
Grafika: Zuzanna Marczyńska
Rankiem 19 kwietnia 1943 r. żydowscy bojownicy rozpoczęli samotną i heroiczną walkę z niemieckimi oddziałami, które przystąpiły do ostatecznej likwidacji getta w Warszawie.
"Nie marzyliśmy o polskich czy angielskich komandosach, którzy przychodzą nam z pomocą. Śniła nam się broń. Wiem, wiem, że to by nic nie zmieniło. Ale - jak mówi piosenka - 'nie chodzi o to, aby dojść do celu, ale o to, żeby iść po słonecznej stronie'. Wygrać nie mogliśmy, ale chcieliśmy iść po słonecznej stronie. Są takie piękne słowa: godność, człowieczeństwo. Tego broniliśmy" - tak o walce podjętej 19 kwietnia 1943 r. mówił Marek Edelman ("W czterdziestą rocznicę. Agonia, walka i śmierć warszawskiego getta. M. Edelman Getto walczy").
 |
 |
Fotografia z Raportu Jürgena Stroopa
do Heinricha Himmlera
z maja 1943.
Orginalny niemiecki podpis:
"Żydzi wydobyci przed chwilą z bunkra" |
***
Czy dla setek tysięcy ludzi zamkniętych w gettach istniały jakiekolwiek wybory?
Tak.
Wszystkie były tragiczne i każdy z nich i tak musiał zakończyć się śmiercią.
- Pierwszy z nich symbolizuje decyzja Adama Czerniakowa - przewodniczącego warszawskiego Judenratu. Jego wyborem było samobójstwo - wybór uznawany za heroiczny, ale poddający się łatwo zarzutowi o dezercję. Był to gest ostatecznego protestu, ale także ucieczka we własną, indywidualną śmierć przed wzięciem odpowiedzialności za społeczność, której miał przewodniczyć w drodze do totalnej zagłady. Czerniaków nie był samotny w swojej decyzji. Np. "Kronika Getta Łódzkiego" odnotowuje skrupulatnie codzienne przypadki samobójstw: ludzie skaczą z wysokich pięter, idą "na druty", aby dać się zastrzelić strażnikom, najszczęśliwsi z nich - zażywają truciznę.
- Drugą postawę - przeciwstawną wobec tej pierwszej - symbolizuje wybór Chaima Rumkowskiego, przywódcy getta w Łodzi. Nie ucieczka przed odpowiedzialnością w geście protestu, ale wybór najobrzydliwszych, potwornych kompromisów - czyli współpraca z nazistami, która była jednocześnie tragiczną walką o ocalenie życia coraz mniejszej grupy ludzi, za cenę paktowania z diabłem i wydawania mu coraz większej liczby dzieci, chorych, starców i tych, którzy z innych względów nie nadawali się do niewolniczej pracy na potrzeby niemieckiej armii.I na końcu drogi dla Rumkowskiego też była śmierć. Tym potworniejsza, bo z poczuciem winy i całkowitej klęski. Także Rumkowski nie był samotny w swojej postawie i ostatecznym losie. Żydowskim policjantom, funkcjonariuszom Judenratów wydawało się najpierw, że ocalą swoje rodziny, a na koniec - że siebie samych. Nie uratowali nikogo i niczego.
- Postawa trzecia była postawą najbardziej powszechną: rezygnacja, bierność, apatia, w jakimś stopniu nieprzyjmowanie do wiadomości faktu, że zbiorowy wyrok na Żydów już nieodwołalnie zapadł - po prostu bezradne pogodzenie się z losem. To był wybór większości. A większość mieszkańców gett stanowili ludzie starsi, kobiety, dzieci - ludzie, dla których bierność była najbardziej naturalnym stanem.
To były trzy rodzaje postaw i trzy śmierci: śmierć jako ucieczka przed śmiercią; śmierć kolaboranta, który sądził, że może przechytrzyć zło absolutne i coś i kogoś ocalić - płacąc tak straszliwą cenę; wreszcie śmierć w rezygnacji, bez podejmowania jakiejkolwiek próby wpłynięcia na swoją sytuację.
Był jednak jeszcze jeden wybór. I jeszcze jedna śmierć.
Powstańcy w getcie warszawskim wybrali 19 kwietnia 1943 roku czwartą drogę: czynny opór. Nie samobójstwo, nie współpraca, nie bierność, ale walka. Walka w sytuacji, gdy nie można było liczyć na żadną “wygraną”, na żadne zwycięstwo. Pozostawało oczywistym, że tu także na końcu jest śmierć. Był to po prostu wybór śmierci, którego składnikiem nowym i nieobecnym zupełnie w poprzednich trzech postawach był fakt, że - aby odebrać Żydom życie - po raz pierwszy Niemcy musieli narażać życie własne, że ostateczne wymordowanie resztek ludności getta było połączone z ryzykiem śmierci dla oprawców.
 |
Fotografia z tego samego raportu.
Orginalny niemiecki podpis:
"Ci bandyci stawiali zbrojny opór". |
 |
Niektórzy mowią, że to była godna śmierć.
Postawa oporu jest bardziej godna - argumentują - niż postawa samobójstwa, kolaboracji lub bierności. Jej godność zawiera się w kosztach, które atakujące oddziały Stroppa musiały ponieść: nawet zaniżone straty strony niemieckiej raportowane przez Jürgena Stroopa wyniosły 16 zabitych i 85 rannych, ale inne źródła podają liczby większe. Najbliższe prawdy są zapewne łączne straty SS i policji na poziomie 300 żołnierzy i funkcjonariuszy.
Umierający Żydzi wystawili taki rachunek za swoją śmierć i Niemcy musieli go zapłacić swoim życiem.
To nie było samobójstwo. To nie była decyzja obrońców Masady. To była walka.
Getto miało być "zlikwidowane". "Likwidacja" getta oznaczała wymordowanie pozostałych w nim Żydów.
Żydzi jednak nie chcieli oddać swojego życia. Nim to nastąpi, chcieli odbierać je Niemcom w zgodzie z talmudyczną zasadą obrony własnej: „Gdy ktoś przychodzi cię zamordować, zabij go pierwszy” (Sanhedryn 72a). Poranny atak powstańców 19 kwietnia spowodował wycofanie się oddziałów niemieckich z getta na kilka godzin.
W tym właśnie była godność tej śmierci.
Bo godna śmierć - to śmierć, której morderca nie uzyskuje od swojej ofiary za darmo.
Walki wybuchły rankiem 19 kwietnia 1943 r., kiedy 850 żołnierzy Waffen-SS, uzbrojonych w karabiny maszynowe, miotacze płomieni, działka, wozy pancerne i czołgi wkroczyło na teren getta bramą od strony Nalewek. Zostali tam zaatakowani przez żydowskich powstańców, którzy w pierwszym starciu odnieśli sukces. Po południu tego samego dnia, liczniejsze i lepiej uzbrojone oddziały niemieckie ponownie wkroczyły na teren getta. Dowodził nimi gen. SS Juergen Stroop.
W walkach wzięło udział ok. tysiąca słabo uzbrojonych powstańców. Niemcy przeciwstawili im ponad 2 tys. żołnierzy Wehrmachtu, SS oraz pomocniczych oddziałów ukraińskich, litewskich i łotewskich. Przeciwko powstańcom użyto pojazdów opancerzonych, artylerii, a także lotnictwa. Przez blisko miesiąc warszawskie getto prowadziło samotny bój z wojskami niemieckimi.
Najcięższe walki toczyły się w rejonie ul. Zamenhoffa i Nalewek oraz na pl. Muranowskim. Niemcy systematycznie posuwali się w głąb getta. Paląc i niszcząc dom po domu zmuszali ludność cywilną do opuszczania bunkrów i schronów. Drugiego lub trzeciego dnia powstania nad gettem na pl. Muranowskim zawisły dwie flagi: biało-czerwona i biało-niebieska. Podejmowane w ograniczonym zakresie przez polskie podziemie (nieliczne oddziały Kedywu, Socjalistycznej Organizacji Bojowej i GL) próby pomocy bohaterskim bojownikom żydowskim zakończyły się niepowodzeniem.
W trakcie walk w getcie ŻOB skierowała do Polaków apel, kolportowany po aryjskiej stronie, w którym pisano m.in.: "Polacy, Obywatele, Żołnierze Wolności. Wśród dymu pożarów i kurzu krwi mordowanego getta Warszawy - my więźniowie getta, ślemy wam bratnie serdeczne pozdrowienia. Wiemy, że w serdecznym bólu i łzach współczucia, że z podziwem i trwogą o wynik tej walki przyglądacie się wojnie, jaką od wielu dni toczymy z okrutnym okupantem. Lecz wiedzcie, że każdy próg getta, jak dotychczas, tak i nadal będzie twierdzą, że możemy wszyscy zginąć w tej walce, lecz nie poddamy się, że dyszymy, jak i wy, żądzą odwetu i kary za wszystkie zbrodnie wspólnego wroga. Toczy się walka o naszą i waszą Wolność. O wasz i nasz - ludzki, społeczny, narodowy - honor i godność. Pomścimy zbrodnie Oświęcimia, Treblinki, Bełżca, Majdanka! Niech żyje braterstwo broni i krwi walczącej Polski!".
8 maja Niemcy odkryli i otoczyli ogromny schron przy ul. Miłej 18, w którym znajdowało się kilkuset ludzi, w tym sztab ŻOB i ponad 100 żydowskich bojowników. Na wezwanie Niemców cywile wyszli, natomiast większość powstańców razem z dowódcą Mordechajem Anielewiczem popełniła samobójstwo. Powstanie, pomimo apeli rządu polskiego w Londynie, nie wywołało żadnych reakcji aliantów.
W proteście przeciwko obojętności świata wobec tragedii narodu żydowskiego, 12 maja 1943 r. członek Rady Narodowej RP w Londynie Szmul Zygielbojm popełnił samobójstwo. W liście zaadresowanym do prezydenta Władysława Raczkiewicza i premiera Władysława Sikorskiego pisał: "Wśród murów getta odbywa się obecnie ostatni akt tragedii jakiej nie znała historia. Odpowiedzialność za zbrodnie wymordowania całej ludności żydowskiej w Polsce spada w pierwszym rzędzie na samych morderców, ale pośrednio obciąża ona także całą ludzkość, narody i rządy państw sojuszniczych, które do tej pory nie usiłowały przeprowadzić konkretnej akcji celem wstrzymania tej zbrodni. Przypatrując się biernie wymordowaniu milionów bezbronnych zamęczonych dzieci, kobiet i mężczyzn, stały się te kraje wspólnikami zbrodniarzy. Nie mogę pozostać w spokoju. Nie mogę żyć, gdy resztki narodu żydowskiego w Polsce, którego jestem przedstawicielem, są likwidowane. Śmiercią swoją pragnę wyrazić najsilniejszy protest przeciw bierności, z którą świat przygląda się i dopuszcza do zagłady ludu żydowskiego".
Powstańcy w małych, rozproszonych grupach walczyli do 16 maja. Tego dnia gen. Stroop ogłosił koniec akcji pacyfikacyjnej i na znak zwycięstwa rozkazał wysadzić w powietrze Wielką Synagogę na Tłomackiem.
Nad walczącym gettem podczas powstania powiewały flaga biało-czerwona oraz flaga z Magen Dawid.
Obecna rocznica powstania w warszawskim getcie po raz pierwszy obchodzona jest pod nieobecność Marka Edelmana - jednego z przywódców tego powstańczego zrywu, a potem także uczestnika Powstania Warszawskiego, zmarłego dn. 2-ego października 2009 r. Po raz pierwszy zabraknie Jego osobistego świadectwa tych tragicznych wydarzeń. Po raz pierwszy od kilku lat rocznicy powstania w getcie nie uczci Prezydent Lech Kaczyński.
Podczas obchodów rocznicowych dotkliwie odczuwać będziemy brak tych obydwu wybitnych Postaci, ale będziemy o Nich pamiętać. Będziemy odczuwać Ich duchową obecność oraz wsparcie.
Za: www.fzp.net.pl/fn_news/fullnews.php
oraz: www.the614thcs.com/17.1423.0.0.1.0.phtml
Inne tematy w dziale Rozmaitości