednak inaczej. Coś się zmieniło..
Otóż Izbica nie jest nawet miastem pożydowskim. Ona jest miastem żydowskim z często – gęsto, nieuregulowanym statusem własności. A historia konkretnego domu była taka:
pewnego pięknego dnia, lub jak to piszą w komiksach - znienacka, w drzwiach Polaka pojawił się Żyd. Polak miał piękne piastowskie imię Rysiek*, a Żyd miał na mię Uzzi.
Wedle świadków ich dialog wyglądał tak:


Rysiek- Po co tu przyjechałeś Żydzie ?

Uzzi– To podróż sentymentalna Rysiek.

Rysiek – Idź stąd! Tu nic nie jest twoje!

Uzzi – Tu wszystko jest moje Rysiek, to mój dom.

(Na potwierdzenie tego Uzzi podnosi krzesło w kuchni,
a na odwrocie siedziska jest wypisane Samuel Krawiec.)
Widzisz Ryszard, Samuel Krawiec to mój ojciec,
a ja jestem Uzzi Krawiec, jego syn... 

Rysiek – Ha! Przyjechałeś po złoto!!

Uzzi – Tu nie ma żadnego złota! Jestem już stary, przyjechałem pożegnać się z tym miejscem...

Rysiek – Tu jest złoto! Inaczej byś nie jechał taki kawał drogi!

Uzzi - Tu nie ma żadnego złota!

Rysiek – Powiedz gdzie jest złoto a dam Ci połowę
(skądinąd - jaki Rysio szczodry! da polowę czyjejś własności)

Jak widać spotkanie obecnego użytkownika domu z obecnym właścicielem odbyło się w miłej, przyjaznej i pełnej ciepła atmosferze. Trwało zaś całe 15 minut.


Kiedy Uzzi Krawiec sobie wreszcie odszedł, Rysio dostał szału i zaczął szukać złota. Wprawdzie Rysio mógł kupić w kiosku najnowszy numer „Odkrywcy” gdyż tam , w każdym numerze jest 50 ofert różnych wykrywaczy do metalu, w tym specjalistyczne -do złota,  Ale Rysio wolał po naszemu – młotkiem i majzlem... I Rysio szukał złota dzień za dniem, tydzień za tygodniem, aż...złota nie znalazł. Żyd Uzzi Krawiec miał jednak rację. Niestety efektem niejako ubocznym tych Rysiowych poszukiwań został zniszczony kompletnie dom. Dzieki Bogu to tylko zwykły dom Uzziego Krawca, a nie jakiś Piastowski dom, to i strata jakby mniejsza. No ale się Rysiek na darmo napracował, i nikt mu za to nie zwróci...  Uzzi się zaś nie poczuwa, choć to w sumie jego wina, bo gdyby nie ta jego wizyta, to subtelna równowaga emocjonalna Rysia nie legła by w gruzach... Pomijam już zawiedzione nadzieje Rysia, co do złota...

Kiedy usłyszałem tę historię nie mogłem w nią uwierzyć!


Uwierzyłem kiedy znalazłem dom.... Faktycznie , Rysiu odwalił kawał roboty – co trzeba docenić ręcznie!


Staliśmy w nocy pod zrujnowanym przez zachłannego szaleńca domem. Domem spokojnego Żyda, Uzzi Krawca. Było zimno. Ja robiłem dokumentację fotograficzną, Agnieszka stała obok. Paliliśmy w ciszy, przerywanej jedynie przez fuknięcia lampy błyskowej. 

Na chłodzie dym papierosa smakował szczególnie dobrze.

W pewnym momencie zauważyłem idących w naszą stronę grupę czterech młodych ludzi (19-25 lat). Jeden z nich, najwyraźniej lider grupy, był najgrubszy, miał cerę, która nie znała słowa „nowoczesna dermatologia” , a powinna... Ciekawe czy znała słowo „mydło” ?
Aha! Ten zaropiały „lider” grupy miał w ręku atrybut władzy - masywny kij, którym złowieszczo tłukł się po otwartej lewej dłoni.. Zaś cała czwórka szła wprost na mnie.. W pewnym momencie gruby wziął szeroki zamach. Pamiętam tylko, że zacząłem się szybciutko modlić tak jak modlą się kierowcy, kiedy widzą, że ich samochód pędzi wprost do rowu... Jeszcze pamiętam słowa:

 

Panie Boże jeżeli tam jesteś, spraw żeby mnie uderzył, proszę Cię, niech mnie uderzy, to wtedy wyrwę mu tę rękę z ramienia na zawsze razem ze ścięgnami....Panie Boże, jeżeli mnie tylko słysz....

ŁŁŁŁŁUUUUUUFFFFFF.....


Drąg świsnął mi nad głową tak że na policzku poczułem zimny podmuch....
Koniec minął się z przednią szybą auta o milimetry....
Modlitwa nie została wysłuchana. To juz któryś raz z rzędu, a za każdym razem,kiedy jest Kumulacja w Dużym Lotku. 
Tłusty zaropiały tchórz nawet nie miał odwagi podjąć walki. Tymczasem cała czwórka minęła roztrzęsioną Agnieszkę i zniknęła w mroku... I tylko ten z drągiem niespodziewanie obrócił się i ryknął w naszą stronę:

„Wypier-alać z miasta!! Ale już!! „ - po czym młodzi zniknęli w mroku na dobre...

Jakież to miasto?

Trochę starych żydowskich domów i od razu miasto!

Pryszczaty megaloman!

frycz66
O mnie frycz66

Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia.... Moją pasją jest życie....

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Kultura