Dziwi mnie przekonanie prawicowych publicystów, że w wyniku wyborów uzyskaliśmy wspaniałą dwubiegunową scenę polityczną na wzór tej w Irlandii, gdzie lewica praktycznie nie istnieje, a wyobraźnia ludu zagospodarowana jest przez dwa konserwatywne obozy: jeden bardziej socjalny, drugi dla odmiany liberalny. Nadzieja na to, że Polska będzie takim właśnie obszarem podzielonym między Platformę i PiS jest - delikatnie mówiąc - złudna.
Bo komu miałoby niby zależeć na tym, by scena polityczna nad Wisłą dzieliła się na PiS i PO? Poza samym PiS, jest to coraz węższa grupa patriotów - antykomunistów, kilku inteligentów konserwatywnych wychowanych przez szkołę prof. Legutki i kilku rozpierzchłych dziennikarzy... A zatem są to grupy, które w dzisiejszej Polsce nie mają dosłownie nic do powiedzenia.
A czy tym, którzy mają coś do powiedzenia zależy na takiej dwubiegunowości, jaką drugi raz z rzędu wybrali sobie Polacy? Bynajmniej. Platformie nie zależy, bo skompromitowany, anachroniczny SLD jest dla niej znacznie łatwiejszym przeciwnikiem, przy którym łatwo będzie mogła udawać różnice ideowe i zagarnąć elektorat prawicowy, niż Kaczory, które potrafią naświetlić ludowi swoją bezkompromisowość moralną na tle bezideowej próżni ludzi takich jak Tusk, Schetyna czy Chlebowski. Czy mediom będzie zależeć na tym by to PiS stanowił przeciwwagę dla rządu? Wolne żarty. Które medium dziś jest gotowe postawić na PiS przeciwko Platformie tak jak postawiło dwa lata temu na Platformę przeciw PiS-owi? A lobby antylustracyjne (nadal szalenie mocne, choć ostatnio uspokojone wyrokiem TK)? Czy zgodne z jego interesami jest utrzymywanie podziału na dwie partie prolustracyjne? A lobby korporacyjne, które zainstalowało w PO i LiD mnóstwo swoich przedstawicieli, żartobliwie nazywające siebie samego samorządami zawodowymi? Czy będzie chciało polemizować z tymi, którzy system korporacji rozbijali, czy dogadać się z tymi którzy ten system do 2005 r. tworzyli, czyli PO i LiD? Wreszcie, "najwięksi płatnicy" i "MordyTyNasze". Czy im zależeć będzie na utrzymywaniu przy życiu partii, do której nie mieli dostępu, czy może postawią na spór dwóch partii, z którymi "można kręcić lody"?
Nikomu, powtarzam: n i k o m u nie zależy na podziale sceny politycznej jaki stworzyli Polacy w dwóch (a właściwie trzech) ostatnich elekcjach. Dlatego będziemy mieli stopniowy proces wspierania odchodzącej w świadomości Polaków w niebyt "lewej nogi" i spuszczania kaczek. Doskonale wyczuł ten klimat "prezio", który w wieczór wyborczy obwieścił koniec IV RP. Tak, wraca stare, wracają czasy w których politykom wolno się różnić, ale tylko "pięknie różnić", a spektrum dyskursu publicznego będzie się rozciągać od Kwaśniewskiego przez Geremka, do Tuska i ani o centymetr dalej.
Inne tematy w dziale Polityka