FranciscusFelixAstat FranciscusFelixAstat
307
BLOG

Ślub ewolucjonizmu z kreacjonizmem

FranciscusFelixAstat FranciscusFelixAstat Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Każdy katolik prędzej czy później staje przed decyzją, jak odnieść się do naukowych teorii ekstrapolujących przyszłość i przeszłość. Współczesna nauka radykalizuje ludzi, dzieląc ich zazwyczaj bądź to na naiwnych scjentystów, kuriozalnych fideistów odrzucających wiedzę i logikę oraz niezbyt odważnych kunktatorów, którzy udają, że nie widzą problemu.

W sporze kreacjonistów z ewolucjonistami rzadko znać jakąś sensowną apologię katolicyzmu, co nie znaczy, że należy się poddać w szukaniu jej. Przyznam, że nie lubię się angażować w dyskusje na ten temat - interlokutorzy mają z góry określone stanowisko i uważają swoich oponentów za idiotów. Z tego powodu nie wiem, czy ktoś kiedyś uczynił spostrzeżenie, które podaję niżej, i dokonał bezbolesnej syntezy tych dwóch, zdawałoby się całkowicie sprzecznych, poglądów.

Cała koncepcja opiera się na zwróceniu uwagi na założenia nauki i mechanizmy działania badaczy. Uprawiając naukę, dokonujemy implicite pewnych założeń o świecie, których spełnienie pociąga za sobą logiczną niesprzeczność wysuwanych tez o zasięgu naukowym i filozoficznym. W kontrowersyjnych przypadkach zazwyczaj mamy do czynienia z niespełnieniem któregoś z tych założeń, czy też dojścia do sprzeczności z naczelnymi twierdzeniami filozofii (obowiązującymi bezwzględnie, jak Zasada Transcendentalności Kanta, czy też twierdzenia matematyki).

Wykażę, że rozważany spór jest jałowy w tym sensie, iż nie ma się o co kłócić.

Lemat. Zakres obowiązywalności twierdzeń naukowych ogranicza się do modelu. Dowód lematu. Model wybierany jest tak, aby doświadczenie było zgodne z teorią. Doświadczenie to zbieranie danych, informacji. Weryfikacja danych polega na zastosowaniu właściwych narzędzi statystycznych i - ogólniej - matematyczno-logicznych. Doświadczenia przeprowadzane są tu i teraz przez konkretną osobę. Tak więc baza danych obejmuje doświadczenia przeprowadzone w przedziale czasu obejmującym sumę przedziałów czasu życia wszystkich badaczy, którzy wnieśli wkład w tworzenie tejże bazy danych. Naturalnie przyjmowanie modelu, który obejmuje tylko ten przedział, mija się z celem, którym pozostaje nie tylko diagnoza, lecz także prognostyka i retrospekcja. Tak więc przewidywania modelu muszą ekstrapolować przyszłość i przeszłość za pomocą teraźniejszych danych. Ale przyszłość i przeszłość, jako znajdujące się poza dziedziną tu i teraz, są niefalsyfikowalne przez podmiot. Stąd nauka pozostaje prawdziwa (hipotetyczne doświadczenie w danym miejscu i czasie pozostaje zgodne z rzeczywiście przeprowadzonym doświadczeniem) tylko przy założeniu modelu, przy czym przewidywania modelu są zgodne tu i teraz.

Wróćmy do ewolucjonizmu. Darwin i Dawkins mieli co do niego rację. Ewolucja zachodzi, gdyż potwierdza ją doświadczenie. Ewolucja dobrze modeluje przeszłość i przyszłość, w tym sensie, że gdyby przenieść się dziesięć milionów lat wstecz, to faktycznie wszystko wyglądałoby tak, jak ewolucjoniści tego chcą.

Ale nie każdy szachista zaczyna partię od sytuacji zerowego ustawienia figur. Nie każdy proces stochastyczny startuje w początku układu współrzędnych. Nie każda powieść zaczyna się od narodzenia głównych bohaterów. Fakt, że możemy wnioskować o ich dzieciństwie podczas czytania setnej strony nie oznacza, że w książce to dzieciństwo zostało opisane. Tutaj nauka rozmija się z rzeczywistością: na setnej stronie pragnie cofnąć się o tysiąc stron wstecz, mówi o przeszłości, która powinna była zajść, ale o której nie możemy powiedzieć, czy w ogóle czas wówczas istniał.

To ważny moment, chciałbym być dobrze zrozumiany. Nie istnieje doświadczenie, które moglibyśmy wykonać w przeszłości. Wszechświat równie dobrze mógł zacząć się Wielkim Wybuchem, co aktem kreacji w dowolnym momencie między Wielkim Wybuchem, a pojawieniem się pierwszego badacza. Badacz ów będzie widział wszechświat starym: potrafi poprawnie odtworzyć jego dzieje, gdyż każda zmarszczka ma swoją historię. Potrafi poprawnie przewidzieć, co się stanie w przyszłości. Ale jeśli twierdzi, że wszechświat faktycznie miał swoją młodość, to tym samym przyjmuje dogmat o "Momencie Startu Procesu", mianowicie wierzy, że wszechświat zaczął się w chwili t=0 (w uproszczeniu, współcześni fizycy różnie o tym mówią). Tymczasem przedział czasu o chwili t=0 do narodzenia pierwszego badacza, którego spuściznę znamy, pozostaje poza dziedziną diagnostyki, może zostać wyłącznie ekstrapolowany modelem. Przyjęcie jakiejkolwiek chwili z tego przedziału jako punkt startowy dla czasu (nawet w relatywistycznym jego rozumieniu) okazuje się tak samo dowolne i nienaukowe. Nauka nie odpowiada na pytania metafizyczne.

Dobry szachista potrafi z niemal dowolnego ustawienia figur podczas środkowej fazy partii odtworzyć jej przebieg do samego początku. Ale taka partia, być może, nigdy nie została rozegrana. Być może jakieś dziecko rozłożyło na szachownicy figury całkiem losowo, choć arcymistrz bierze ów chaos za logiczną łamigłówkę. Być może... ale arcymistrz tego nie wie, dopóki dziecko nie powróci i nie zapłacze nad zniszczoną przez szachistę konstelacją. Mimo to myśliciel nie powinien się poddawać. Jego zdania są sensowne i niedowolne. Poprawnie zrekonstruował ewolucję. Nie pomylił się.

Nie popełniają błędu jendak i ci, którzy wierzą, iż świat został stworzony starym, ze szkieletami dinozaurów i dogorywającym wombatem gdzieś w Australii. Muszą mieć świadomość, że obalenie modelu ewolucji nie leży w ich możliwościach, jednak w gruncie rzeczy nie powinno ich to interesować. Dopóki scjentyści nie upierają się przy wyborze chwili rzeczywistego startu t=0, nie popełniają błędu w rozumowaniu.

Problem został rozwiązany już na pierwszych kartach Biblii. Adam został stworzony dorosłym, choć jego dzieci rozwijały się od zarodka. Medycyna pozostaje więc poprawną, gdy odtwarza historię rozwoju Adama, nawet jeśli Adam powstał jako trzydziestolatek. Być może ma cukrzycę od nadmiaru węglowodanów w diecie, któej nigdy nie stosował... Biblia mówi o stworzeniu dorosłego Adama i pięćmiliardoletniego świata.

Jak więc było? Tego nigdy się nie dowiemy, nie istnieją poprawne naukowo narzędzia, które dałyby niedowolną odpowiedź. Tak więc w sporze mylą się zarazem wszyscy i nikt. Ewolucjoniści mylą się, gdy korzystają z nauki poza jej dziedziną i utożsamiają model z rzeczywistością. Kreacjoniści, bo stosują heglowski wykręt typu "fakty przeczą mej koncepcji? tym gorzej dla faktów!". Ewolucjoniści mają rację, gdy odtwarzają historię naturalną. Kreacjoniści mają rację, gdy uważają, że mają prawo wierzyć Biblii na słowo. Faktyczny spór dotyczy materii, w której oba poglądy właściwie nie stykają się. Wiara nie przeczy nauce. Nauka nie przeczy wierze. To raczej fideizm i scjentyzm pozostają ze sobą w konflikcie. Niemniej oba te stanowiska pozostają herezjami zarówno z punktu widzenia nauki (nauka nie odpowiada na ptytania metafizyczne, jak chcieliby tego scjentyści), jak i wiary (Bóg nie okłamał nas, gdy dał nam zmysły i rozum, a więc naukę).

Ghulibati alrruumu!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo