Grzegorz Wilczek Grzegorz Wilczek
237
BLOG

Mów to każdemu

Grzegorz Wilczek Grzegorz Wilczek Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4


Dokument Sekielskich obejrzałem ze wzruszeniem, choć powiem szczerze, że na emocjonalne paroksyzmy i rozklejenie byłem już uodporniony po obejrzeniu "Leaving Neverland" o Michaelu Jacksonie. Sekielscy wykonali dobrą robotę. Dzięki jakże odważnym ofiarom księży pedofilli zdemaskowali i potajemnie nagrali zwyrodnialców w sutannie. Zwyrodnialców i recydywistów, których nie dosięgła ręką sprawiedliwości kościelnej i świeckiej i którzy przez tyle lat otaczani byli ochronnym kloszem przez wyższych hierarchów.  

Nie ma naszej zgody bez względu na światopogląd na to, aby objawy raka pedofilii w łonie kościoła przerzucane były w inne miejsca. Mówiąc obrazowo i dobitnie, nie jest do przyjęcia, aby hierarchowie wspomagali „przerzuty tego raka”....do innych parafii.

Dokument jak wiadomo skupia się wyłącznie na duchowieństwie katolickim. Musimy jednak na wstępie odnieść się sprawiedliwie do oficjalnych statystyk organów ścigania, z których wynika, że problem pedofilii w kościele jest problemem marginalnym, promilowym tyleż w obrębie samego Kościoła, co w zestawieniu z innymi grupami społecznymi. Wg ww. danych najwięcej skazanych pedofilów występuje wśród pracowników fizycznych (ślusarzy, murarzy itp.), a inne uprzywilejowane grupy zawodowe nie są mniej wolne od tych przestępców. Istnieją dwie możliwości tej dysproporcji. Pierwsza jest taka, że istotnie w kościele problem jest sporadyczny, ale każdy pojedynczy przypadek „waży” więcej i jest po stokroć bardziej skandaliczny i jaskrawy medialnie z uwagi na słusznie przypisywaną moralno-etyczną rolę Kościoła. Druga zakłada czarny jak sutanna scenariusz, że oto w Kościele odsetek pedofilów jest w rzeczywistości o wiele większy niż w ujęciu oficjalnych raportów, ale nieskutecznie wykrywany lub zamiatany pod dywan przez silne i zorganizowane powiązania instytucjonalne. Nie zmienia to faktu, że ta ostatnia możliwość zastosowanie może mieć również do innych tzw. środowisk elitarnych, których hermetyczność może być wielekroć szczelniejsza niż kościelna.

Przejdę do słabych stron dokumentu.

Pierwszym minusem dokumentu Sekielskich jest uzyskany manipulacyjnym zabiegiem bardzo pesymistyczny wydźwięk końcowy dokumetu. W jednej z ostatnich scen prawnik broniący ofiar wraz z jedną z ofiar próbuje skontaktować się z kardynałem Dziwiszem poprzez przysłowiowe kołatanie do drzwi o różnych porach dnia. Widz pozostawiony jest w odczuciu, że kardynał jest zupełnie nieuchwytny i nieskory do spotkania, jakby wyczuwał czekającą go wrogą indagację ze strony prawnika i ofiary. Drobna manipulacja autorów polega w tym, że hierarchowie kościelni, podobnie jak wszystkie osoby na wysokich stanowiskach (ale przecież również lekarze, fryzjerzy i manikurzyści) wymagają umówienia wizyty (tu: audiencji) z wyprzedzeniem, a nie rendez-vous ad hoc. W ostatniej scenie pojawia się dialog zamykający, który jakoby kładzie krzyżyk na szanse ukarania księży przestępców: „Co zrobisz? Nic nie zrobisz.” W świetle realnych działań Kościoła jest to konkluzja tendencyjna, a nawet błędna.

Po pierwsze dlatego, że Papież Franciszek w ogłoszonym niedawno dokumencie „Vos estis lux mund” bezpardonowo wypowiada wojnę nie tylko pedofilii, ale również wykorzystywaniu przez kapłanów np. niepełnosprawnych, sióstr zakonnych oraz dzieci powyżej 15 roku życia. W dokumencie Papieża taryfy ulgowej brak również wobec biskupów przełożonych. Owoce tych działań mogą być już faktem, o którym autorzy dokumentu sobie nie zdają sprawy. Tak samo, jak nie zdają sobie sprawy z działań poprzedników obecnego Papieża, które stopniowo „docierają się” w ostatnich czasach.

Po drugie, sama racjonalna refleksja skłania mnie do wniosku, że w strategicznym interesie Kościoła nie jest tworzenie i konserwacja przyczółków dla ohydnych pedofilów i ich ochrona. Nie jest w jego żywotnym interesie prowadzenie „pedofilskiego podziemia” w świetle malejącej liczby powołań. Nie ma bowiem większej patologii, która bardziej zniechęcałaby wiernych do Kościoła i religii niż pedofilia. Z własnych obserwacji wnioskuję, jak bardzo łatwo wiernych można do Kościoła zniechęcić i zrazić. Przykładem mogą być rzeczy materialne, którymi wielu prezbiterów i biskupów lubi się otaczać, życie ponad stan, dość częste przypadki romansów z kobietami, co aż tak nie szokuje w kontekście jakże trudnego do zniesienia celibatu. Dla Kościoła ostatnią rzeczą, na którą może sobie pozwolić, to strata wiernych.

Wiele osób słusznie zwraca uwagę, że większośc księży zwyrodnialców pokazanych w dokumencie to tajni współpracownicy SB, a więc prawdopodobnie tacy, którzy podpisali komunistyczne cyrografy w rezultacie demaskacji ich zboczeń przez funkcjonariuszy bezpieki. Fakt współpracy księży pedofilów z SB nie oczyszcza co prawda Kościoła z odpowiedzialności za utrzymywanie czarnych owiec w swoich strukturach, ale na pewno rzuca inne światło na całą sprawę. I jeżeli grono nieżyczliwych Kościołowi osób nazywa Kościołem mafią, to popełnia błąd, o ile odnosi ten epitet do całej instytucji kleru. Jeżeli natomiast odnosi to określenie do wąskiego, ale niezwykle mocnego i obleczonego w szaty liturgiczne środowiska pederastów, pedofilów oraz, co warto podkreślić, efebofilów w strukturach Kościoła, to prawdopodobnie ma rację. Uważam, że Kościół przesiąknięty jest sprawną „piątą kolumną”, której celem nie jest transcendencja, ale doczesna władza, rozpusta, kontrola, a może i nawet docelowo implozja całej wspólnoty.

Drugim minusem produkcji jest przesadzone epatowanie symbolami religijnymi i budynkami kościoła katolickiego (zdjęcia kościoła z drona, natarczywe wizerunki Jezusa i Maryi), które powodują w podświadomości widza asocjacje winy indywidualnych zwyrodnialców ze wspólnotą i religią katolicką jako taką.

Trzecim minusem jest zawolaowany, ale nadal widoczny atak na Jana Pawła II w końcówce filmu. Nieprawdziwe są tezy, że JP II przymykał oko na problem pedofili i nie zrobił niczego w tej sprawie. Istnieje szereg dokumentów i rozporządzeń polskiego papieża w tej sprawie, a całe jego nauczanie dotyczące poszanowania człowieka i jego ciała jest dowodem na obronę jego działań. Czy były one skutecznie kaskadowane i wdrażane na szczeblu lokalnym, to inna sprawa. Obrzydliwe i sugestywne wskazywanie palcem na najbardziej ludzkiego papieża nagrodzonego kanonizacją za swoje życie JP II jest nie do przyjęcia.

Ktoś powiedział, że autorzy dokumentu bracia Sekielscy co prawda odeszli ze stacji TVN, która jest programowo antykościelna, ale stacja TVN nie wyszła z nich. Przesadna to krytyka. Trzeba jednak mieć na uwadze, że obaj panowie nie darzą programowo sympatią Kościoła i nawet starając zachować bezstronność nigdy nie uciekną od pewnych tendencyjności, o których powyżej.

Ja mimo to staram się odżegnywać od spekulacji, że dokument jest głwniez pretekstem do włączenia się do intesywnych ostatnio ataków na Kościół zarówno instytucjonalny jak i wspólnotowy. Tak samo odrzucam tezę, że został wyemitowany celowo w połowie maja, aby być politycznym narzędziem do odsunięcia formacji prawicowo-konserwatywnych od władzy i przeformatowania polskiego systemu wartości.

Nie zmienia to jednak faktu, że autorzy dokumentu muszą zrobić coś więcej, aby wyprowadzić nas z lansowanego coraz mocniej przekonania, że między Kościołem katolickim a pedofilią stoi znak równości, a jeśli nie znak równości, to wręcz ciche przyzwolenie na takie przestępstwa. Kolejne serie swojego dokumentu Sekielscy powinni poświęcić zjawisku pedofilii w innych grupach społecznych: wśród dziennikarzy, polityków, przestawicieli show biznesu, wymiaru sprawiedliwości oraz nauczycieli. A zatem powinni skierować swój apel również to ofiar pedofilii innych grup społecznych, aby mogły się zgłosić i opowiedzieć swoją historię.

Musimy pozbawić się złudzeń. Niechże nikt z rozgoryczonych ex-katolików, agnostyków i ateuszy nie oczekuje od księży świętości. Ksiądz na działanie podszeptów zła i pokusy jest narażony nie mniej niż wierny świecki. Ksiądz katolicki pełen jest niedoskonałości, a oczekiwania co do jego nieskazitelności duchowej są zwykłą naiwnością lub nieporozumieniem. Ksiądz katolicki, na którego instytucja celibatu nakłada nieludzkie spętanie własnej seksualności, narażony jest na grzech po trzykroć bardziej niż zwykły wierny. Czy to jest usprawiedliwienie występków tylu księży? Absolutnie nie. Jeżeli sobie nie radzą, powinni natychmiast wystąpić ze stanu kapłańskiego dla dobra swego i wspólnoty. Ksiądz gromiący imperatywną homilią z ambony nie jest ani świętym, ani półświętym otoczony nimbem. Realizuje obowiązek wynikający z jego pracy, tudzież powołania. Świętych prawdziwie księży może być mniej niż księży pedofilii, ale naprawdę tacy istnieją. Oczekujmy od kapłanów przyzwoitości wyższej niż średnia wśród wiernych - nic więcej.

Z całą mocą podkreślam, że definicyjnie Kościoł to Wspólnota Wyznaniowa, składająca się w tym kraju z około 32 milionów osób. To ogromna Wspólnota, w której obecne są pospolite gnidy, zawistnicy, obskurantyści i ci najgorsi: hipokryci, świętoszkowie i religianci moralizujący innych, wytykający biblijną drzazgę w oku, mając sami belkę. Ale to też Wspólnota wspaniałych ludzi i pasterzy o wspaniałej moralności. To wspólnota, która w ogromnej wierze przeprowadziła ten naród przez niemożliwie porywiste wichry historii i prawdopowodobnie pozwoliła na jego przetrwanie i unikalną tożsamość. Jego więc unicestwiene nie leżało, nie leży i nie będzie leżeć w polskiej racji stanu.

Wierzę, że dokument Sekielskich ośmieli mnóstwo ofiar do wyjścia z cienia strachu i do zrzucenia dżwiganego przez całe życie krzyża traumy. Ufam, że dokument trafi przez internet i tv do ofiar molestowanych obecnie przez księży i innych przestępców. Ufam, że ofiary te nie będą czekać kolejnych 30 lat ze swoją historią w poczuciu traumy i irracjonalnego zawstydzenia. Ufam, że zwyrodnialcy po stokroć się zastanowią, czy rozsunąć swój rozporek i zranić dziecko "złym dotykiem".

Wierzę, że w ten sposób krok po kroku pedofilia będzie demaskowana w szerokim spektrum społecznym.

Wiecznie ciekawy świata.  Bez tworzenia usycha.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo