Grudeq Grudeq
161
BLOG

Ni z tego ni z owego będzie Polska na pierwszego

Grudeq Grudeq Polityka Obserwuj notkę 3

Tak mawiano przez cały okres I Wojny Światowej. Spodziewano się, że efektem wielkiej wojny będzie powstanie jakiejś Polski. Zwłaszcza, że odbudowę Polski deklarowały wszystkie walczące strony. Rosjanie, Prusacy, Austriacy czy później nawet Amerykanie i Francuzi. Nikt tylko nie wiedział jaka to będzie Polska. W jakim ustroju, w jakich granicach, z kim sprzymierzona. Ale czy to ważne. Pamiętają może państwo scenę z „Jak rozpętałem II Wojnę Światową”, gdy Franek Dolas przechodzi wraz z Legią Cudzoziemską na stronę Anglików? Polski szef kompanii, uczestnik wojny domowej w Hiszpanii, pyta się go o jaką Polskę chce walczyć? (ten w domyśle walczy o Polskę, lepszą, socjalistyczną, a Franek dla niego to podejrzane dziecię sanacyjno-faszystowskie). Franek naiwnie odpowiada: jaką Polskę? Polska jest tylko jedna. Na tej Dolasowej naiwności Polaków, że jest tylko jedna Polska doskonale skorzystali komuniści po II Wojnie Światowej. Ale o tym trochę później.

 

Początek wojny. Żeby zrozumieć psychikę Polaków w tym momencie, należy przypomnieć sobie dwie daty: 1863 i 1905. Powstanie Styczniowe dla naszych dziadów było tym czym dla nas jest dzisiaj Powstanie Warszawskie. To było wydarzenie, które postawiło Polaków w stan niewiary we własne umiejętności, w stan ciągłego rachowania, oglądania się na innych. Najmądrzejsi ludzie mówią: Polski już nie będzie, trzeba się z tym pogodzić. Do 1863 roku elity mówiąc o Polsce mają na myśli Polskę w granicach sprzed 1772 roku, z ustrojem biorącym swój początek w Konstytucji Nihil Novi. Od 1863 roku elity mówiąc o Polsce, zawsze szukają dla Polski jakiegoś oparcia, nawet kosztem suwerenności. Krakowska szkoła historyczna widzi te oparcie w C. K. Austro-Węgrzech. Najwybitniejszy Polski pisarz polityczny Roman Dmowski te oparcie widzi z kolei w Rosji. Ktoś, kto chce odbudować Polskę tylko dla Polski. Toć to wariat.

 

1863 to także hekatomba Polskiej inteligencji. Szubienice w Królestwie Kongresowym pracują mocno. Kibitki pędzące na wschód rozbrzmiewają częściej językiem Mickiewicza niż Puszkina. I we wszystkich rozmowach popowstaniowych rację mają ci, którzy mówią, że Powstanie nie miało szans. Jakie nieszczęście dla tych co prawdziwie kochają Polskę, że rozsądnie rachując muszą przyznawać, że Powstanie nie miało szans. W glorii znawców historii, patriotów i ludzi „sukcesu” chodzą ci, co potępiają Powstanie. Patrioci ze swoją miłością muszą się ukrywać.

 

Rok 1905. Wybucha rewolucja, ale jest to tylko rewolucja społeczna. Żadnych haseł niepodległościowych. „Polski nie ma i nie będzie” ale poprawa warunków socjalnych by się jednak przydała. Rok 1863 to dla nas Powstanie Warszawskie, tam rozbrzmiewają hasła o całkowitej niepodległości. Rok 1905 to dla nas Solidarność i sierpień 1980 roku. Tylko hasła o podłożu socjalnym. O niepodległości ani słowa. Z tej rewolucji Piłsudski zapamiętuję myśl: każde obce mocarstwo hasło niepodległość Polski będzie wykorzystywać do swoich celów. Miał o czym dyskutować z Dmowskim w Tokio. Niektórzy – chociażby Padarewski do końca życia będą przekonani, że Polska powstała ponieważ Francja się za nią opowiedziała i było tak napisane w 14 punktach Wilsonowskich. Ciekawe co sądzą na ten temat Kurdowie i ich interesującym punktem 12. Najważniejsza jednak nauka z roku 1905, to o wolną Polskę nikt bić się nie będzie, bo każdy ma swoje życie i swoje sprawy. Polacy z kongresówki chcą dobrze zarabiać na interesach z Imperium. Polacy z Galicji są szczęśliwi, że mogą pojechać do Wiednia i w tamtejszym stylowym parlamencie mówić, mawiać i przemawiać. Ba i nawet są słuchani i piszą o tym gazety od Triestu, przez Zagrzeb, Sarajewo, Budapeszt, Wiedeń, Pragę, Preszburg po Czerniowce. Polacy zaś z Poznańskiego skupiają się przede wszystkim na walkach o zachowanie mowy i kultury dzięki której promieniują bogactwem i pracowitością nad innymi dzielnicami.

 

„O wojnę powszechną za wolność ludów, prosimy Cię panie”. 60 lat po śmierci Mickiewicza jego życzenie zostaje spełnione. Piłsudski rusza na czele brygady kadrowej do Kongresówki. Wszystko się spełnia. Polacy o Polsce nie pamiętają. Są polskojęzyczynymi obywatelami Imperium Rosyjskiego. Kielce witają Piłsudskiego zamykanymi okiennicami. „Przecież niesiemy wam wolność i teraz nie jak w 1863 roku sami, ale w sojuszu, w wojnie narodów idziemy wykuwać niepodległość i Polskę” Mówią legioniści Piłsudskiego. „Przyjdą kozacy to dadzą nam Polskę” – przytomnie odpowiadają mieszkańcy Kielc. Ta odpowiedź, ta niewiara w Polskę, ten strach przed Rosjanami będzie się pojawiał w Polakach aż do roku 1920. Trzymając się porównania tamtych czasów, z czasami nam współczesnymi wybuch wojny to początek stanu wojennego? Większość chce spokoju. Polacy w 1914 roku chcą się wojnie tylko przyglądać, nie sympatyzując z żadną ze stron. Nie przeżywając jej zwycięstw czy porażek. Wygra Rosja, dobrze! Wygrają Niemcy, też dobrze! Będzie Solidarność – dobrze, nie będzie – przeżyjemy.

 

Czas. Ile czasu potrzeba na stworzenie elit? Sto lat? Dwieście? Pięćdziesiąt? Nie, problem wykuwania elit nie leży w długości czasu. Do stworzenia, wykreowania elit wystarczy jedna noc. Jedna listopadowa noc. Polacy kładą się spać w kraju rządzonym przez Generał-gubernatora pruskiego, warszawskiego czy austriackiego – lubelskiego. Rano wstają, a wszędzie flagi biało – czerwone. Na ratuszowej wieży wielki proporzec z biało czerwonym orłem. Nie z czarnymi, dwugłowymi, ale z orłem w koronie, biało czerwonym. Tak jak u Sienkiewicza w Trylogii czy w Krzyżakach. A mówili, ni z tego ni z owego będzie Polska na pierwszego. No i proszę nie mylili się.

 

Listopad to dobry miesiąc do rozmów, dzień jest krótki, zdążymy zrobić tylko najważniejsze rzeczy, i to szybko bo zimno, a tak czym prędzej do domu. Kominek napalony. Herbatka zaparzona. Zaczyna się. Jest Polska. Tu otworzyli jakiś urząd. Tu w gazecie piszą, że do Warszawy ma przybyć pierwszy poseł. Będziemy mieli tyle ministerstw, a w Austrii to było tyle, a w Anglii jest tyle. Jest Polska to i sąsiad z góry przyjdzie. Jest z kim podeliberować. Ma ponoć w zakamarkach starą mapę Polski, a ja mam tylko rosyjski atlas szkolny, a trzeba by zobaczyć gdzie te nasze granice. Są, będą. Nie możemy się odwrócić od granicy Grzymułtowskiego! Musimy się cofnąć, tam jest za dużo ludności niepolskiej! Trzeba się pogodzić z linią gdzieś między Zbruczem a Dnieprem! Ale co ze Smoleńskiem? Gdzie jest ten Smoleńsk, skąd panu przyszedł ten Smoleńsk? Batory!? Batory to pod Pskowem..

 

Jedna noc. Polska wybuchła. Coś co było marzeniem, wspomnieniem nagle zjawia się i puka białoczerwonymi sztandarami do okien. Puka śmiechem gdy rozbraja się niemieckich żołnierzy, czy pieśnią. W kościołach wreszcie zaczęli śpiewać: „Ojczyznę wolną pobłogosław panie”. W takiej nocy tworzą się elity. W taką noc człowiek nagle zapomina o klęsce 1863 roku, o prześladowaniach. Nie ma klęski jest zwycięstwo. Ci co prześladowali są rozbrajani, albo nie słychać ich mowy już od trzech lat. Te wszystkie rozmowy o Polsce nagle mają sens. Bo przecież sąsiad jest kuzynem tego co pierwszy wciągnął flagę Polską przed dworcem kolei dąbrowsko – iwanogrodzkiej. I ten jego kuzyn ma kandydować do Sejmu. Są debaty: Polska, Polska ale jaka? To jest prawdziwa debata. W prawdziwej Polsce to i toczą ją prawdziwe elity.

 

„Ni z tego ni z owego będzie Polska na pierwszego”. Ale noc listopadowa 1918 roku to tylko wykucie stali. To praca wielu milionów Polaków nad tym jak nowa Polska ma wyglądać, jaka ma być, czyja ma być etc. Natomiast jej pięknym zahartowaniem było zwycięstwo w wojnie z bolszewikami. Ta Polska powstała z niczego, potrafiła zwyciężać zjawić się pod samym Kijowem, a potem skutecznie się obronić. Polska improwizacja sprawdziła się doskonale. W ciągu kilku miesięcy mieliśmy aparat urzędniczy, sejm ustawodawczy, armię. Zaczęły się prawdziwe debaty polityczne, płacenie podatków etc. Polacy uwierzyli w swoje państwo. Uwierzyli w siebie.

 

Kończąc nasze porównanie z naszymi czasami. Zróbmy małe resume i połączmy w pary te kluczowe momenty: 1863 i 1944 – utrata wiary we własne możliwości; 1905 i 1980 rewolucje społeczne, bez haseł niepodległościowych; 1914 i 1981 rozpoczyna się walka, która absolutnie nie interesuje większości Polaków. 1918 i…

 

Ktoś pewnie zawoła, ależ oczywiście 1989 rok. Chyba nie. Rok 1989 nawet wolałbym potraktować jako odpowiednik 1914 roku, lub 1916 roku – aktu 5 listopada. Sejm kontraktowy był w 70% z komunistycznego nadania. Rada Regencyjna była w większości z nadania Austro – Niemieckiego Niby powstawała nowa Polska, ale czyja? A może po prostu nie ma dla 11 listopada 1918 roku odpowiednika w historii obecnej Polski?

 

Chcę przeżyć taką listopadową noc 1918 roku. I mam wrażenie, że ona się dzieje. Nie jest to jedna noc tak 90 lat temu ale noc kilkuletnia. Trzy lata temu, gdy wybory wygrał PiS i prezydentem został Lech Kaczyński coś się zaczęło dziać. Polska zapukała. Zaczęły się prawdziwe dyskusję. Gdzieś sobie człowiek wyobraził Polskę, taką w jakiej chce żyć, i dla jakiej chce pracować. Zaczął ją porównywać z innymi. Coś pięknego. Kilka lat wcześniej dyskusje polityczne jakieś takie bez finezji, bez odwoływania się do historii. To były czasy końca historii mającego uwieńczenie w wejściu Polski do Unii. A tu nagle bach! Polska zapukała. Elity Polski się tworzą. Tylko kiedy ta noc się skończy? Optymistycznie: ni z tego ni z owego, będzie Polska na pierwszego. Ta, prawdziwa.

Grudeq
O mnie Grudeq

Konserwatywny, Prawicowy, Antykomunistyczny

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka