Grudeq Grudeq
98
BLOG

Marzy mi się salon, czyli o adminach - dżentelmenach

Grudeq Grudeq Rozmaitości Obserwuj notkę 57

 

Niby konflikt na Salonie jest powoli przez administrację zażegnywany. Blogerzy się odpiwniczają, znika mechanizm NOSG, ale.. Już pojawiają się nowe ale. I to niekoniecznie takie ale, o jakich swojej notatce pisał Radosław Krawczyk http://mediaobywatelskie2.salon24.pl/ I o tych drugich „ale” sobie tutaj napiszemy, zwłaszcza że może nam tutaj wyjść też ciekawa rozprawka o tym jakie jest podejście Polaków do władzy, do demokracji.
 
Polak jak dostaje władze to głupieje. Głowa już o ileś stopni noszona jest wyżej, bo teraz on jest kimś. Zapomina o tym kim był jeszcze wczoraj. Teraz on ma władzę. On jest urzędnikiem, prezesem, czy w nas interesującym przypadku adminem jest. O klękajcie narody! Admin idzie. Gdzieżby takiemu adminowi do głowy mógł przyjść Fryderyk Pruski, który odpowiednio na salon24 sparafrazowany brzmiałby: Jestem adminem, pierwszym sługą blogosfery. A nigdy! Ja jestem adminem. Pierwszym po Bogu ( a zasadniczo tuż za panami właścicielami) Sięga nawet nasz  Admin jeszcze dalej, według mnie całkowicie nieuprawnienie po Ludwika XIV – Blogosfera to Ja! To Ja admin decyduje o tym kto jest, a kto nie jest. Trochę może i racji w tym jest, ale jednak admin tak mówiący czy myślący robi to całkowicie bezprawnie. Dlaczego? Gdyby dajmy na to Salon24 swoją przodującą pozycję w blogosferze budował na notatkach i tekstach adminów, którzy dodatkowo, poza pisaniem swoich naprawdę dobrych tekstów, po prostu salonem administrują, banują, ustawiają SG, to takie stwierdzenie: „Salon to Ja” uznalibyśmy za uzasadnione. Tak jednak nie jest. No chyba, że admini chowają się pod jakimś znanymi na salonie nickami.
 
Ten „Salon to Ja” uznalibyśmy za uprawnione także wtedy, gdyby salon nasz słynął ze świetnej organizacji SG. Nasi administratorzy byliby genialnymi redaktorami naczelnymi i tak ustawiali SG, że zawsze znajdowały się na niej najlepsze teksty. Cóż, znów prawda jest trochę inna, bo ile było sytuacji, że jakieś bardzo dobre teksty wędrowały prosto do piwnicy. (A sprawdzić to można chociażby prostym badaniem sondażowym: co najbardziej cenisz w salonie24 i dać jako jedną z odpowiedzi: redakcje strony głównej). Chociaż gwoli uczciwości należy przyznać, że z redagowania SG to jednak admini spisują się przyzwoicie i wielki szacunek dla szaty graficznej salonu (chociaż ta poprzednia, z większą czcionką na SG była zdecydowanie lepsza) bo to rzecz która na salon24 wielce przyciąga. Ale to chyba cały czas za mało aby mogli krzyczeć, że salon to Ja, bo siła salonu24 pochodzi jednak od narodku blogerskiego. Igor Janke może użyć argument, że Salon to On, i jakoby z tego zdania umocowywać do działań swoich adminów. Cóż, znów małe badanie sondażowe: z kim najbardziej kojarzysz salon24: i dać jako odpowiedzi kilka nicków najbardziej znanych blogerów, pana Igora. Albo wpisać w salonowej wyszukiwarce Igor Janke, a potem nick jakiegoś czołowego blogera, i zobaczyć ile jest odnośników do obu osób, kto z nich zaintrygował więcej salonowiczów do napisania jakiś intrygujących tekstów?
 
Można w ostateczności pójść z pytaniem następującym. Czy salon24 to blogerzy czy Igor Janke i admini. Odpowiedziałbym, że blogerzy, ale nemo iudex in causa sua, i poczekam jak wypowiedzą się czasy przyszłe.
 
Dziwi jednak to przeczucie wyższości, ta buta adminów jaką mają w stosunku do blogerów. Wszyscy nawzajem od siebie zależymy. Wy decydujecie o tym kto i gdzie będzie na SG, dając mu większą/mniejszą szansę na czytelników, komentatorów. My zaś dostarczamy wam teksty, które powodują, że ktoś o salonie wie, i na ten salon wchodzi. I ja absolutnie nie chcę rozpoczynać żadnej wojny z administracją, bo działa tu, i to dla dwóch stron bardzo prosta zasada: zaczynasz wojnę pierwszy, umierasz drugi. To na co mnie toczenie jakiś wojen? Ja chcę żyć, ja chcę czytać, ja chcę pisać, ja chcę komentować! No i tu przydałby się wreszcie ten szacunek. Ten szacunek dla nas blogerów, którego zabrakło gdy zaproponowaliście system abym to ja banował tych, którzy wam podpadli a którzy niekoniecznie podpadli mnie. Macie Panowie Adminowie władze. I jeżeli będziecie chcieli mi udowodnić swoje racje, to przy waszych środkach mi ją udowodnicie. Skończy się pierwsza strona. To tylko tyle, i aż tyle. Tylko po co? Zaczynasz wojnę pierwszy, umierasz drugi. Zbanujesz iluś blogerów. Zgoda przyjdą nowi. Przyjdą, ale może przyjdzie taki dzień, że nie przyjdą. Albo przyjdą zdecydowanie gorsi. Albo gdzieś naruszysz tą jakąś wewnętrzna solidarność i będziesz chciał usunąć jednego, a usuniesz całą 100 blogerów.
 
Jak równi z równymi. Tak powinna wyglądać współpraca admini – blogerzy. Panowie Adminowie! Naprawdę znów wygraliście. Znów jest na waszych zasadach. To znów wy dyktujecie nam warunki. Tylko takie upokarzanie nas, traktowanie jako tych gorszych znów będzie rodzić bunt. I przyjdzie w końcu taka lista Freemana, która będzie liczyć połowę aktywnych blogerów i po co wam to? Miejcie blgerów - współuczestników salonu, a nie blogerów niewolników. Potęgę budują wolni ludzie, a nie Ci wciąż upokorzani.
 
Zamarzyli mi się teraz adminowie – dżentelmani. Taki admin, który wywodzi się z nas blogerów i rozumie co to znaczy napisać tekst i czekać na pojawienie się pierwszych komentarzy, i którego szlag trafia kiedy nagle ni z gruszki ni z pietruszki ktoś mu ten tekst skasował nie pisząc nawet o tym, ani tego nie uzasadniając. Marzy mi się takim admin, który gdy kasuje komentarz robi to z ciężkim sercem, po bardzo starannym namyśleniu i działa tak, że on nawet przeprasza tego autora za to, żę to robi ale wskazuje mu konkretny punkt regulaminu, i bardzo Pana/Panią przepraszam ale niestety muszę. Marzy mi się taki admin, który zna z tekstów i komentarzy poglądy poszczególnych blogerów i wie, że czasem może danego „blogera” ponieść, bo akurat to był taki dzień, że musiało, i nie od razu pałą po łbie, ale z grzecznością stara się takiego człowieka uspokoić. Marzy mi się taki admin, który gdy widzi nawet najbardziej nie na miejscu komentarz, to zanim zacznie go wycinać, stara się dokładanie sprawę rozważyć: a może ktoś inny się zalogował za tego blogera i na jego konto robi dym.. to może napiszę do niego i spytam sie co jest, i jakby to było dobrze, aby mu napisać, że ten komentarz nie jest na miejscu, a ten bloger/komentator sobie to przemyślał, i sam tekst wykasował.  Marzy mi się taki admin, który ma poczucie humoru i jakieś nerwowe sytuacje na salonie stara się na początku załagodzić koncyliacyjnie żartem, a dopiero gdy to nie pomaga to sięga po środki karne… Marzy mi się, a wiem, że jest to realne..
 
Bywam czasem pilotem wycieczek. To bardzo pożyteczne zajęcie, i naszych adminów chętnie na Kurs Pilotów wysłałbym. Wchodzisz do autobusu. 50 osób. Z przodu słyszysz już kartki wertowanych przewodników. To będą ci, co szukać będą każdego twojego przejęzyczenia o dacie zbudowania danego kościoła czy stylu portalu który nań prowadzi. Z tyłu słyszysz brzęczące butelki albo syk otwieranego z puszki piwa. To ci, dla których wycieczka jest imprezą, i to ci dla których musisz robić częste postoje. Po 4 godzinach jazdy pojawiają się jeszcze Ci, dla których program jest napisany bez sensu, albo dla których kierowca jedzie jakoś nienormalnie (bo przecież oni osobówkami to tak a tak jeżdżą). Lewa strona nagle chce aby w autobusie było cieplej. Prawa aby zimniej. Młodzi chcą oglądać Shreka. Starzy Doktora Żywago. Zasadniczo masz 50 tendencji odśrodkowych. I jeszcze kierowców, którzy też swoje wiedzą. I jeszcze pogodę, która potrafi popsuć każdy dzień wycieczki. I musisz tak zrobić aby cała ta grupa była zadowolona. Aby nikt z wycieczki nie zrezygnował (bo z tego rozlicza Cię Twój chlebodawca) i aby wszystkie punkty programu zostały zaliczone. I powiem krótko: to da się zrobić.
 
Tylko musisz opracować jasny i przejrzysty regulamin, i potem konsekwentnie się go trzymać. Musisz pamiętać, że jak zaczniesz wywyższać się nad uczestnikami, to uczestnicy mają 50 krotnie większą moc odpowiedniego zreważowania się, a przecież nie oto chodzi aby w autobusie była ponura atmosfera. Musisz starać się poznać każdego uczestnika, tak aby wiedzieć czy jeżeli ktoś się spóźnia na zbiórkę to dlatego, że nie uznaje czasu i uważa, że grupa poczeka ( a wtedy jak najbardziej odjeżdżaj autokarem zgodnie z planem), czy jednak jest to osoba która się spóźnia bo coś jej się stało, i wtedy tak działaj aby ją jak najszybciej odnaleźć. Musisz pamiętać, że jeżeli zaczniesz preferować jednych uczestników wycieczki kosztem drugich, to masz zapewniony u nich bunt i storpedowanie każdego Twojego projektu. Szanuj swoich uczestników. Zwracaj się do nich grzecznie i z szacunkiem. Trzymaj się swoich jasnych zasad, a gwarantuje, że nastąpi taki moment, że wchodzi do autokaru, i masz 50 uśmiechniętych, gotowych na każdą Twoją propozycję ludzi. I nawet tej złośliwej i tępej babce spod Wawelu nie przeszkadzają piwosze z ostatnich rzędów, bo wie, że sama przeciwko całej wycieczce nie wygra. I nawet ten inżynierek z Poznania przestał się wymądrzać jak mu ładnie zareplikowałeś po jego wywodach naukowych po przeczytaniu jednego przewodnika, przy całej grupie po czym pochwaliłeś za trud poznawania wiedzy. I pamiętaj, że wyrzucanie ludzi z wycieczki, to jest ostateczność, i tylko wtedy gdy ktoś naprawdę nie rokuje żadnych nadziei na poprawę. Ale i tak wtedy żegnaj go grzecznie: poproszę pana o wyjście, a nie tym z rosyjska brzmiącym won!
 
Na koniec warto jeszcze poruszyć jeden wątek. Otóż przy jakimkolwiek banie ze strony administracji, podobnie jak większość blogerów zawsze proszę o napisanie adminów jaki to punkt regulaminu został złamany. To jest chyba takie marzenie blogerów, że oto niczym nasi ojcowie czy dziadowie czy pradziadowie musimy walczyć z cenzurą. Że oto oni walczyli z cenzurą komunistyczną, wojenną, carską a teraz my walczymy z cenzurą salonową. Ta walka z cenzura nie polega na mordobiciu, ale jest to rodzaj pięknego pojedynku intelektualnego. Jak tutaj przechytrzyć admina/cenzora. Jak tutaj dorównać naszemu wielkiem Sienkiewiczowi z jego hiperborejczykami. Jak coś napisać, aby nie naruszyć żadnego punktu regulaminu, sięgnąć po jakąś metaforę. Tak skrytykować kogoś aby to było napisane z dowcipem a jednocześnie w jakiś sposób z klasą i bez naruszania regulaminu. I czasem szkoda, że Admini nie podejmują tej walki. Nie biorą szpady, nie sięgają po floret i cieszą się z tej walki, tylko po łopatę i bach: "za narażanie dobrego imienia salonu24 na szwank". Pewnie nawet nie widza w tym nic komicznego, że oto dobrego imienia salonu nie broni żaden muszkieter jeno facet z łopatą. Szkoda.
 
Salon24 jest zbyt dużą wartością, zbyt ciekawym miejscem aby z niego łatwo zrezygnować. Trzeba szanować Igora Janke, Radosława Krawczyka, Adminów za stworzenie takiego miejsca. Ale trzeba też szanować blogerów za współtworzenie tego miejsca. Będę to powtarzał ze swoim tradycyjnym, maniackim uporem: szacunek wzajemny to klucz do sukcesu. Jeżeli toczymy wojny i je później kończymy, to podpisujmy taki pokój, który nie będzie zarzewiem kolejnej wojny. Jeżeli stosujemy się jakiś zasad to się tych zasad wobec wszystkich stosujmy. A będzie nam kiedyś miło, jak po morzach i oceanach, będą pływać statki salonu24 imieniem.. (no dobra, lekka przesada) ale będzie jednak miło gdy w książkach do historii będą pisać o salonie24, miejscu najciekawszej debaty w Polsce XXI wieku.
 
Z dniem dzisiejszym, licząc na wzajemny szacunek i blogerów i adminów odwieszam swoją działalność blogerską.  
 
 
 
Grudeq
O mnie Grudeq

Konserwatywny, Prawicowy, Antykomunistyczny

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (57)

Inne tematy w dziale Rozmaitości