w uzupełnieniu do notki Lestata "Dziewczynka z tutką i anioły, nie licząc misia" trochę dodatkowych informacji na temat wydarzeń związanych z placówką Poczty Polskiej w WMG:
Historia Poczty Polskiej w Wolnym Mieście Gdańsku
Historia Poczty Polskiej w Wolnym Mieście Gdańsku rozpoczyna się wraz z podpisaniem traktatu wersalskiego 28 czerwca 1919, na podstawie którego (Art. 104) Polska uzyskuje prawo do zorganizowania służby pocztowej i telegraficznej.
Art. 104
Pomiędzy Rządem Polskim a Wolnem Miastem Gdańskiem zawarta zostanie konwencja: w ułożeniu jej brzmienia zobowiązują się pośredniczyć Główne Mocarstwa sprzymierzone i stowarzyszone; otrzyma ona moc obowiązującą jednocześnie z ukonstytuowaniem się Wolnego Miasta Gdańska; konwencja ta:
[...] zapewni Polsce nadzór i zarząd Wisły i całej sieci kolejowej w granicach Wolnego Miasta, z wyjątkiem tramwajów i innych kolei, służących głównie potrzebom Wolnego Miasta, jako też nadzór i zarząd komunikacji pocztowych, telegraficznych i telefonicznych między Polską i portem gdańskim.
Na podstawie traktatu wersalskiego oraz tzw. konwencji paryskiej z 1920 r. państwo polskie uzyskało prawo do zorganizowania służby pocztowo-telegraficznej na terenie portu gdańskiego. Przez port rozumiano teren miasta do Bramy Oliwskiej oraz Nowy Port. W styczniu 1920 r. utworzona została Dyrekcja Poczt i Telegrafów na Pomorzu z siedzibą w Gdańsku. Jej pierwszym prezesem był Kazimierz Lenartowicz (1868-1937). Utworzono trzy urzędy pocztowe: Morski (Portowy), Kolejowy oraz główny Polski Urząd Pocztowo-Telegraficzny (utworzony 5 stycznia 1925; od 1 sierpnia 1926 - PUPT nr 1 w Gdańsku, PUPT nr 2 przy dworcu kolejowym i PUPT nr 3 w porcie gdańskim nad kanałem).
W placówce pocztowej na dworcu obsługiwano mnie zawsze bardzo uprzejmie, a mój okrzyk „Segor" (autor tych wspomnień, Brunon Zwarra pracował w emalierni Segora, przyp. autorki) wywoływał wśród tamtejszych pracowników zawsze ożywiony ruch. (...) Mile wspominam moich kolegów pocztowców: Alfonsa Pillatha, Kazimierza Orzechowsklego, Gerarda Pielowskiego, Leona Knopika i innych. Z placówki na dworcu pamiętam przede wszystkim krajana mojego ojca spod Stężycy Szlacheckiej, Alojzego Trokę, Alojzego Swinarskiego oraz Jasia Kamińskiego, który zginął potem na klinkierni w obozie koncentracyjnym Sachsenhausen. (...) Z rzewnością wspominam tamtych uczynnych ludzi, z których wielu położyło potem w obronie głównego urzędu w ofierze swe życie.
Najważniejszym dla ludności cywilnej, a mającym w przyszłości odegrać bohaterską rolę, był Urząd Pocztowo-Telegraficzny nr l przy placu Heweliusza. Uroczyste otwarcie odbyło się 5 stycznia 1925 roku. Obecni na nim byli dr Kazimierz Lenartowicz, ówczesny wiceprezes Dyrekcji Poczt i Telegrafów w Warszawie i prezes Dyrekcji Poczt i Telegrafów na Pomorze z siedzibą w Gdańsku, oraz Komisarz Generalny Rzeczypospolitej w Gdańsku dr. Henryk Strasburger.
Działo się dnia piątego stycznia roku tysiąc dziewięćset dwadzieścia pięć w gmachu przyznanym na cele poczty polskiej przez Międzysojuszniczą Komisję Rozdzielczą, a położonym przy placu Heweliusza 1-2 w Gdańsku, za czasów Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Stanisława Wojciechowskiego, za rządów Prezesa Rady Ministrów Władysława Grabowskiego, Ministra Przemysłu i Handlu Józefa Kiedronia i Generalnego Dyrektora Poczt i Telegrafów Jana Moszczyńskiego. W tym dniu poświęcony został gmach polskiego urzędu pocztowo-telegraficznego nr 3 przez pierwszego proboszcza w Gdańsku, ks. Bronisława Komorowskiego, w obecności Komisarza Generalnego Rzeczypospolitej Polskiej w Gdańsku, Ministra dra Henryka Strasburgera, Prezesa Dyrekcji Poczt i Telegrafów Rzeczypospolitej Polskiej w Gdańsku, dra Kazimierza Lenartowicza i przedstawicieli polskich władz i urzędów w Gdańsku. [...] Akt niniejszy niechaj będzie świadectwem silnej i niezłomnej woli utrzymania poczty polskiej w Gdańsku po wieczne czasy.
Po otwarciu nowego urzędu pocztowego na budynkach polskiej użyteczności publicznej i kilku domach prywatnych zawieszono 10 skrzynek pocztowych. Skrzynki od samego początku były dowodem urzędowej obecności Polski w Gdańsku i współtworzenia przez Polaków obywatelskiego organizmu politycznego jakim było WMG. Już od momentu ich powieszenia budziły one jednak sprzeciw części władz i ludności nieprzychylnie nastawionej do Polaków. Dowodem niech będzie fakt, iż już kilkanaście godzin po zamocowaniu skrzynek nieznani sprawcy zamalowali widniejące na nich polskie godło państwowe.
Spór o polskie skrzynki pocztowe był rozpatrywany w senacie WMG, który winą za zaistniała sytuację próbował obarczyć Polskę argumentując, że wywieszając skrzynki Polacy mieli jakoby „zranić uczucia narodowe" ludności niemieckiej. Wobec nierozwiązania konfliktu trafił on do Wysokiego Komisarza Ligi Narodów w Gdańsku, a następnie do Stałego Trybunału Sprawiedliwości Międzynarodowej w Hadze. Trybunał wydał pozytywna dla Polaków opinię doradcza, która stwierdzała, że skrzynki mogą być wieszane w porcie, a przesyłki pocztowe mogą być zbierane i doręczane poza lokalami mieszczącymi się przy pl. Heweliusza, i że z Poczty Polskiej mogą korzystać wszyscy.
Działalność Poczty Polskiej drażniła Niemców nie tylko polskimi skrzynkami, lecz także znaczkami pocztowymi. Słynny spór o znaczki wybuchł po tym, jak Ministerstwo Poczt i Telegrafów w dniu 11 listopada 1938 roku wydało również dla Poczty Polskiej w Gdańsku serię znaczków pocztowych o różnych nominałach i kolorach z fragmentem portu gdańskiego z XVI wieku i z sylwetka gdańskiego kupca zbożowego zawierającego transakcję z polskim szlachcicem.
Władze gdańskie oburzył fakt umieszczenia motywów Gdańska z czasów, gdy należał on do Polski. Podobnie jak w przypadku skrzynek, tak i tu miało to rzekomo urażać odczucia ludności niemieckiej. Zażądano wycofania ich z obiegu. Analogicznie rzecz miała się także z seria znaczków o tematyce historycznej, a szczególny sprzeciw budził znaczek przedstawiający odnowienie Uniwersytetu Krakowskiego przez Jadwigę i Jagiełłę, u stóp których leżał krzyżacki szyszak i dwa grunwaldzkie miecze. Rząd polski, nie chcąc eskalować zatargów w Gdańsku, wycofał kontrowersyjne znaczki z obiegu.
W muzealnych gablotach znajdują się zarówno dokumenty osobiste pracowników, druki, stemple, znaczki pocztowe, jak też przedwojenna pocztowa kurtka mundurowa. Zaaranżowany został również gabinet naczelnika poczty, a na ścianach znajdują się zdjęcia Prezydenta Ignacego Mościckiego, Marszałka Józefa Piłsudskiego oraz zdjęcie gabinetu naczelnika. Wyeksponowany jest także obraz przedstawiający statek "Stefan Batory" z dedykacja dla por. Konrada Guderskiego, dowódcy obrony Poczty. W dwóch gablotach witrynowych znajdują się pamiątki związane z funkcjonowaniem Poczty Polskiej w Wolnym Mieście, w tym znaczki pocztowe pokazujące "spór o znaczki pocztowe" oraz inne emisje polskich znaczków w Gdańsku.
Ostatnie dni przed wybuchem II wojny światowej i atak na Pocztę Polską w Wolnym Mieście Gdańsku.
Na wiele miesięcy przed atakiem na Pocztę Polska w Gdańsku pracownicy tej placówki, kolejarze, pracownicy portu i wszyscy Polacy w WMG odczuwali narastające antypolskie nastroje. Przyczyną tego były powtarzające się żądania Adolfa Hitlera powrotu Gdańska do Rzeszy, przy czym zarówno Polacy mieszkający w Gdańsku, jak i w Rzeczypospolitej traktowali "sprawę gdańską" jako hitlerowski pretekst do wywołania konfliktu zbrojnego i zrealizowania niemieckich planów militarnych wobec Europy. Z perspektywy gdańskiej sytuacja była o tyle bardziej dramatyczna, że Gdańsk stał się "języczkiem u wagi" i katalizatorem nastrojów przywódców Rzeszy, a mieszkający w nim Polacy podmiotem nasilających się ataków.
(...) Po gładkim wcieleniu przez Hitlera Austrii (...) gdańscy hitlerowcy dawali w różnych formach do zrozumienia, że propagowane przez nich od wielu lat przyłączenie Gdańska do Rzeszy to nie są zwyczajne mrzonki, lecz coraz konkretniejszy cel. Pod wpływem nieustającej propagandy i przemówień Hitlera oczekiwano niemal codziennie na jakieś zaskakujące zmiany w sytuacji politycznej. Coraz mniej odczuwało się w naszym mieście tej specyficznej, gdańskiej, beztroskiej atmosfery (...)
(...) Znamiennym objawem tego, co miało w Gdańsku nastąpić, były mnożące się raptem gwałtowne napady, szczególnie na uczniów polskiego gimnazjum. Zaczęto też z większym nasileniem ściągać siłą polskie dzieci do szkół niemieckich. Chociaż oficjalnie pozwolono harcerzom maszerować po ulicach Gdańska, to jednak często zdarzało się, że gdy ukazała się jakaś grupa harcerzy, natychmiast zjawiali się szupowcy, którzy kazali harcerzom rozejść się i usunąć z jezdni. Coraz częściej zdarzało się również, że bez powodu wypowiadano Polakom mieszkania. (...)
W polskich kręgach idea przygotowywania się do obrony wobec zagrożeń ze strony hitlerowskich Niemiec była szeroko rozważana i wprowadzana w czyn. Zagrożeni byli obywatele gdańscy polskiej narodowości, polskie zakłady produkcyjne i usługowe, szkolnictwo, urzędy oraz komisariat RP. Mnożyły się napady, na oknach polskich mieszkań umieszczano prowokacyjne napisy, zrywano afisze i polskie flagi. Wśród polskich urzędów najbardziej widocznym była Poczta Polska. Pocztowcy w mundurach z polskimi insygniami stali się obiektem ataków niemieckich bojówek, byli prześladowani werbalnie i czasem fizycznie przez swoich niemieckich sąsiadów.
Sztab Główny Wojska Polskiego w Warszawie opracował już w 1936 r. "Polski plan interwencji w Gdańsku". Odpowiednią rolę w nim miała odgrywać Poczta Polska, która w razie ataku powinna bronić się 6 godzin. W związku z tym przygotowywano obronę placówki, a pracownicy poczty przeszli wcześniej szkolenie w ramach Pocztowego Przysposobienia Wojskowego. Podczas szkoleń pocztowcy ćwiczyli się w strzelaniu i bieganiu. Od momentu zajęcia przez Niemców Kłajpedy (22 marca 1939 r.) wprowadzono dyżury nocne, które pełniła tylko męska część załogi. Pocztowcy i inni pracownicy polskich instytucji w Gdańsku (kolejarze, harcerze) oraz polscy obywatele WMG wchodzili w skład organizacji dywersyjnej zwanej Organizacją Bojową. W Urzędzie Pocztowo - Telegraficznym nr 1 kierował nią podreferendarz Dyrekcji Okręgu Poczt i Telegrafów RP Alfons Flisykowski.
Do specjalnych zadań oddelegowano tam, ukrywającego się pod pseudonimem, podporucznika rezerwy WP Konrada Guderskiego. Jego zadaniem było przygotowanie planu obrony Poczty Polskiej. Już w 1934 utworzono Polską Radę Sportową, która miała być przykrywką dla owych działań dywersyjnych. Wszystkie te tajne organizacje, krzewienie kultury fizycznej i tworzenie planów obrony są dowodem na rosnącą od 1933 roku atmosferę niepokoju w Gdańsku i odczucia jego polskich mieszkańców, iż nie są tu mile widziani.

Nadszedł świt 1 września. O godzinie 4:45, o tej samej, o której pancernik Schleswig-Holstein rozpoczął ostrzeliwanie Westerplatte, zaczął się planowany atak na Pocztę Polską. Tuż przed atakiem Niemców na Pocztę została odcięta łączność, budynek odgrodzono kordonem SS, a mieszkańców sąsiadujących domów ewakuowano. W budynku Poczty przebywało 58 osób, w tym dwie kobiety - żona dozorcy p. Małgorzata Pipkowa oraz jej jedenastoletnia wychowanica Erwina Barzychowska.
Oto relacja Małgorzaty Sadowskiej, absolwentki Wyższej Szkoły Handlowej, która od marca 1939 roku wykonywała w Urzędzie Pocztowo-Telegraficznym nr 1 przy Heveliusplatz prace pomocnicze i porządkowe. Budynek urzędu opuściła około godziny 22 w wieczór poprzedzający atak na Pocztę Polską.
Nad ranem obudził nas grzmot, a ja słyszałam głównie dochodzący z miasta terkot karabinów maszynowych. Gdy wyjrzałam przez okno, zobaczyłam jak z przeciwka SS-owcy wyprowadzają na ulicę mieszkającego tam Polaka Olszewskiego. Nie znałam go bliżej, lecz pamiętam, że zawsze wywieszał wraz z nami polską chorągiew. Szybko się ubrałam i pobiegłam na pocztę. Gdy dobiegłam do ulicy An der Schneidemuhle musiałam się zatrzymać przed ustawionym w poprzek niej kordonem. SS-owcy, wziąwszy się za ręce, powstrzymywali pchających się i komentujących przebieg walk ludzi. Słyszałam ciągłe strzały i przejęta losem pocztowców nie reagowałam na rozmowy. Nie pamiętam też wcale, jak zachowywał się tłum.
Na wystawie prezentowane są fazy ataku na Pocztę i jej obrona. Oddzielnie pokazane zostały pamiątki po dowódcach obrony Poczty - Konradzie Guderskim, Alfonsie Flisykowskim, Józefie Wąsiku oraz dr Janie Michoniu. Obraz obrony dopełnia opowieść o losach pocztowców, którzy po całodniowej walce skapitulowali około godziny dziewiętnastej, po czym odtransportowano ich do tymczasowego więzienia w Victoria Schule. Tam brutalnie przesłuchiwani i torturowani zostali skazani w dwóch procesach na karę śmierci. Nad ranem 5 października 1939 roku 38 osób z pocztowej załogi przewieziono na strzelnicę gdańskiej policji na Zaspie i rozstrzelano. Plutonami egzekucyjnym dowodził późniejszy komendant KL Stutthof Max Pauly.
Miejsce pochówku zamordowanych pocztowców odkryto dopiero w sierpniu 1991 r. podczas prac budowlanych na gdańskiej Zaspie. Zostało ono przebadane przez interdyscyplinarny zespół specjalistów i naukowców.
Epilog
Imię Obrońców Poczty otrzymało wiele ulic, placów, osiedli. Szkoły nie tylko w Gdańsku, także w Krakowie czy Rabce Zdroju przyjęły bohaterskich pocztowców za swoich patronów.
23 lutego 1991 roku założone zostało, istniejące do dziś, Koło Rodzin byłych pracowników Poczty Polskiej w Gdańsku, które dba o uchronienie od zapomnienia dorobku rodziców w okresie międzywojennym, współpracę z innymi podobnymi organizacjami, współpracę ze szkołami noszącymi imię Obrońców Poczty Polskiej oraz z Muzeum Poczty Polskiej w Gdańsku.
Po odnalezieniu mogiły pocztowców na gdańskim osiedlu Zaspa w 1991 roku, pochówku z pełnymi honorami na cmentarzu na Zaspie, Koło Rodzin wspierane przez Pocztę Polską rozpoczęło sadową walkę o rehabilitację pocztowców. W dniu 25 maja 1998 r. sąd w Lubece uchylił wyroki śmierci wydane 8 i 29 września 1939 r. na wziętych do niewoli pocztowców. Tym samym uznał, że ich rozstrzelanie w dniu 5 października było morderstwem dokonanym na niewinnych ludziach.
Wyrok ten zapadł dzięki determinacji wielu ludzi, wśród których wyróżnić należy Antoniego Świtalskiego, autora książki „Zbrodnia usankcjonowana. Skazanie na śmierć obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku" (Ossolineum 1979) oraz Dietera Schenka, który swoje działania opisał w publikacji: „Poczta Polska w Gdańsku. Dzieje pewnego niemieckiego zabójstwa sądowego" (Hamburg 1995; Gdańsk 1999).
Na podstawie wybranych fragmentów tekstu pani Ewy Malinowskiej z katalogu wystawy „Wokół Polaków Wolnego Miasta Gdańska” w Muzeum Poczty Polskiej w Gdańsku, 28 czerwca - 10 października 2013 roku.
http://youtu.be/ZhAOIssI7KM
http://youtu.be/FgITAY0lIFk
Więcej materiałów archiwalnych znajdziecie na niezawodnym pod tym względem portalu Wolne Forum Gdańsk w wątku :
Poczta Polska w Gdańsku
Inne tematy w dziale Kultura