Przez ostanie pół roku sporo zajmowałem się filozofią Józefa Tischnera, napisałem nawet na jej temat kilka tekstów. Jeden z nich - poświęcony arcyważnemu zagadnieniu zła - publikuję dziś na blogu. Zapraszam do lekury pozdrawiam G. K. Przeczytajmy cytat: „Groźba wyraża się poprzez tryb warunkowy: jeśli spełnisz uczynek X, czeka cię dobro Y, jeśli uczynku tego nie spełnisz, dobro Y cię ominie, a spotka cię zło Z. Słowa: uczynek X, należy rozumieć dość szeroko, a więc również jako zaniechanie czegoś. „Jeśli nie zerwiecie zakazanego owocu, czeka was dobro X, jeśli zerwiecie – czeka was zło Z”. Uczynek-zaniechanie X jest dwuznaczny, sporny. Ewa spogląda na owoc i widzi owoc piękny i smaczny. Zło uczynku nie jest tak oczywiste jak piękno i smak owocu. Wyzyskuje to kusiciel i mówi: „nieprawda, będziecie jako Bóg”. Zło nie tylko grozi, ale i obiecuje. Zło wchodzi między ludzi, wyzyskuje wieloznaczność przedmiotów i zdarzeń – wieloznaczność, która wyłania się już z samego istnienia wielu punktów widzenia na tę samą rzecz” . W tym fragmencie zawarte są wszystkie kluczowe momenty, jakie składają się na Tischnerowska filozofię zła. Już na podstawie tego cytatu dostrzegamy, że (1) zło pojawia się wyłącznie w przestrzeni spotkania osoba – osoba; (2) że zło to nie jest coś rzeczywistego; (3) w złu stapia się w jedno pokusa (obietnica) i groźba. Podkreślę jeszcze jedną rzecz (4): myśl zawarta w cytacie nie powstałaby, gdyby sam myśliciel, czyli J. Tischner, nie wczytał się w biblijną księgę Rodzaju. Rozwińmy punkt (1). Zdanie „zło pojawia się wyłącznie w przestrzeni osoba – osoba” brzmi dość dziwnie. Gdy je słyszymy od razu narzuca się nam polemiczne pytanie, takie jak: „czy choroba nie jest złem? Jest! a nie ma ona związku z relacją osób”. Tischner jednak odmiennie widzi tę sprawę. Choroba wedle niego jest nie tyle złem, co nieszczęściem. Rozróżnienie na zło i nieszczęście jest częścią krytyki, jaką Tischner wysuwa wobec ontologicznej (tomistycznej) koncepcji zła. Pierwsze, co Tischner zarzuca tej koncepcji to to, że opiera się ona na zastąpieniu pojęcia „zło” pojęciem „nieszczęście”. Bo czym jest zło wedle niej? „Być narażonym na zło ontologiczne to być narażonym na jakieś zubożenie. Dom, który posiadam może spłonąć; mogę utracić życie, zdrowie”. „Zło jest dla ontologii równoważne z niedoskonałością bytów stworzonych. Niedoskonałość nie istnieje w sposób samoistny, lecz tylko o tyle, o ile istnieje byt, w którym powinna zaistnieć jakaś doskonałość. Stąd paradoksalna dla fenomenologii teza, że zło jako zło nie istnieje i że właśnie nieistnienie tego, co powinno zaistnieć – jest złem” . Następnie Tischner stwierdza, że tomistyczna koncepcja zła umieszcza je tylko w relacji człowiek – świat, przez co nie może uwzględnić innych poziomów, na jakich problem zła się pojawia. Zobaczmy: tomizm wywodzi zło z doświadczeń świata, zakłada, że człowiek i świat to byty mające cechy (właściwości). Jeśli jakiś byt straci właściwość, którą posiadał, lub nie ma właściwości, którą powinien mieć to znaczy, że byt ten dotknięty jest złem. W tej optyce istnienie czegoś jest ex definitione dobre; więcej: dobro i istnienie są tym samym. Ta koncepcja jest ściśle związana ze świadomością skoncentrowaną na świecie. Co jest początkiem obecności braków w świecie? Początkiem ich obecności w świecie – odpowiada Tischner – są nieszczęścia: „Nieszczęście to chwila, w której niedoskonałość wchodzi w świat i pozostaje w nim jako brak. (…) Nieszczęściem jest uderzenie pioruna w dom, powódź, trzęsienie ziemi itp. (…) Nieszczęścia są zakwestionowaniem przez nieznane człowiekowi siły świata-sceny podstawowego projektu życia człowieka na tym świecie” . A zatem: brak związany jest ze nieszczęściem. Nie powinno się nazywać go złem, jak robi to ontologia (resp. tomizm). Wiemy już, że zło nie pojawia się na linii człowiek – świat. Czym jednak dokładnie jest zło? Na to pytanie odpowiemy w następnej części naszego tekstu. Rozwińmy punkt (2). „Zło to nie jest coś rzeczywistego” Pod tym zdaniem Tischnera podpisaliby się też tomiści. Jednak zgoda między Tischnerem a nimi jest tu bardzo płytka, bo dotyczy tylko językowej formuły. Tą samą formułą jedną myśl wyraża Tischner, a drugą, zupełnie różną, wyraża tomizm. Widzieliśmy, że zło dla tomizmu to tyle, co nieistnienie tego, co powinno istnieć, zło to niebyt – a więc zło nie jest coś rzeczywistego. Przyjrzyjmy się temu, jak tę frazę rozumie Tischner, a przybliżmy sobie jego rozumienie zła jako takiego. „Zło nie jest więc (…) rzeczą samą w sobie, lecz należy je umieścić w kategorii fenomenów. Zło jest raczej tym co się zjawia, niż tym, co jest. (….). Fenomen zła zostaje umieszczony gdzieś na skrzyżowaniu między ułudą a przejawem. Jako ułuda zło ma w sobie coś z głupstwa, jako przejaw ma w sobie coś z groźby. (…). Wydaje się, że specyfikę fenomenu zła oddaje trafnie polskie słowo: zjawa. Zło jest zjawą (…). Zjawa kłamie i nie kłamie zarazem, grozi i nęci, odbiera nadzieję, aby ożywić drugą. Realność zjawy nie jest realnością bytu ani realnością braku w bycie. Zjawa jest międzyrzeczywistością, która rodzi się pomiędzy człowiekiem a człowiekiem jako owoc wspólnych struktur dialogicznych” . Zło, jak widzimy, to nie jest rzecz, ale to też nie jest brak w rzeczy. Zło jest trochę ułudą, a trochę przejawem – doskonale to widać w historii o Ewie zrywającej zakazany owoc. Sam owoc po prostu jest. Wąż, gdy kusi Ewę sprawia, że owoc zaczyna być dla niej więcej niż tylko owocem, ale zaczyna łudzić ją jakimś szczęściem. Ta ułuda oparta jest na fizycznym przedmiocie (na owocu), a więc w trakcie kuszenia zaczyna ona być jego przejawem. I sprawa kluczowa: zło to taka zjawa, która pojawia się tylko w przestrzeni obopólnych relacji osoba – osoba: „(…) istotnym źródłem zjawy jest międzyludzka przestrzeń dialogu. Na scenie świata krzyżują się rozmaite projekty bycia wielu ludzi (…). Zjawy rodzą się gdzieś na skrzyżowaniu owych projektów. Na rajski owoc narzuca się projekt bycia Adama i Ewy, projekt upodobnionego do człowieka Boga i projekt tajemniczego kusiciela. Owoc jest wprawdzie piękny i dobry, ale na skutek skrzyżowania się wielu projektów zaczyna być czymś więcej niż jest, zaczyna mówić coś więcej znaczyć coś więcej. W ten sposób staje się początkiem łańcucha zła jako łańcucha złych wydarzeń. Owoc jest własnością Boga. Projekt Ewy czyni go własnością człowieka. Zmiana sensu stała się możliwa dzięki ułudzie wprowadzonej przez kusiciela” . Zjawy (czyli zło) pojawiają się wtedy, gdy „zderzają” się różne projekty własności różnych ludzi. „Zderzenia” te powodują, że rzeczy zaczynają znaczyć więcej niż znaczą „fizycznie”. Z czego wyrastają te projekty własności? Tischner pisze są one przejawami czegoś bardziej podstawowego: „Przeciwne sobie projekty posiadania zakładają nie tylko odmowę prawa do posiadania, ale również odmowę prawa do istnienia. Od postawy: nie masz prawa mieć, wiedzie droga do postawy: nie masz prawa być. (…). W perspektywie tego przejścia kradzież okazuje się formą zabijania. (…). Zabić znaczy: najpierw i przede wszystkim pozbawiać prawa do istnienia” . Co to znaczy „mieć prawo do istnienia”? Mieć to prawo to istnieć istnieniem usprawiedliwionym. Nie jest bowiem tak, jak uczy tomizm, że każde istnienie jest dobre. Dobre (usprawiedliwione) jest tylko istnienie dobra, istnienie zła nie jest dobre. Projekt bycia, jaki sobie tworzy człowiek, ma za zadanie wykazać, że samo jego bycie jest dobre. Zło w człowieku zawsze wskazuje, że samo jego istnienie jest złe (nie usprawiedliwione) . Zjawa (zło) posiada jeszcze jeden istotny „składnik”. Porusza ona różne nadzieje w takim celu, by to sam człowiek zgodził się na uczynienie zła: „Zło potrzebuje człowieka, aby się stać. Staje się ono dzięki rękom człowieka. (…) nieszczęście niszczy jako przemoc, zło niszczy poprzez perswazję. Ono nie potrafi zniszczyć człowieka, jeśli człowiek sam siebie nie zniszczy” . Filozofia zła, jaką przedstawił Tischner jest już na tyle zarysowana w naszym tekście, że możemy przejść do omówienia dwóch najważniejszych elementów, jakie zlewają się w jedno w zjawie, jaką jest zło – elementami tymi są groźba i pokusa. Rozwiniemy teraz punkty (3) i (4), bo bardzo mocno się ze sobą łączą - (3), przypomnijmy, dotyczy zagadnień związanych z groźbą i pokusą, jako kwintesencją zjawy. Z kolei (4) pokazuje, że rozważania Tischnera na temat tej kwintesencji powstały dzięki literaturze, ściśle, dzięki tragedii Ryszard III Szekspira oraz powieści Dostojewskiego Bracia Karamazow. Co może nieść groźba, jaka jest jej treść? Czym można grozić? Danie odpowiedzi na te pytania to pierwsze, co robi Tischner poruszając problem groźby. Okazuje się, że wszystko to, co może nieść groźba sprowadza się do trzech rzeczy: „Ten, kto grozi może mnie zabić – to pierwsza możliwość. Ten, kto grozi, może mi zadać dłużej lub krócej trwające cierpienie – oto możliwość druga. I wreszcie może mnie zniszczyć moralnie, może mnie potępić, pozbawić poczucia godności i wszelkiego szacunku, jakim się cieszę u ludzi ”. Grożenie ma też jasny cel – mniejsze lub większe zniewolenie człowieka, pod adresem którego wysuwana jest groźba. Groźba ma wymóc na tym, komu się grozi określony sposób zachowania. Tischner rozważa problem grożenia śmiercią, nie będziemy tych rozważań przedstawiać, dlatego, że są one oparte na fragmencie tekstu filozoficznego, a nie literackiego. Zajmiemy się jednak szczegółowo Tischnerowym badaniem groźby w wymiarze moralnym. Za Tischnerem zacytujmy fragment Braci Karamazow Dostojewskiego: ”Zaś nad wolnością ludzi zapanuje ten, kto uspokoi ich sumienie. Chleb był wielkim, niewątpliwym sztandarem: dasz chleb i człowiek się pokłoni, albowiem nie ma już nic bardziej niewątpliwego niż chleb; jeżeli jednak kto inny opanuje jednocześnie sumienie człowieka, człowiek porzuci nawet Twój chleb, żeby iść za tym, kto znęci jego sumienie” . Najbardziej zniewolić ludzi może ten, kto usprawiedliwi wszystkie ich czyny. Ktoś taki staje się większym władcą niż żywiciel. Takie zniewolenie, nazwijmy je etycznym, możliwe jest tylko, gdy zadziałają wielkie iluzje, ułudy. Wielki Inkwizytor właśnie do nich się odwołuje: „iluzja dotycząca wartości natury ludzkiej jako takiej, (…) iluzja co do szczęścia człowieka i – najbardziej nas obciążająca – iluzja co do śmierci przemienionej w proces długotrwałego umierania” . Zatrzymajmy się przy pierwszej z iluzji, dotyczy ona natury ludzkiej. Wielki Inkwizytor mówi do swych poddanych tak: „(…) człowiek jest słabszy i nikczemniejszy, niż myślałeś (…); „(…)człowiek woli spokój, a nawet śmierć, od wolnego wyboru w poznaniu dobra i zła (…); „(…) są słabi, są tylko politowania godną dzieciarnią; ludzie to „nie wykończone próbne twory, stworzone ku szyderstwu”” . Człowiek nigdy nie uzna władztwa Inkwizytora, nie złoży sumienia w jego ręce dopóki nie zostanie ogołocony z poczucia własnej godności. Wie o tym dobrze Inkwizytor, dlatego wypowiada takie słowa, jak w ostatnim cytacie. Tylko człowiek ze zbrukanym poczuciem godności oprze je na kimś, kogo uzna za cenniejszego i lepszego od siebie. Inkwizytor daje też ludziom obietnicę szczęścia, z tym że nie wiedzą oni o tym, że jest to szczęście skarłowaciałe, przeciwnie, mają uważać je za wielkie. Ludzie godzą się na to małe szczęście, gdyż są mamieni przez Inkwizytora, że jest to jedyne szczęście, jakie mogą mieć – przytoczmy Dostojewskiego: „Damy im ciche, pokorne szczęście słabych istot, jakimi są z przyrodzenia (…). Zmusimy ich do pracy, tak, lecz w godzinach wolnych od pracy urządzimy im życie niby dziecięcą zabawę z dziecięcymi śpiewami, chórem, niewinnymi pląsami. O, pozwolimy im nawet na grzech, słabi są i bezsilni, i będą nas kochali jak dzieci za to pozwolimy im grzeszyć. Powiemy im, że każdy grzech, który będzie popełniony z naszego przyzwolenia, będzie odkupiony (…)” . Do poniżenia i ułudy szczęścia dochodzi jednak jeszcze coś – groźba. Nie groźba śmierci, ale groźba powolnego umierania w cierpieniu wraz z wyrzutami sumienia. Gdy świadomość człowieka zdominują te trzy iluzje, o jakich ostatnio mówiliśmy pojawia się u człowieka uczucie, jak pisze Tischner, „(…) upodlenia o charakterze etycznym. Pozostaje tylko poddanie sumienia”. Odtąd Wielki Inkwizytor jest panem sumienia człowieka i to niejako na jego własne życzenie. Wielki Inkwizytor staje się jak Bóg – to on rozstrzyga, co dobre, co złe, on oskarża i rozgrzesza. Boski status Inkwizytora sprawia, że niemożliwy w zasadzie jest bunt przeciw niemu: „Kimże jest więc ten, kto dokonuje zamachu na Inkwizytora? Jest znikomością moralną, jest nikim, istotą niewartą swego własnego istnienia. (…) zbuntowany niewolnik będzie istniał istnieniem nie usprawiedliwionym, jego godność będzie poniżej jego istnienia. Usprawiedliwione będzie jego nieistnienie” . Kto wszcząłby bunt przeciw Inkwizytorowi ten poważyłby zasadność (dobro) swojej egzystencji, bo przecież na nikim innym tylko na nim wcześniej oparł swe poczucie godności. Obie zarysowane groźby w ostatecznym rozrachunku niosą ze sobą potępienie człowieka. Potępienie, czyli istnienie nieprawomocne, nieusprawiedliwione. Tischner zauważa na koniec swych rozważań o groźbach, że uwolnienie od potępienia jest możliwe. Inspiracją do wskazania na taką możliwość są dla niego sławne słowa Kartezjusza: ”myślę, więc jestem”. Słowa te rozumie Tischner tak: jeśli jak Kartezjusz poddamy celowo wszystko w wątpliwość, to również istnienie Inkwizytora staje się niepewne. Wtedy jednak pojawia się coś pewnego – istnienie myśli wątpiącego we wszystko podmiotu. Jeśli jego myśli są pewne to znaczy, że jest on podmiotem prawdy, a – stwierdza Tischner - „prawda jest dobrem”. A zatem wątpiący we wszystko człowiek staje się miejscem, gdzie dzieje się dobro i nie może podlegać potępieniu. Jego bycie jest zasadne! Zajmiemy się teraz zagadnieniem pokusy, czyli inną formą przejawiania się zła. Na pokusę składa się przedmiot, a więc to do czego pokusa nakłania oraz to, co kusi (resp. kusiciel). Bazą, na jakiej Tischner funduje swą analizę istoty zjawiska pokusy jest tekst Szekspira Ryszard III. Czym jest mowa pokusy? Tischner odpowiada tak: „Mowa pokusy jest mową pochlebstwa, oskarżenia oskarżycieli, wezwaniem do sprawdzenia, czy zło jest naprawdę złem. Będąc dialogiem, pokusa jest stale zaproszeniem do pogłębienia wzajemności – wzajemności w pochlebstwie w oskarżaniu oskarżycieli, w sprawdzaniu” . Gloucester, morderca męża Anny, mówi do niej takimi słowami: „Jesteś…słodka święta. Jesteś „Aniołem wściekłym gniewem”. I: „Jesteś samym pięknem” . Tischner tłumaczy, że pochlebstwo nadaje nazwę czemuś, co nie było do końca uświadomione. Przez danie nazwy umacnia to coś. Pochlebca staje się odkrywcą czegoś w tym, kogo komplementuje. I tak rozpoczyna się relacja osoba – osoba w dialogu pokusy. Dialog ten następnie wypełnia, jak nazwał to Tischner, „oskarżanie oskarżycieli”. O co dokładnie chodzi? W dziele Szekspira Gloucester (morderca) oskarża Annę – przeczytajmy: „Twa piękność była przyczyną tych skutków Twą piękność w moich snach widziałem”. Tu Gloucester wręcza Annie miecz i zachęca ją do odwetu za zabicie męża: „O nie, nie zwlekaj! Jam zabił Henryka, Lecz moim bodźcem twoja była piękność. Śpiesz się! Młodego jam zabił Edwarda, Lecz dłoń mą wiodła twoja twarz anielska” . W słowach Gloucestera pojawia się sprowadzenie zła, które uczynił do nieszczęścia – to piękność Anny spowodowała, że zabił jej męża. Okazuje się, że jego śmierci winna jest Anna w takim samym stopniu, jak winny jest jej Gloucester. Nie ma zatem żadnej różnicy między moralnej między oboma bohaterami. Oskarżanie oskarżycieli może mieć dwa cele: zastąpienie pojęcia zła pojęciem nieszczęścia, a więc udawanie, że nie popełniło się zła; ukazanie, że „wszelka cnota jest pozorem cnoty”, nie ma różnic moralnych między ludźmi i wszyscy ludzie są jednakowo bezecni. Gloucester jest też postacią, na której Tischner próbuje przybliżyć charakterystykę kusiciela. Anna mówi o tym mordercy – „o cudzie! Diabłom wychodzi z ust prawda!”. Gloucester jest prawdomówny! Prawdomówność ta powoduje, że zmianie ulega postrzeganie zła, jakie jest w nim zawarte. Zrazu to sam Gloucester jest cały zły; jednak w doświadczeniu końcowym zło ukazuje się w nim jako pozór, jakiś przejaw bytu tego zabójcy. Czym kusi Gloucester? – obiecuje Annie swą miłość. Anna wierzy w tę obietnicę i tu zachodzi kulminacja zła w ich spotkaniu. Okazuje się bowiem, że kusiciel zdradza, nie dotrzymuje obietnicy. Anna zdradziła przez kusiciela pamięć o swoim mężu, teraz sam kusiciel zdradza, bo unieważnia złożone już wyznanie miłości. Pisze Tischner: „Jawna staje się istota tragedii ludzkiej: poświęcić siebie na marne. Celem pokusy jest doprowadzenie do ofiary bez sensu” .
Inne tematy w dziale Kultura