Właśnie co sam admin, Artur Bazak swym surowym, kamedułowym piórem się z iście chrześcijańską (nie bójmy się tego słowa) troską nade mną pochylił. I choć nie zabrakło tu czosnku i pieprzu, a tekst jest chrzczony błyskotliwą, jak zawsze, terlikowszczyzną, to warto Arturowi dziś odpowiedzieć, wszak przecież po to jest salon. Pisze Pan Bazak
Galopujący major objawił się nam na salonie jako „sakralny turysta" i „intelektualny onanista". Jego turystyczna wędrówka zawiodła go aż na „obrzeża obolałych od dobra i piękna Świątyń". Tam jego oczom ukazało się hasło reklamowe katolickiego tygodnika. „Intelektualny onanizm" zaowocował kolejnym paszkwilem, który więcej mówi o jego autorze niż przedmiocie szyderstwa.
Cóż może ten paszkwil mówić o jego autorze, gdy na szali postawi się intelektualny onanizm (jak na razie tylko wirtualnego autorstwa) Artura Bazaka? Cóż, ja mysz szara i grzeszna, mogę wobec tej paraboli, wyrafinowanego stylu, katechetycznej nauki, tego miłosierdzia wylewającego się wprost z kazalnicy? Nic tylko pochylić głowę i posypać popiołem. Być może już czas najwyższy. I choć sam tekst podobał się wyrusowi czy Poldkowi na tekstowisku, których trudno zaliczyć do onanistów, to mimo to Artur Bazak wsiada na koń i rusza na swoją krucjatę. Choć to krucjata dziecięca, nieco pluszowa, pudrowana chęcią obrony własnego pisma. A pismo, jak wiemy, z tych obiektywnych i wysmakowanych w prawdzie i tylko prawdzie, tej najprawdziwszej rzecz jasna.
Przemówił w majorze rzecznik homoseksualistów zranionych przez tępawych, nie rozumiejących złożoności współczesnego świata dziennikarzy. Głos zawziętego racjonalisty, prostującego miazmaty myślowe ogłupionego przez opium katolstwa. I wprawny komparatysta, który wiarę chrześcijan (w terminologii autora: owiec) porównuje z wiarygodnością Pani „Alexis" i mordercy.”
„Jam jest twoim pasterzem, niczego ci nie zabraknie” - śpiewa się w mojej, rodzinnej „obolałej od dobra i piękna Świątyni”, a wzorzec Pana, który porzuca stado, by szukać zbłąkanej owcy bynajmniej nie zaczerpnięty jest z „Faktów i Mitów” Ależ, czy nie przyszła już pora, by Artur Bazak wraz z przyjaciółmi, nie sięgnął po pióro i nie zrewidował nam Biblii, nie pokazał czym może być miłosierdzie, nie powiedział nam: tak, tak, nie, nie, nie odcisnął piętna na scholastyce i nie zawył w łacinie i rycie trydenckim, że czasy gdy uczeń Pana był owcą już dawno minęły. Teraz jest wilkiem. Albo i skunksem, zależy jak patrzeć.
„Skoro homilie głoszą na salonie, to i wierni już się zbierają. Słuchają z nabożnością.... I biorą sobie do serca słowa z taką gracją podawane przez mistrza majora. Na salonie znalazło swoje miejsce urocze stadko, które na słowo „katolicyzm", „chrześcijaństwo" i „Kościół" dostaje piśmiennego kociokwiku. Paradne to i pocieszające w sumie. No bo gdzie te biedaki, oprócz stetryczałego „Nie" i „Faktów i mitów" mogłyby sobie powyć. Salon to instytucja demokratyczna. Tu można puścić bąka i błotem obrzucić, obrazić, napluć i skopać. Wcielenie ideału demokracji i wolności słowa. Przynajmniej w rozumieniu niektórych.”
Ale czyż nie jest zadziwiające, że my urocze stadko, co prawda dostajemy kociokwiku na słowo katolicyzm czy chrześcijaństwo, ale czerwone pąsy, jak w przypadku chrześcijańskich braci Bazaka, nie wyskakują nam gdy usłyszymy słowo seks, prezerwatywa czy antykoncepcja. Czyż nie jest dobrze, że skupiamy swoją energię na kalekim kwestionowaniu bytu, zamiast latać z moralną pałą za homoseksualistami, ładować się im do sypialni i wąchać smrody intymnego ich życia, tłumacząc, że nie mieli ojca lub matki? Czyż my choćby przez kumulacji tej złej, niechrześcijańskiej energii, przynajmniej nie zajmujemy się pierdołami, mówiąc co gdzie, komu należy wkładać i dlaczego to jest poprawne?
Ale fakt, że antyklerykalne sabaty możliwe są tylko w dwóch rzeczonych wyżej pismach, jest jak najbardziej prawdziwy, gdyż kochamy pluralizm, dopóki ktoś nie puszcza bąków nieporwanych swych myśli. Wówczas trzeba otworzyć okno i pokój przewietrzyć. A smrodziciela najlepiej do getta, w imię miłości rzecz jasna.
Ale wróćmy do mistrza majora. Tako rzecze on:„Chodzi więc raczej o rzeczoną wiarę, branie wszystkiego z rąk swych kapłanów, broczących wyższą inteligencją poznawczą, z racji swych codziennych kontaktów być może nawet wręcz z absolutem. Wiarygodność nie jest więc pochodną logicznych rozważań, lecz filozoficznego wyboru owiec, które spragnione wypasu podążają za swym pasterzem. A ten w sfatygowanych trzewikach i foteliku dziecięcym, rozdaje klapsy i wiarygodności świadectwa, nie bacząc na rozumowania prawidła, a często nawet z premedytacją je łamiąc, poddając swe owce próbie, niczym niejakiego Abrahama przeszłości." - pisze.
Pozostaje mi zapytać: Majorze, czy drogi prowokacji, stylistycznie wysmakowanych tekstów obrażających wielu ludzi zawiodły cię aż tak daleko, że nawet twój rozum nie jest w stanie powstrzymać twojej chuci ekspresji? Czy naprawdę twoje realne cierpienie (o którym tak rozprawialiście z Pawłem Paliwodą) rodzi w tobie tylko gorycz i resentyment? Czy nie stać cię na nic więcej? Czy wskoczenie na stronę główną jest warte obnażania swoich egzystencjalnych i moralnych problemów?
Ależ oczywiście, że to moje realne cierpienie. Któż inny, jak redaktor Bazak może to wiedzieć najlepiej? Tak jak się wczuł w meandry umysłu Węcławskiego Tomasza, do domu przez niego przyjęty i ugoszczony, aby potem publicznie na blogu, wytykać mu życie prywatne i zawzięcie smarować komentarze, obryzgane miłością bliźniego. Oczywiście, że to moje cierpienie, sprzedaje je za nędzne srebrniki, by wzrosła klikalność mojego postu, obnażam się i stoję goły, przed Arturem Bazakiem. Może stąd właśnie ten intelektualny onanizm?
Ale idąc tropem bazakowego myślenia, zgrzeszyłbym zaniechaniem, gdybym nie spytał czy fakt, że nam Artur ostatnio pisał, że seks oralny jest moralny, świadczy o tym, że postanowił się nieco rozerwać na mieście? Że w końcu rozgryzł tajemnicę kobiety i odkrył anatomiczne cuda, o których mu się nawet nie śniło?
Czasami strojenie się w szaty kapłana rozumu kończy się groteską. Jak w twoim przypadku. Gdyby jakiś szanowany psychiatra lub inny Santorski przeanalizowałby przywołany cytat z twojej homilii, mógłby dojść do wstydliwych dla ciebie wniosków. Dlatego zamiast o tym pisać publicznie, może udasz się niego i sobie o tym porozmawiacie?
Nie wiem jednak dlaczego miałbym rozmawiać akurat z Santorskim, już dość musi się użerać z niejaką Venissą, która mu psuje opinię. Chciałbym porozmawiać z niejakim jerzymem (dr psychiatrii), ale zdaje się, że jakiś chrześcijanin grozi mu donosem do prokuratury. Wiem tylko, że w myśl najnowszej salonowej reguły Arur Bazak tym postem ujawnia me dane medyczne, co chyba musi być jakoś karane, więc nie chciałbym aby Pana Arutura ścigali siepcze Tuska. Wystarczy, że już Sakiewicz jest jedną nogą w więzieniu.
Lecz jest jeszcze nadzieja dla majora. Prawda wyzwoliła Krytykę Polityczną, która od dwóch numerów zajmuje sie kastrowaniem św. Pawła. Zatem w nastepnych numerach niewątpliwie znajdzie się i miejsce dla naszego salonowego kaznodziei.
Krytyka św. Pawła kastruje (znowu „około mosznowe” wariacje) co musi budzić wręcz oburzenie, zwłaszcza, że św. Paweł od początku swego żywota przemocą się brzydził. Ale szczerze mówiąc, ja Krytyki nie czytam, nie to co kolega redaktor, który swego czasu co drugi post o Sierakowskim nam smażył. Może wiec zamiast wtapiać się kastrację św.Pawła, warto poczytać trochę Pisma Św? Chyba, że już się znudziło?
Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email:
gamaj@onet.eu
About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best
His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka