Grudeq Grudeq
137
BLOG

Stocznia Szczecińska w latach 90-tych 5-ta Stocznia na Świecie

Grudeq Grudeq Polityka Obserwuj notkę 6

Dosyć dobrze pamiętam lata 90 te i swoje wakacje w Szczecinie. Zawsze chodząc na spacery wzdłuż Wałów Chrobrego byłem przekonywany, że oto Stocznia Szczecińska, której wielki żółty dźwig górował nad całym Szczecinem jest 5 (słownie piątą) stocznią na świecie. Lektura i prasy szczecińskiej i ogólnopolskiej zawsze mnie w tym przekonaniu utwierdzała. Bo tu wywiad z prezesem stoczni. Mowa o jakiś nowych  wielkich kontraktach, wielomiliardowych. Wszak z PRL wynieśliśmy znakomite kadry stoczniowców, a dzięki nowym czasom doszło do tego nowoczesne zarządzanie przynoszące wszystkim olbrzymie zyski. Jaka duma rosła w człowieku. Tak! Polska! A jeszcze przecież Stocznia tworzyła wokół siebie całą grupę kapitałową. Ubezpieczenia, turystyka, wszystko. Ach duma. Polska potrafi, też będziemy mieć własne wielkie grupy kapitałowe!

 

Nadszedł rok 2002. Nagle z TV dowiaduję się, że nasza piąta na świecie Stocznia wcale piątą nie jest. Kontraktów nie ma. Pieniędzy nie ma. Winnych też nie ma. Znaczy Zarząd Stoczni ma winnych. To Stoczniowcy protestujący i maszerujący po ulicach Szczecina. To przez nich. Bo to oni nie nauczyli się odpowiednio spawać statki, i przez to nie udało się Stoczni wykonać kontraktów i jeszcze musiała płacić kary umowne co ostatecznie dobiło stocznię. Tłumaczenie idiotyczne bo można by je skontrować chociaż tym, że to przecież Prezesi jak podpisują kontrakt to muszą wiedzieć czy załoga go potrafi wykonać, albo muszą na tyle wyszkolić załogę aby ta umiała ten statek zespawać. Albo chociaż takim argumentem, że to przecież Prezesi wybierają konstruktorów statków i czasem lepiej nie brać najtańszego bo można się na nim tylko przejechać jak Zabłocki na mydle. Był jeszcze drugi argument na obronę stoczni. Że zmieniły się trendy na rynkach stoczniowych. No ale to odpowiedzialności zdecydowanie obciąża członków Zarządu. Przecież to oni kupują Financial Timesy, Sea Menagery właśnie po to aby takie rzeczy przewiedzieć.

 

Stocznię przejęło państwo. Powstała Stocznia Szczecińska Nowa. Dzisiaj dowiedziałem się z wiadomości TVP, że zakończyło się postępowanie wobec właścicieli dawnej stoczni. Ustaliło ono, że nie ma winnych bo nie ma dowodów na to, że oni odpowiadają za upadek Stoczni. Potem byli nawet pokazani dawni udziałowcy, którzy zamierzają skarżyć Nas, czyli Skarb państwo o to, że bezprawnie pozbawił ich majątku. Oto III Rzeczypospolita w całej swej okazałości.

 

Upada stocznia. Miejsce pracy dla wielu tysięcy ludzi. Zakład o znaczeniu strategicznym i dla miast i dla państwa, a winnych upadku nie ma.

 

Toczy się postępowania sądowe. Toczy się lat sześć. Toczy się lat tyle, aż wszystkie dowody na przekręt stają się już nie ważne i nie można udowodnić nic.

 

Dawni właściciele żądają rekompensaty od skarbu państwa. I nie ma w tym nic dziwnego. Bo dowody na to, że państwo popełniło grzech przejmując upadającą stocznię zawsze się znajdą.

 

Kapitan kiedy prowadzi statek na morzu odpowiada za niego w całości. Czy nawali ktoś z załogi i źle odczyta coś z mapy, czy w maszynowni nie dopilnuje jakiegoś wskaźnika, to i tak odpowiada kapitan. Bo to on tych ludzi dobrał, on im dał zadania i on nie dopilnował wykonania tych zadań. W Polskim kapitalizmie nigdy nie ma winnych. A na pewno nie są winni kapitanowie.

 

Zwykły stoczniowiec nie musi znać angielskiej literatury. Znać się na zasadach gospodarki rynkowej, szczegółach integracji europejskiej. Najważniejsze jest to, że jak ma za zadanie nitować kadłub to ma ten kadłub nitować dobrze. Ma za to nitowanie zarabiać tyle, żeby go było stać na piwo po pracy z kolegami i na to, że z żoną i dziećmi raz do roku pojedzie na tygodniowe wakacje na polskie jeziora. I nikt za dobrze wykonaną pracę nim nie pogardza i go nie oszukuje.

 

Prezes stoczni ma trochę inne zadania. Ma znać literaturę angielską bo to pomaga zdobyć angielskiego kontrahenta. Ma znać zasady gospodarki rynkowej, żeby umiał przewidzieć pewne sytuacje i umiał się w nich znaleźć. I przede wszystkim ma dobrze i uczciwie wykonywać swoją pracę. Za dobrze wykonaną pracę może sobie jeździć na wakacje na Mauritius i co wieczór kąpać się w szampanie. Absolutnie mu nie bronię. Za dobrą pracę tak samo jak zwykłemu stoczniowcu należy się szacunek i to nawet ten z wyższej półki. Lecz jeżeli coś spieprzy, to ma ponieść takie same konsekwencje jakie przy zawaleniu swojej roboty ponosi najzwyklejszy stoczniowiec. To proste zasady, ale one budują najzdrowsze relacje i tym samym zdrowe społeczeństwa.  

 

A Ryba psuje się od głowy…

Grudeq
O mnie Grudeq

Konserwatywny, Prawicowy, Antykomunistyczny

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka