Miał być wielki międzynarodowy skandal. Nie stało się. Miało nie być identyfikatora dla Prezydenta Kaczyńskiego. Znalazł się. Miało nie być krzeseł. Były. Ambasador w Belgii miał nie wiedzieć o co chodzi. Był na lotnisku. Miała być wizyta prywatna. Była jak najbardziej państwowa. Wisła miała zniknąć a Polska miała przestać być uznawana za państwo cywilizowane. Wisła nadal płynie, a Polska jak wszystkie kraje cywilizowane musi szykować się do bitwy z kryzysem.
Skandal był tylko jeden. Premier mojego kraju odzywający się do Prezydenta mojego kraju. „Chcieć to Ty sobie możesz”. Aż strach pomyśleć co by było gdyby Premiera Tuska zaczepił jakiś żul na ulicy i Premier zapomniał by, że obok jest jakaś wroga kamera, chociażby telewizji Trwam.
Polskie kłótnie polityczne nie są cechą nową. Mamy dziwną przypadłość w naszej polityce, że na najwyższe stanowiska oprócz ludzi prawdziwie wielkich, którym zależy na interesie Rzeczypospolitej wybieramy ludzi małych, żałosnych, nie wychodzących wizją państwową poza koniec własnego podwórka. Mając jakieś dziwne mniemanie i złudzenie, że Rzeczpospolitą zawsze rządzą patrioci nie nazywamy tych ludzi po imieniu – zdrajcami.
Kolejna przerażająca właściwość naszych kłótni jest przemożna chęć wciągania do nich siły obcej. Stanisław August Poniatowski kłócił się z stronnictwem patriotycznym. Na arbitra sobie wzięli Króla Pruskiego i Carycę Rosji. W rządzie emigracyjnym trwają spory w sprawie traktatu Sikorski – Majski. Sięgamy po pomoc Brytyjczyków. Po Brytyjczyków sięgano jeszcze wtedy gdy Mikołajczyk spierał się z Sosnkowskim w sprawie Powstania Warszawskiego. Mikołajczyk trochę później i w innych warunkach podążył za Sikorskim. A Brytyjczycy jakoś nie pamiętali Panu Premierowi, że kiedyś wziął ich za arbitra.
Spory te w prasie ówczesnej komentowano tak samo jak dziś. Histerycznie, nie politycznie czy prawnie. Dominowały argumenty: to wstyd, ośmieszamy swoją pozycję jako sojusznika, ten Zaleski jest taki żałosny, Anglicy przestaną nas lubić jak się dalej będziemy tak zachowywać. Ech. Na wszystko zawsze potrzeba czasu. Bo niestety rację w 1941 roku miał Zaleski, a w 1944 Sosnkowski. My na tym wyszliśmy źle i Sosnkowski i Sikorski i Zaleski i Mikołajczyk. Dobrze zaś na tym wyszli Brytyjczycy i Rosjanie. Na zachodzie widać, większą wagę w wykształceniu politycznym przywiązują do historii niż do politologii. Doskonale wiedza, że Polaków trzeba skłócić. I podpalić tym, że w ich gazetach wieści o konflikcie Tusk – Kaczyński są na pierwszych stronach. A przecież gdyby taki konflikt był rozgrywany w Niemczech czy Rosji byłby tak samo na pierwszych stronach polskich gazet.
Trzeba współczuć Prezydentowi Kaczyńskiemu że za politycznego rywala ma Donalda Tuska. Po jednej stronie jest jakaś wizja Polski, można się z nią zgadzać czy nie, ale jest to wizja możliwa do zrealizowania. Po drugiej stronie mrzonki o II Irlandii czy cudzie gospodarczym. Współczuć trzeba bo z jednej strony są argumenty, rozmowy o przyszłości naszego kraju, jego pozycji. Po drugiej zaś zabieranie samolotu, choroby pilota.
Nikt mi dotychczas nie wytłumaczył w czym niby obecność Pana Prezydenta Rzeczypospolitej miałaby przeszkadzać? W czym osłabiała Polskie stanowisko negocjacyjne. Patrząc na chaotyczne ruchy Premiera Tuska z ostatniego czasu. Deklaracje nie mające pokrycia bardzo dobrze się stało, że miał wsparcie w postaci Prezydenta. Donald Tusk potrzebuje opieki prezydenckiej.
Historia pokaże, że w tym sporze racje ma Prezydent Kaczyński. Tak jak rację mieli Sosnkowski, Zaleski. Racji nie może mieć człowiek, który nie rozumie na czym polega prestiż państwa. Który godzi się na to aby jego minister klękał albo ośmieszał podległe mu wojsko.
Panu Prezydentowi Kaczyńskiemu zaś, korzystając z łacińskiej maksymy – ridentem dicere verum – Śmiechem mówić prawdę, życzymy aby swoje boje z Premierem Tuskiem wygrywał spokojem i uśmiechem. Bo to najpewniejszy klucz do zwycięstwa, którego my wszyscy potrzebujemy!
Inne tematy w dziale Polityka