Bystry turysta podziwiając sakralne zabytki naszego chrześcijańskiego przedmurza, gdzieniegdzie na obolałych od nadmiaru dobra i piękna obrzeżach Świątyni, zauważyć może wielki transparent z intrygującym napisem: wiarygodni. To transparenty reklamujące "Gościa Niedzielnego", tygodnika opinii, który objaśnia wiernym skomplikowaną materię otaczającego ich świata. Marketingowo jest to chwyt niewątpliwie trafny, wszak aby uwierzyć w to co, dajmy na to, o gejach piszą w Gościu Niedzielnym, trzeba nieco mentalnie się otumanić i zdać się, na nic innego, jak właśnie na ślepą wiarę.
Wiarygodność, jak sama nazwa wskazuje, nie jest bowiem kwestią nauki, lecz wiary, a wiara jak zgadnąć nietrudno, chadza własnymi ścieżkami, a to susząc sandały na gorejącym krzaku, a to wypluwając z skruszonego Jonasza z wielorybiego brzucha. Kto chce podążać za wiarą, musi porzucić wszelką nadzieję, że jej prawidła zrozumie, wszak gdyby się dało wiarę na matematyczne wzory przełożyć, przestałaby być wiarą, a stałaby się nauką.
Nie inaczej jest przy wiarygodności kolejnych notabli, do których tylko pozornie przykładać należy podobną skalę i z aptekarską dokładnością ważyć ich racje. Owszem są tacy, którzy twierdzą, że Pani Alexis z mafii węglowej, Pan skazany za składanie fałszywych zeznań, czy wreszcie niejaki „Bandzior” z zasądzonym wyrokiem za popełnione morderstwo, mało są wiarygodni, ale ci myśliciele na szczęście racji nie mają. I nie chodzi tu tylko o zdrowy rozsądek, wszak wszyscy tu wymieni na potwierdzenie swych słów nie mają kwitów, nawet skrawka skanów wytartych, co logicznie rzecz biorąc musi potwierdzać ich rację. Uczciwi ludzie dowodów zbrodni nie dokumentują i za nikim z magnetofonem nie biegną, chyba że są ministrami.
Chodzi więc raczej o rzeczoną wiarę, branie wszystkiego z rąk swych kapłanów, broczących wyższą inteligencją poznawczą, z racji swych codziennych kontaktów być może nawet wręcz z absolutem. Wiarygodność nie jest więc pochodną logicznych rozważań, lecz filozoficznego wyboru owiec, które spragnione wypasu podążają za swym pasterzem. A ten w sfatygowanych trzewikach i foteliku dziecięcym, rozdaje klapsy i wiarygodności świadectwa, nie bacząc na rozumowania prawidła, a często nawet z premedytacją je łamiąc, poddając swe owce próbie, niczym niejakiego Abrahama przeszłości.
Ten sam grzesznik może więc być i wiarygodny i niewiarygodny, dać łapówkę i ją odebrać, a potem znów dać i znów ją odebrać, zagłuszać i nie zagłuszać, pożyczać i nie pożyczać, kłamać i mówić prawdę. Może też być idiotą albo geniuszem, może być w koalicji lub ją omijać, może być podrzucony albo wybrany, niczym z koszyka Mojżesz, może być oplątany w sieci i może tę sieć rozsupłać. Wszystko zależy od objawienia i od tego co wskaże absolut, wszak gdy ten nawet się pozornie myli, to i tak ma przemyślaną strategię, zna ostateczny bilans zamknięcia, co zdaje się przekonywująco starał się już wyłożyć nam Leibniz. I strach pomyśleć, że zaledwie kilkaset lat później wszystko empirycznie się potwierdziło.
Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email:
gamaj@onet.eu
About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best
His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka