GPS GPS
2109
BLOG

Szekspir był geniuszem

GPS GPS Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 7
Napisałem niedawno notkę o stopniach intencjonalności. Napisałem o tym zainspirowany książką, którą poleciłem tu: Sto pięćdziesiąt. A teraz chciałbym zacytować obszerny fragment nowszej książki Robina Dunbara pod tytułem: „Ilu przyjaciół potrzebuje człowiek?”, który dotyczy tych stopni intencjonalności i dobitnie tłumaczy po co one są. Ale zanim zacytuję Dunbara, zacznę od cytatu ze „Stu zabobonówJózefa Bocheńskiego, który pisze tak:

HUMANIZM. Prawdopodobnie najbardziej rozpowszechniony współcześnie zabobon. Zgodnie z rozpowszechnionymi poglądami wolno być czymkolwiek kto chce, tylko nie wolno nie być humanistą. Humanizm jest wspólnym wierzeniem większości kaznodziei, polityków, filozofów, dziennikarzy i tym podobnych. Kto się do niego nie przyznaje, uchodzi za podłego barbarzyńcę. A jednak humanizm jest kompromitującym zabobonem.
Samo słowo “humanizm" ma kilka znaczeń. To, o które tu chodzi, można określić następująco: każdy człowiek bez wyjątku jest czymś istotnie, zasadniczo różnym od innych stworzeń, w szczególności od zwierząt. Człowiek żyje wprawdzie w przyrodzie, ale do przyrody nie należy. Jest czymś wyniesionym ponad wszystko inne, w wielu wypadkach po prostu czymś świętym. Człowiek to „wielka rzecz” mówi się, przy czym często chodzi o rodzaj bałwochwalstwa.
(…)
Najpierw, żaden z argumentów wysuwanych przez humanistów na rzecz rzekomej zasadniczej wyższości człowieka, nie jest przekonywujący w świetle tego, co wiemy. Człowiek jest wprawdzie istotą stosunkowo znacznie bardziej złożoną, a zatem stosunkowo znacznie „wyższą” niż np. pies albo małpa, ale twierdzenie, że on sam posiada pewne cechy obce wszystkim innym istotom, jest gołosłowne. Jako takie wymienia się m.in. mowę, rozum, technikę, kulturę, tzw. ideację (zdolność tworzenia pojęć oderwanych), wreszcie ostatnio trwogę. Mówi się więc, że człowiek i tylko człowiek posiada te cechy, albo niektóre spośród nich. Otóż wiadomo dziś, że to nieprawda i że wiele wyższych zwierząt posiada je także, choć zwykle w stopniu niższym niż my.
Aby zacząć od mowy, nieprawdą jest, by zwierzęta były nieme. Mają swoją własną mowę, której część jest nawet nabyta przez wychowanie, np. pewne ptaki uczą się od rodziców pewnego rodzaju śpiewów, za pomocą których porozumiewają się ze sobą. Naukowcy potrafili już zredagować prawdziwe słowniki mowy niektórych zwierząt, obejmujące czasem do paruset znaków. Prawda, że są to mowy biedniejsze od naszych, ale twierdzić, że wyższe zwierzęta nie mają w ogóle mowy, może tylko ktoś, kto niczego nie wie o tej dziedzinie.
Podobnie jest z rozumem. Raz jeszcze, rozum psów czy słoni jest na pewno niższy od ludzkiego, ale jakiś rozum te bydlęta przecież mają, potrafią rozumować w pewien sposób, przystosowywać środki do celów itd. Wyniki przeprowadzonych ostatnio w tej dziedzinie badań są najzupełniej jasne: przynajmniej wyższe zwierzęta nie są wcale pozbawione rozumu.
Co za tym idzie, nie są także pozbawione techniki. Małpa używa kija, aby strącić banany, a niektóre ptaki łamią skorupę jaj za pomocą kamienia przyniesionego w dziobie. Bobry budują dość skomplikowane sztuczne tamy. Jakąś prostą, prymitywną technikę, ale przecież technikę spotykamy więc także u zwierząt. Nie jest ona zatem wyłącznie właściwością człowieka.
To samo wypada powiedzieć o kulturze. Nie tylko ludzie ale i ptaki umieją śpiewać, wiele zwierząt tańczy w sposób złożony. Niektórzy uczeni twierdzą nawet, że u pewnych termitów spotkali coś, co bardzo wygląda na obrzędy religijne. Innymi słowami spotykamy jakieś zaczątki kultury także u zwierząt. A jeśli chodzi o moralność, to ludzie mogliby się często od zwierząt uczyć. Kiedy filozof angielski Hobbes powiedział, że człowiek człowiekowi wilkiem, zauważono słusznie, że jest to obelga dla wilków - jako że żaden wilk nie jest nigdy dla drugiego wilka tak okrutny, jak ludzie są często źli wobec innych ludzi.
To samo wreszcie da się powiedzieć i o ideacji i o trwodze. Po prostu nie ma najmniejszego dowodu na to, że zwierzęta ich nie znają.
Tak więc wszystkie argumenty wysuwane na rzecz rzekomo zasadniczej różnicy między człowiekiem a zwierzętami są niesprawne i nieprzekonywujące.
Zarazem istnieje szereg racji, które każą myśleć, że nie ma żadnej zasadniczej różnicy między ludźmi a wyższymi zwierzętami. Stwierdzamy więc najpierw, że człowiek i pod względem budowy, i jeśli chodzi o zachowanie należy do świata zwierzęcego. Posiada np. ręce i nogi, wątrobę, mózg itd. Posiada także instynkty stadne, samozachowawcze, płciowe i tym podobne. Zachowanie człowieka jest wprawdzie nieraz znacznie bardziej złożone, bardziej wyrafinowane niż zachowanie zwierząt, ale w zasadzie chodzi o to samo. Wystarczy przypatrzeć się bliżej, powiedzmy, urzędnikowi bankowemu, który rano wstaje, przeciąga się, myje, je śniadanie i idzie do pracy (na polowanie), aby zrozumieć, że chodzi w zasadzie o coś bardzo podobnego do zachowania się, powiedzmy, dzikiego psa czy hieny.
To jedno. Po drugie dzisiejsza biologia uczy, że człowiek nie pochodzi wprawdzie od małpy, jak dawniej sądzono, ale przecież od jakiegoś zwierzęcia, że rozwinął się, osiągnął obecny poziom przez długą ewolucję. Teoria ewolucji jest dziś tak dobrze uzasadniona, że niepodobna rozumnie ją odrzucić.
(…)”

Otóż Dunbar twierdzi dokładnie to samo co Bocheński. Wiele wywodów tego Szkota z książki, którą polecam, opisuje badania naukowe pokazujące z jednej strony to, że zwierzęta mają samoświadomość, czyli pierwszy stopień intencjonalności, a naczelne nawet drugi stopień, czyli empatię, a z drugiej strony to, że nasze ludzkie postępowanie nadal jest silnie uwarunkowane naszą zwierzęcą naturą, naszym ewolucyjnym przystosowaniem do życia jakie wiedliśmy przez około 90% czasu istnienia naszego gatunku w strukturach łowiecko-zbierackich.
Ogólnie chodzi o to, że różnice między człowiekiem a zwierzętami nie są jakościowe, ale ilościowe. Nasza kultura jest wielokroć bogatsza od zwierzęcej, ale to ciągle ta sama kultura. I to ta samo technika, język, rozum, nauka, inteligencja, cywilizacja – zwierzęta też to wszystko mają, tylko dużo bardziej prymitywne, prostsze.
Z wyjątkiem stopni intencjonalności!
Mimo, że liczymy te stopnie kolejnymi liczbami naturalnym, co sugeruje, że różnice są ilościowe, to jednak każdy dodatkowy stopień to skok jakościowy w myśleniu! Człowiek w swoim osobniczym rozwoju bardzo szybko nabiera samoświadomości, a drugi stopień intencjonalności osiąga w wieku mniej więcej czterech lat. Najinteligentniejsze szympansy, czy inne naczelne, w swoim myśleniu osiągają maksymalnie poziom takiego czteroletniego dziecka. Trzeciego poziomu osiągnąć nie są w stanie – nikt nigdy tego nie zaobserwował.
Ale człowiek się rozwija dalej! I uczy się myśleć na następnych poziomach intencjonalności! Te wyższe poziomy pozwalają nam tworzyć i rozumieć literaturę, która nie jest po prostu zwykłymi opowieściami! Poczytajcie co napisał Dunbar (ale przedtem koniecznie przeczytajcie moją notkę: Stopień intencjonalności):

„Jest jednak rzecz, która wydaje się wyłącznie ludzka — świat fikcji. Zwierzęta po prostu nie potrafiłyby zrozumieć, czym jest opowieść — nie dlatego, że brak im języka, by zrozumieć słowa, ale dlatego, że trudno im pojąć samą istotę fikcji opartej na wyobraźni. Gdyby posługiwały się językiem, brałyby opowieść dosłownie i byłyby całkowicie zdezorientowane stwierdzeniami dotyczącymi świata, który nie istnieje.
Jest to oczywiste, jeśli wyobrazimy sobie Williama Szekspira, zasiadającego do pisania Otella. Wymyślił już troje głównych bohaterów: Otella, Jagona oraz nieszczęsną Desdemonę. Chcąc, by sztuka była atrakcyjna, musi przekonać publiczność, że Jagon chce sprawić, by Otello nabrał przekonania, iż Desdemona jest zakochana w kimś innym. To zakłada trzy odrębne stany umysłu. Ale żeby historia była naprawdę przekonująca, Szekspir musi dodać Kasja, rzekomy obiekt pragnień Desdemony. Gdyby Desdemona tylko fantazjowała na temat Kasja, Otella oczywiście dużo mniej by to obchodziło. Być może efektem byłyby jakieś przekomarzania w ogrodzie, ale dlaczego Otello miałby być tak wzburzony informacjami, które przekazuje mu Jago — gdyby nie wierzył, że Kasjo odwzajemnia zainteresowanie Desdemony? To właśnie wzmaga udrękę Otella i sprawia, że ostatecznie robi to, co robi. Tak więc, aby historia była naprawdę atrakcyjna, Szekspir musi pokazać lub zasugerować cztery stany umysłu: Jago ma zamiar sprawić, że Otello nabierze przekonania, iż Desdemona kocha Kasja, a Kasjo kocha ją.
Ale to nie koniec historii, ponieważ Szekspir musi sprawić, by publiczność w to wszystko uwierzyła — inaczej będzie całkowita klapa. Tak więc powinien w swoich kalkulacjach uwzględnić umysły odbiorców (albo przynajmniej wirtualny umysł symbolicznego ich przedstawiciela). Na koniec — musi sam wyobrazić sobie to wszystko. Kiedy więc wreszcie pewnego deszczowego poniedziałku zasiada z piórem w ręku nad arkuszem papieru w elżbietańskim Londynie, powinien być zdolny działać — co najmniej — na szóstym poziomie intencjonalności: chce, by publiczność uwierzyła, że Jago chce sprawić, by Otello zaczął przypuszczać, iż Desdemona kocha Kasja i on także ją kocha.
To bez wątpienia wyczyn, ponieważ już teraz pracuje o jeden poziom intencjonalności wyżej niż zwykle jest w stanie to robić przeciętny dorosły człowiek. Zauważmy, że także od widzów wymaga działania na granicy możliwości — muszą operować intencjonalnością piątego rzędu. Być może właśnie dlatego, że Szekspirowi udawało się działać na owym poziomie, czyli zmuszać publiczność do wysiłku, odniósł jako dramaturg tak ogromny sukces.
Jednak kwestią istotną dla naszych obecnych rozważań jest to, że tylko człowiek mógł dokonać czegoś takiego. Ze zdolnościami poznawczymi ustalonymi w najlepszym razie na drugim poziomie intencjonalności nawet przysłowiowy szympans przy maszynie do pisania nigdy nie napisałby tekstu Otella. Gdyby faktycznie mu się to udało po wielu milionach lat stukania w klawisze, byłby to czysto statystyczny przypadek, na dodatek mało interesujący. Małpi pisarz nigdy bowiem nie planowałby określonego przebiegu akcji i z pewnością nie zastanawiałby się nad zdolnością widzów do śledzenia rozwoju historii. Być może zrozumiałby to, że Jago miał zamiar powiedzieć coś do Otella („sądzę, że Jago ma zamiar...”), ale nie potrafiłby pojąć, że Jago na dodatek chce, aby Otello zinterpretował jego słowa w określony sposób — to wymagałoby intencjonalności trzeciego rzędu, której szympans nigdy nie osiągnie.
Wniosek jest taki, że kaprysy fantazji, na jakie sobie pozwalamy, bawiąc się w literaturę, albo nawet opowiadając historie przy ognisku, znacznie wykraczają poza możliwości poznawcze wszystkich innych obecnie żyjących gatunków zwierząt. Choć małpy człekokształtne są w stanie wyobrazić sobie cudzy stan umysłu, a więc może potrafiłyby skonstruować bardzo prostą historyjkę, zawsze byłaby to tylko historyjka z jednym bohaterem. Tylko dorośli umieją celowo tworzyć literaturę tego rodzaju, jaką znamy z ludzkiej kultury. Możliwe byłoby oczywiście tworzenie historii z intencjonalnością trzeciego, lub nawet czwartego rzędu (co odpowiada zdolnościom poznawczym ośmio- i jedenastolatków), ale nigdy nie będą one tak wyrafinowane jak opowieści przeciętnego dorosłego, nie mówiąc już o dziełach Szekspira czy Moliera.
Co ważniejsze, aby naprawdę zaangażować publiczność, wielki bajarz musi poprowadzić widzów do granic ich zdolności, aż na piąty poziom intencjonalności. Sam więc musi działać jeszcze wyżej, na szóstym poziomie, co wykracza poza możliwości ponad trzech czwartych zwykłych śmiertelników. Szekspir naprawdę był geniuszem.”

Ciekawe, nie? Jeśli kogoś przy okazji zainteresowałem Szekspirem, to zanim przeczyta Otella, proponuję by przestudiował ten bardzo ciekawy: RAPORT O "SZEKSPIRZE".

Sto pięćdziesiąt <- poprzednia notka
następna notka -> Ideologia

 

GPS
O mnie GPS

Blo­ger, że­gla­rz, informatyk, trajk­ka­rz, sar­ma­to­li­ber­ta­ria­nin, fu­tu­ry­sta. My­ślę, po­le­mi­zu­ję, ar­gu­men­tu­ję, po­li­ty­ku­ję, fi­lo­zo­fu­ję.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie