Być może 95% śladów już zostało zatartych. Być może nie żyją ludzie, wycięto drzewa, spychaczami zaorano teren, czarne skrzynki były przez 860 godzin w rękach rosyjskich tajnych służb i końca telenoweli nie widać, etc etc.
Zawsze jednak można przesłuchać ludzi przy użyciu wariografu. Pomijam tu zarówno kwestię jego wiarygodności (przy badaniu jednej osoby gdzieś w okolicach 90-95%, ale przy przebadaniu kilkudziesięciu już w zasadzie 99,98% o ile oczywiście zabudować właściwą siatkę pytań) i zgody na jego użycie. (masowa odmowa byłaby porównywalan w odbiorze z odmową powołania międzynardowej komisji, gdyby taki postulać Tusk zgłosił po południu 10.04).
Na miejscu naszych śledczych postepował był tak:
1. Poprosimy o listę milicjantów, którzy dotarli na miejsce katastrofy (powiedzmy 50 osób).
2. Wszyscy oni dostają propozycję badania wariografem. A tam po prostu pośród wielu neutralnych także pytania wprost: czy byli postawieniu w stan gotowości przed katastrofą? były ciała? czy dobijano Polaków? Albo masowo odmówią, albo poznamy fragmenty prawdy.
To samo z pielęgniarkami, kontrolerami lotu, z pilotami IŁa (czy to pan był pilotem ILA, czy wasza misja polegała na tworzeniu sztucznej mgły? Wejśćie w kolizję z TU-154? Użycie broni elektromagnetycznej?
To samo z osobami po naszej stronie.
Dopuszczam wersję że z wytypowanych 1276 osób 1276 odmawia poddania się badaniu. Ale i wtedy ma to olbrzymią wartość jako miernik wiarygodności stron, zwłaszcza w obliczu tej "mIłości w czasach kampanii".
Szalone?
Jakie są doświadczenia w wykorzystaniu wariografu w takich przypadkach? Ktoś może ma wiedzę o tym?
Zapraszam do dyskusji.
Inne tematy w dziale Polityka