Grzegorz Wilczek Grzegorz Wilczek
342
BLOG

Just 447 = just 1 000 000 000 000 PLN

Grzegorz Wilczek Grzegorz Wilczek Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 4


W najczarniejszym scenariuszu Polska – największa ofiara hiltlerowskich Niemiec - realizując systematycznie i konsekwentnie wytyczne amerykańskiej ustawy 447 Just Act (gdzie słowo „just” wybrzmiewa bardzo cynicznie) wypłacić ma organizacjom żydowskim zrzeszonym w diasporze amerykańskiej około 1 000 000 000 000 PLN w ramach restytucji mienia bezspadkowego. W tym miejscu skłaniam Czytelnika do dłuższej kontemplacji tego liczebnika. Odpowiada on mniej więcej sumie obecnego długu publicznego Polski, przekraczającego nieznacznie kwotę biliona złotych. Ponieważ dług publiczny nie spłaca państwo, ale jego obywatele, to na chwilę obecną (tu mogę się mylić w kwocie precyzyjnej, ale zachowuję malowniczą arytmetykę proporcji) na jednego mieszkańca Lechistanu przypada zobowiązanie w wysokości mniej więcej 28 000 PLN. Drugie tyle samo każdy z nas, Drogi Czytelniku polski, „winny” byłby narodowi żydowskiemu za okrucieństwa Holocaustu. Poddaję w wątpliwość to, czy w całej swojej trochę naiwnie słowiańskiej szczodrości jesteśmy w stanie tyle udźwignąć. 

Jak zatem wygląda bezpodstawne roszczenie środowisk żydowskich kuriozalnie legitymizowane ww. ustawą Kongresu?

Oto pierwszy przykład: Polak pochodzenia żydowskiego będący właścicielem kamienicy umiera w okresie Holocaustu, nie zostawiając po sobie spadkobiercy. Zgodnie z prawem europejskim, a konkretnie polskim, mienie takiego nie-testatora przechodzi na własność Skarbu Państwa. Ustawa 447 zakłada tymczasem, w jaskrawej opozycji do standardów prawa europejskiej bazującego na prawie rzymskim, że „spadkobiercami” w imię szeroko rozumianej „sprawiedliwości dziejowej” staną się przedstawiciele narodu żydowskiego, mieszkający po drugiej stronie oceanu. Nie tylko nie muszą być oni skoligaceni z zamordowanym lub zmarłym właścicielem mienia, ale mogą nie mieć wiele wspólnego z Holocaustem. 

A teraz przykład drugi: Wyobraźmy sobie, że na terenie Izraela w wyniku ataku terrostycznego szaleńca z Hamas ze Strefy Gazy ginie Izraelczyk pochodzenia polskiego, dajmy na to, Franciszek Polin. Franciszek ginie w średnim wieku i zostawia po sobie ładną willę na wzgórzu oraz sieć sklepów budowlanych. Ja Franciszka nie znam w ogóle. Poznaje go „osobiście” na pierwszej stronie The Jerusalem Post, który ukazuje jego krwawe pozostałości rozrzucone w promieniu 200 metrów w wyniku eksplozji trotylu. Tytuł artykułu krzyczy: „A prominent Jewish businessman assassinated by a Hamas terrorist”. Z Franciszkiem żywym i Franciszkiem denatem łączy mnie tyle, ile łączy mnie z królem Buthanu, czyli nic. Tak się jednak składa, że w Polsce jeszcze przed tym okrutnym zamachem zawiązuję organizację o nazwie „Polskie ofiary ataków terrorystycznych w Izraelu”. Dowiaduję się również, że Franciszek zaaferowany swoim biznesem, był okazjonalnym kobieciarzem, nie miał czasu płodzić potomka, wszyscy jego wstępni pomarli i nikomu nie zapisał swojego majątku. Jeszcze przed założeniem swojej organizacji lobbuję z sukcesem w polskim Sejmie za uchwaleniem Ustawy 666 „Sprawiedliwej” po to tylko, aby następnie domagać się od rządu izraelskiego restytucji finansowych za mienie bezspadkowe Franciszka. Powołuję się przy tym na udokumentowany fakt, że choć Franio jest obywatelem Izraela, to przecież matka jego Teresa urodziła się na Kujawach, a dziadek Zygmunt na Roztoczu. Roszczę sobie jego majątek tylko z tytułu afiliacji etnicznej. Brzmi jak absurd? Brzmi. (Oczywiście mówimy tu o skali niewielkiej i potencjalnie małych roszczeniach, bo ile Franków, Izajaszów i Izhaków polskiego pochodzenia odchodzi z tego świata po skutecznej detonacji bomby? Sytuacja prawna jest jednak zbieżna.) 

Kolejny absurd: Polska stała się największą ofiarą agresji Niemców w czasie Drugiej Wojny Światowej. Znikła de fakto z mapy świata na prawie 6 lat, a na większości jej obszarów powstała (w uproszczeniu) Generalna Gubernia zarządzana przez hitlerowskiego gubernatora Hansa Franka (GG przez przyjaciół guberntora pieszczotliwie nazywana była Frank-reichem, a więc w tłumaczeniu na polski: (prywatna) Rzesza Franka, lub Fran-cja). Nasuwa się proste i intuicyjne pytanie. Skąd jakiekolwiek roszczenia Żydow wobec Polski, skoro Polski nie było? Jeśli roszczenia, to w ...kierunku oprawców zza zachodniej granicy...i wschodniej „toże”.  

Polska w momencie okupacji składała się z Polaków różnego pochodzenia, w tym z Żydów aszkenazyjskich, była więc ofiarą hitlerowskiego najeźdzy oraz obszarem, na którym miała miejsce ogromna grabież mienia, dzieł sztuki itd...należących do Polaków. Czemu więc amerykańscy Żydzi żądają pieniędzy po zmarłych ...żydowskich Polakach od Polaków?

Cała sytuacja i atmosfera ogromnej presji wobec Polski wywołane ustawą 447 rzuca zupełnie inne światło na mój felieton z 23.04.19 pod tytułem „Bicie Judasza to jednak nie iskanie Iskarioty”, w którym pochopnie i z nadmiernym rozczuleniem oscyluję w kierunku obrony godności żydowskiej, o dziwo, personifikowanej w kukle Judasza. Głębszy namysł prowadzi mnie jednak do niechybnego wniosku, że maleńki podkarpacki Pruchnik, w którym batoży się kukłe Judaszka, nie bez kozery stał się nagle epicentrum światowego antysemityzmu. Rzecz dotyczy wszak kraju, w którym jak ustalił bez cienia wątpliwości pewien izraelski członek rządu, każdy obywatel „wysysa antysemityzm z piersi matek”. Motywacje działań żydowskiego establishmentu w podsycaniu antypolskiej narracji stają się w tym kontekście bardzo czytelne i przeźroczyste. A na marginesie, obijanie kukły Judasza jest zwyczajem praktykowanym w wielu państwach, a jednak skandalu medialnego akty te nie wywołują. 

Żydowska apologia Judasza, jako reprezentatywnego członka narodu żydowskiego i atak dyplomatyczny na Polskę, pachnie paradoksem. Wielu komentatorów słusznie i błyskotliwie zauważa, że Judasz to prototyp szmalcownika z II Wojny Światowej. Ja ze swojej strony dodam, że obrona Judasza przez współczesnych Żydów przypomina obronę Judenratów opowiedzialnych za śmierć wielu swoich współbraci. Oto bowiem gdyby Pan Jezus-Żyd urodził się w XX wieku i prowadzony był do getta lub komory gazowej w wyniku wydania go przez znęconego korzyścią materialną (tym razem złotymi, a nie srebrnymi monetami) sasiąda Żyda Judasza, to czy Judasz taki nie zasługiwałby u swoich pobratymców i krajanów na wieczną infamię i potępienie? Oczywiście musimy sprawiedliwie wspomieć o polskich szmalcownikach wydających Polaków Żydów, ale tak samo przypomnieć, że Polacy są na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o najwyższą liczbę Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. 

Powyższe rozważania nie zmieniają mojej sympatii do narodu żydowskiego, do jego dziedzictwa intelektualnego powszechnego i polskiego, do tylu genialnych Polaków żydowskiego pochodzenia, artystów i poetów, którzy wtopili się w polskość i są jej honorowymi symbolami.  

Jest jednak w tym narodzie niechwalebny odstetek nienasyconych, wiecznie złaknionych grup, dla króych mamona jest niczym tlen i którzy wykorzystają najbardziej niecne metody, aby tę mamonę chłonąć.

Już wielki William Szekspir dostrzegał tych chciwców w swojej komedii „Kupiec wenecki”. I chyba nawet właściciel tego portalu również semickiego pochodzenia o nazwisku „Cukrowa Góra” nie stanąłby w kontrze temu spostrzeżeniu.

Wiecznie ciekawy świata.  Bez tworzenia usycha.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka